Wpis z mikrobloga

#zmijekk #coolstory #mindfuck

Za pierwszym razem nie poszło, bo

http://www.wykop.pl/wpis/6351896/kto-wysmarowal-zajebiste-coolstory-po-czym-przed-o/

Podejście drugie:

Na deszcz plusów nie liczę, bo zapewne najwyżej #nocnazmiana załapie się na tę opowiastkę

Jakiś czas temu piłem sobie piwko ze współlokatorem. Dzień jak co dzień, trochę oglądamy, trochę gramy, aż tu nagle moje źródło ambrozji wyschło. No nic, Liwko Liwko skocz po piwko, kolega jeszcze ma, a u mnie susza, a że godzina jeszcze ludzka, to i sklep czeka na mnie otworem, tyle, że sam muszę się do niego wybrać

Gwoli wprowadzenia: mieszkamy na zamkniętym osiedlu, pierdyliard bloków takich samych, a od wyjścia z osiedla jest ~50 metrów do sklepu. Z racji tego, że muszę minąć x takich samych bloków, moim wyznacznikiem jest rower przypięty w określonym miejscu do barierki

Zebrałem więc drużynę pierścienia i wyruszyłem w drogę.

Podczas powrotu, z pierwszego bloku w naszym osiedlu wyszedł pan ~50 lat z psem. Pies zaczął na mnie szczekać, więc odezwałem się do niego tymi słowy

- ej, pieseł, co się drzesz, krzywdy ci nie zrobiłem, a krzyczysz jakbym ci ostatnią porcję karmy zabrał.

Pies nie odpowiedział, za to odpowiedział jego właściciel, całkiem sympatycznie, wywiązała się rozmowa w stylu „w którym bloku mieszkasz, jak się mieszka, blebleble”

Szliśmy w tę samą stronę, więc człapałem sobie obrawszy azymut na mój blok i tak sobie rozmawialiśmy. W pewnym momencie patrzę – rower!

- Dziękuję panu za rozmowę, ale to moja klatka, więc zadzieram kiecę i lecę

Podchodzę do klatki, wklepuję kod, ale zamiast sympatycznej muzyczki na otwarcie zamka wita mnie dźwięk niczym z familiady i komunikat „ERROR”

Ok, jestem dziabnięty, wpisałem nie ten kod co trzeba.

Gdy wpisywałem po raz kolejny, z klatki wychodził jakiś ziomek, więc podziękowałem mu za otworzenie drzwi i dawaj, moje piętro, ostatnie drzwi po lewej w korytarzu, naciskam klamkę, wchodzę z zapitą mordą, siatą browarów, a tu…

Jakiś typ <~30l.> siedzi w kuchni (naprzeciwko wejścia) i wpieprza zupę. Zobaczył mnie i wstrzymał łyżkę w drodze do ust.

Patrzę na niego, kilka sekund ciszy minęło, a ja, chociaż nie mam w zwyczaju być aż tak wulgarny, zaskoczony mówię

-CO TY TU #!$%@? ROBISZ?!

Gość ewidentnie zdezorientowany, ja tym bardziej, bo wbijam do mieszkania, a tu jakiś obcy ziomek siedzi i je zupę jakby nigdy nic. Minęła chwila, po czym on, ewidentnie zaskoczony sytuacją odpowiada „pytającym głosem”

- M… mieszkam?

Mindfuck. Powoli patrzę w prawo…

To nie jest moja szafa.

Patrzę w lewo.

To nie są moje drzwi do łazienki.

Patrzę pod nogi.

To nie są buty mojego współlokatora.

Raz jeszcze spojrzałem na niego, po czym wybiegłem z mieszkania i pijany zmijekk w podskokach zaczął spieprzać z bloku.

Od tamtej pory jak tylko widzę tego „sąsiada” z bloku dalej, to kaptur na głowę, burak na mordę i „jak najdalej stąd jak najdalej chcę biec” ;/

TL;DR : Po kilku browarach, przez przypięty rower pomyliłem klatki i wpakowałem się blok dalej, po czym miałem pretensje do jakiegoś ziomka, że siedzi u siebie w mieszkaniu…

I uciekłem…
  • 12
@zmijekk: 4 rano - kręcę kluczem w zamku 'no otwórz się #!$%@?!!!', dłubię, dłubię, szarpię za klamkę i nic. Nagle się kapnąłem że dobijam się do sąsiada piętro niżej. Przy śniadaniu rozmowa ze współlokatorką - tej samej nocy, ze 2h wcześniej ona również dobijała się do tego sąsiada, tyle że ona skutecznie - otworzył i spytał w czym może pomóc. :)
@revolta: No właśnie. Wypadałoby przyjść dzień później, wyjaśnić co się stało i zostawić 4-paczek. To jest jedna z metod działania złodziei - łazisz po mieszkaniach i jak jakieś jest otwarte to wchodzisz na bezczela, bierzesz cokolwiek i uciekasz. Dobrze że nie dostałeś w dziób.