Wpis z mikrobloga

@AlvarezCasarez:

To stwierdzenie pasuje do jedynki. Gdzie w czwórce jest ta praca u podstaw? Gdzie droga środka? Pytam poważnie, bo przez pierwsze półgodziny dostajemy pseudointelektualną papkę o korposzambie, spłyconą walkę Tomasa z rzekomą schizofrenią, i simpowanie do dzieciatej laski z kawiarni niczym love story rodem z tureckich telenoweli - a powiem szczerze, że to IMO najlepsza część tego filmu :| .


W jedynce dominował gnostycyzm, walka ze złym systemem, wypowiadanie wojny całemu systemowi, uwalniamy wszystkich i nie bierzemy jeńców. Tutaj uwalniamy to, co dla nas ważne, to na czym nam zależy w naszym najbliższym otoczeniu. Nie wypowiadamy wojny całemu systemowi, walczymy o to, o co
  • Odpowiedz
  • 0
@murison Do 3/4 filmu jest całkiem ok, tzn wybrnęli naprawdę obronną ręką z tego jak można robić kontynuację po 3 części. Plus nowi bohaterowie są ciekawi i miło się ich ogląda.
Końcówka natomiast jest co najmniej głupia, przydługa i nudna.

Problem za to polega na tym, że... To nie jest Matrix. Tzn. ok, są tam pewne postaci z poprzednich części, ale go mógłby być każdy inny blockbuster. ¯_(ツ)
Ok, ciągle
  • Odpowiedz