Wpis z mikrobloga

#truestory #coolstory

Wracałam z kręgli. Trzeźwa, nieco zmęczona, załapałam się na ostatni tramwaj. Wizualnie dość sfatygowana. Rano nie zdążyłam umyć włosów, więc były średniej świeżości, japa też udręczona całym dniem i 10 godzinami przed komputerem. Generalnie stylówka typu nic specjalnego, a raczej „sporo złego”. Do tego obszerny płaszcz spod którego wystawała koszula zapięta pod szyję, i jakby było mało owinęłam się jeszcze po uszy szalikiem.

Zero seksapilu, wręcz seksapilu antyteza. Myślę, że sama wyglądałam jak gwałciciel albo chociaż jak kieszonkowiec.

Ale mam pewną słabość. Lubię chodzić z gołymi kostkami dopóki nie zaczną się mrozy. Skarpetki -stópki tego- śmego, przykrótkie spodnie i nic nie jest w stanie mnie przekonać, że powinnam nosić skarpetki do łydek. Prawdopodobnie wyglądam dość głupkowato, no ale to akurat świetnie koresponduje z moim sposobem bycia (głupkowatym). Więc wczoraj, pomimo tego, że tak szczelnie opatuliłam różnego rodzaju okryciami wierzchnimi, kostki miałam gołe. No i jechałam tramwajem zadowolona. Dochodziła północ, a ja bezpiecznie, środkiem komunikacji miejskiej, jadę prosto pod chatę (od przystanku autobusowego do domu mam mniej niż 100 metrów). Oparłam stopy o ścianę przede mną, chociaż gdzieś przez głowę przemknęło mi, że to jednak dość niekulturalne. NIGDY NIE IGNORUJCIE KINDERSZTUBY! Kilka przystanków przed swoim domem poczułam na sobie czyiś wzrok. A to już samo w sobie jest dziwne. Podobno niektóre panny mają ten automatyczny detektor wbitych w nie spojrzeń i wykorzystują to w podbojach. Ja nie ogarniam takich niuansów i chyba mam je nieco w dupie. No ale teraz czuję. Ktoś się lampi. Co za niepokojące uczucie. No ale już za chwilę mój przystanek, więc co ja się peniam.

Wysiadam.

Jestem renegatem (666 rebelia 666), więc przebiegam na czerwonym świetle. Ale ktoś biegnie za mną. I ja jestem pewna, że to biegną za mną nogi przyczepione do oczu, które się tak na mnie lampiły w tym #!$%@? tramwaju. Odwracam się. Widzę dość dużego mężczyznę z japą na której maluje się lekki/ średni stopień upośledzenia, po czym japa się otwiera i mówi:

- proszę pani, to fantastyczne, że pani taka tutaj opatulona, pozakrywana, a że ciepło takie bije od pani stóp, to cudowne, że pozwala pani mężczyznom takim jak ja odczuwać gorąc pani kostek. Czy ja mógłbym panią zaprosić na masaż? Na pewno zmarzły pani te stópeńki, the paluszki maluszki hehehehe.

Ja #!$%@?. Północ. Jestem pod chatą. Mam tłuste włosy i dręczy mnie upośledzony fetyszysta stóp. Oczywiście, teraz słucham głosu kindersztuby w głowie i zamiast powiedzieć mu, żeby #!$%@?ł, mówię:

- Nie, dziękuję, dobranoc.

A on coraz natarczywiej o tych paluszkach. Ale by je ssał i jadł z galaretką. I łapie mnie za rękaw skubany!

O, co to to nie.

Ja wiem, że upośledzeni prześladowcy są najgorsi. Bo przecież Leszek Pękalski z Bytowa. Więc w te pędy i w klasyczną #!$%@?ę! Brama mojej kamienicy już za 20 metrów. A ten mnie goni skurczybyk i słyszę tylko, jak mu tylko reklamówa szeleści. Na szczęście biegaczem jestem dobrym, a życiówka okazała się być sprzyjająca i drzwi na tzw. „studnię” były otwarte. Więc ja susem za drzwi i zamykam! A ten mi wsadza stopę w szparę i pcha bramę na mnie. I krzyczy: „Chcę jeść twoje palce mała #!$%@?, daj mi je zjeść!”.

Czuję się nieco obrażona, więc napinam go drzwiami w tą nogę i liczę, że boli. Palce już mi wsadził nawet między futrynę i pcha na mnie drzwi. Taki był kulturalny, przed chwilą na „Pani”, a teraz jestem już „małą #!$%@?ą”. Nawet wszyscy zboczeńcy są tacy sami. Mam sporo siły i to moment, w którym jestem wdzięczna sobie, że ostatnio zwiększyłam ciężar domowych hantelek do 2kg (tak, wiem chłopcy, to mało). Siłujemy się. Ja mu #!$%@?, on mi mała #!$%@?, poobgryzam ci paznokcie i pięty i tak się obrażamy ze 20 sekund. Wreszcie łup! Ciach! Zamknęłam drzwi.

Dyszy mi koleś za drzwiami, ale jestem bezpieczna, moje stopy też, wszystko super pięknie, nikt mi nie obgryzie paznokci i nie zrobi przymusowego pedikiuru. Już odchodzę i idę do klatki, gdy naglę słyszę, jak upośledzony fetyszysta stóp drze się jeszcze do mnie przez zamkniętą bramę:

„Wcale nie takie ładne masz te giry! Żebyś se nie myślała” .
  • 23
@padobar @bulbulator_nowej_generacji Nie zgłosiłam. W sumie nie wiem czemu, teraz to mi się wydaje zupełnie logiczne. Na pewno niebieskie paski by to ogarnęły, ja chciałam się tylko wysikać (wiecie jak to jest jak się człowiek trochę przestraszy) i nakarmić koty. Ale popełniłam wszystkie możliwe błędy z horrorów, brakowało tylko, żebym się próbowała się przed nim schować w szafie albo uciekać na piętro domu. Slashery nie uczo.

Dzisiaj rano myślałam o tym, żeby
@szatniarka: Kuzynka jak miała sytuację, że kiedy szła do pracy to śledził ją koleś i jak stanęła na światłach to coś głupiego zaczął gadać, to powiedziała mu, że zaraz zacznie krzyczeć i lepiej, żeby sobie poszedł. Podziałało. A no i działo się to też w Bytowie ;) Myślę, że warto byłoby w tej sytuacji zawołać sąsiadów. Może by mu dosadniej przetłumaczyli, że nie powinien komuś się pchać do domu.
Ok, napisałam o tym dość lajtowo i w dość prześmiewczy sposób bo chyba to moja metoda na radzenie sobie ze stresem, ale im dłużej o tym myślę, to coraz mniej mi do śmiechu. Gołe kostki w październiku - tyle wystarczyło, by koleś poczuł się zaproszony i miał wymówkę, żeby mnie śledzić i próbować zaatakować. Dla mnie nie ma lepszego argumentu przeciwko tej słynnej tezie, że "laski same się o to proszą" nakładając