Wpis z mikrobloga

Mam zajebistą fobię przed osami, pszczołami i szerszeniami. Ogólnie mam wrażenie, że żyjemy trochę w spisku i niektórzy ludzie mają w lato wprost prze*ebane i nic z tym się nie da zrobić.

Zawsze latają mi przy mordzie, nawet jeśli się nie psikam jakąś wodą toaletową i nie piję energoli, to i tak muszą latać mi przy mordzie. Zwykle ludzie jakoś pomachają ręką i taka osa odlatuje, ale gurwa – niby nie można wykonywać gwałtownych ruchów, nie wolno próbować uderzyć osy, a zwykli ludzie sprzedają takiej osy luja ogłuszacza i leci dalej. Jak ja pomacham delikatnie dłonią przy mordzie, bardzo pacyfistycznie, to nic się nie dzieje.
Ba, nic nie muszę robić, a taka pieprzona osa przybiera jakąś formę ofensywną (tak jakby celuje we mnie dupą), jakbym jej rodzinę zdeptał i muszę spierrda*ać.

W sumie nie wiem, czy mam jakieś traumatyczne przeżycie, nie pamiętam. Ale za każdym razem ze sobą walczę, staram się siedzieć w miejscu i czekać, aż takie guwno się mną znudzi, ale w końcu i tak pękam i uciekam.

Myślicie, że one odczytują mój stres i też zaczynają się mną stresować? Czy powinienem wypowiedzieć im wojnę, zabijać na swojej drodze wszelkie osy? Może zrobię sobie naszyjnik z ich głów?

#niewiemjaktootagowac