Wpis z mikrobloga

#perfumyptasznika #perfumy 85 / 100

Issey Miyake Fusion d’Issey (2020)

Niedawno odwiedził mnie kuzyn, fan craftowej whisky, piw typu “Atomowy Morświn” z browaru Koczkodan itd. Piliśmy jakąś dwunastoletnią whisky single malt, szlachta i w ogóle gurwa xD oczywiście byliśmy zachwyceni smakiem i oczywiście próbowaliśmy odgadnąć, jakie nuty dana whisky w sobie kryje. Odgadywaliśmy, że rodzynki, sernik, wiśnie, cygara, tytoń, ciemne owoce, ale ni #!$%@? - rozczytanie i obejrzenie wszystkich recenzji w necie utwierdziło nas w przekonaniu, że ni #!$%@? się na tym nie znamy, a to inni, czujący jabłko, zielone liście, winogrona i cytrusy, są nieomylni.

I jakoś przez to zatęskniłem za perfumami :D nic tak nie utwierdzi Cię w przekonaniu, że masz #!$%@? węch i smak, jak takie hobby właśnie. Może i tym razem przekonam się, że się mylę?

Biorę na tapet recenzję, którą jeszcze pamiętam, bo to dosyć wazna dla mnie marka. Fusion od Issey Miyake miało być zapachem, który otworzy nową linię i odetnie się od przeeksploatowanych serii L’eau d’Issey (cytrusowo-owocowo-wodno-drzewne) i Nuit d’Issey (balsamiczno-drzewno-przyprawowe). Moje wysokie oczekiwania dodatkowo rozbudziła postać Nathalie Lorson, która stworzyła kompozycję Fusion.

Ale do rzeczy - Fusion d’Issey są dla mnie niesamowicie problematyczne. Świadomie i celowo dostają ode mnie ocenę 5/10, bo są tak niejednoznaczne, że raz mogą zasłużyć na 8/10, a innym razem … na 2/10, w poniedziałek 7, w piątek 3 i odwrotnie. Niby nutach znajdziemy figę, mleczko kokosowe, rozmaryn, ambroksan i paczulę, ale - przysięgam na Roberta Makłowicza - prawie za każdym razem zapach mnie ten zapach jest tylko i wyłącznie rozmarynowo-syntetyczno-paczulową mieszanką ze śladową dozą kokosa i figi. Obecność ambroksanu, który ma czynić kompozycję bardziej nośną i przestrzenną, im nie pomaga.

Można by oczekiwać, że taki skład decyduje o tym, że jest to zapach letni, ale nic bardziej mylnego. Przynajmniej w ostrym słońcu i przy wysokiej temperaturze zapach owszem, jest nieco słodszy (kokosowo-figowy), ale po 15 minutach nie jest wyczuwalny nawet bliskoskórnie! Z kolei przy niższych temperaturach górę biorą rozmarynowo-paczulowe niuanse, które sprawiają, że Fusion jest zimne, zielone, morskie… wręcz, ekhm, “sportowe”, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. No i utrzymują się długo! Jeżeli ambroksan decyduje o zmienności, no to serio - dostaniecie ją tu. Raz trwałe, raz skandalicznie ulatujące ze skóry. Raz słodkie, raz wytrawne. Raz syntetyczne, raz ziołowo-ziemiste. Nie wiem, co o nich sądzić, a nawet napisanie tej recenzji i uporządkowanie obserwacji nie pomaga.

PS. Flakon jest przepiękny, o wiele ładniejszy niż wszystkie inne od japońskiego designera.
PS 2. Wersja Extreme jest bardziej trwała, mniej lotna, a przy tym bardziej oceaniczna i miętowa. Chyba nawet po prostu lepsza.

TL;DR. Inspirowane wulkanicznym żywiołem, w istocie z wulkanu Fusion tylko eksplozję niespełnionych oczekiwań marki. Niejednoznaczny (a może po prostu nijaki?) zapach, budzący skrajne odczucia. Moim zdaniem ani to "crowdpleaser", ani "head turner". To niepokojące, że tak niewiele mogę powiedzieć o tych perfumach.

Ocena: 5 / 10
Trwałość: 5 / 10
Projekcja: 5 / 10

Cena: 140 zł za 100 ml testera
Fragrantica:
Parfumo:
ptasznik1000 - #perfumyptasznika #perfumy 85 / 100 

Issey Miyake Fusion d’Issey (2...

źródło: comment_1644435037nLXkGLNgEIM3tRK1LTSmZj.jpg

Pobierz
  • 6
@ptasznik1000: okropny smród, pamietam jak pierwszy raz go użyłem w drogerii. To połączenie mdłego kokosa z ambroxanem + 30 stopni na zewnątrz. Na domiar złego, dosyć mocno dawał o siebie znać. Okropne przeżycie


@mekekeke: ano widzisz, dla mnie to mleko kokosowe jest minimalnie wyczuwalne i zupełnie nie było trwałe
Nie trafiłem jeszcze na żadnego isseya który by był noszalny, dobrej jakości i niesyntetyczny, generalnie nie mam uprzedzeń do marek, ale ta stanowi wyjątek.
@ptasznik1000: To jest ciekawe bo w moim przypadku zawsze mocno czuję w tych perfumach właśnie kokos. Ale nie taki wysuszony, a taki mleczno figowy. Niestety pomimo wielkiej miłości do marki Issey uważam, że to jedne z najgorszych perfum z tej stajni.

@chuckmls: A próbowałeś perfumy z linii Nuit d’Issey? Pulse of the night czy Austral expedition to naprawdę świetne perfumy. Obecne flankery L’eau d’Issey to bardzo często gra w ruletkę.