Wpis z mikrobloga

Dobry wieczór Mireczki, chciałabym zameldować wykonanie zadania na #mirkowyzwanie! ()
Zadania miałam do wyboru takie:
1. Skorzystaj z ostatnich ciepłych dni i wybierz się na wycieczkę rowerową.
2. Zbuduj domek dla jeży.
3. Jesień to czas dojrzewania owoców. Zacznij robić domowe wino.

Na początku nie byłam zbytnio zachwycona zadaniami. Opcja nr 2 odpadała ze względu na brak narzędzi, materiałów i ewentualnego ogrodu, w którym można by taki domek dla jeży postawić (chociaż to bardzo ciekawe zadanie na przyszłość!) Zadanie nr 3 byłoby idealne, bo zawsze chciałam spróbować zrobić domowe wino, ale wyprowadzam się za 2 tygodnie i będę musiała wszystkie swoje tobołki tachać, więc raczej nie ma sensu dokładać w tym momencie butelek do bagażu. Trochę pech, zły moment.

Została opcja nr 1 i pomyślałam, łee, wycieczka rowerowa, nic ciekawego, przecież zjeździłam tą wyspę już wzdłuż i wszerz. Jeszcze pogoda w momencie przydzielania zadań była wręcz huraganowa, więc nie byłam zbyt optymistycznie nastawiona. Ale przyszła niedziela, o dziwo słoneczna i z niewielkim wiaterkiem, więc zmotywowana wyzwaniem wypożyczyłam rower i wybrałam się na wycieczkę.

No i właśnie. Jako, że niedługo stąd wyjeżdżam, było to moje swoiste pożegnanie z tymi bardziej odległymi od miasta częściami wyspy, bo wątpię, żeby zdarzyła się jeszcze okazja, by zrobić podobny wypad. Spędziłam łącznie 4 godziny jeżdżąc rowerem (dokąd się dało), dalej spacerując, zbierając muszelki, robiąc zdjęcia i kontemplując ostatnie 3 miesiące, które tu spędziłam.
Wyjazd na tą wyspę to była taka moja wersja „rzucenia wszystkiego i wyjechania w Bieszczady”, odpoczęłam tu niesamowicie, mogłam skupić się na sobie i na robieniu rzeczy których lubię, odetchnąć. Do tego poznałam życzliwych ludzi i zyskałam odrobinę wiary w siebie.
Więc dzisiejsza wycieczka rowerowa była dla mnie bardzo nostalgiczna i w pewnym sensie podsumowująca ten krótki rozdział w moim życiu. Lato się skończyło i chociaż tutaj nie ma typowych oznak jesieni, takich jak złote, spadające z drzew liście, to jednak cała wyspa jest dużo spokojniejsza, cichsza i ma swój jesienny urok, który natchnął mnie do tych wszystkich, odrobinę smętnych przemyśleń.
Także dziękuję #mirkowyzwanie za to zadanie, tego właśnie mi było trzeba! :D

W komentarzach wrzucę więcej zdjęć z wypadu. Z góry przepraszam, za taką rozwlekłą relację. :3
psylocybina - Dobry wieczór Mireczki, chciałabym zameldować wykonanie zadania na #mir...

źródło: comment_16351070999KuP1HppiScQvPHm6rLCfF.jpg

Pobierz
  • 33
  • Odpowiedz
@Kodzirasek: Nie biorę i nigdy nie miałam okazji spróbować. Ale kiedyś mnie ten temat dość mocno interesował, stąd chyba ten nick. :D

@zawisza: @geuze: Wyspa nazywa się Juist. To ta obok Norderney. W sumie na zdjęciu nr 3 widać właśnie Norderney w tle. :D
  • Odpowiedz
@psylocybina: z tego co wiem to oni jedni z drugich się trochę śmieją. Szczególnie na Norderney, że tam nawet telewizor ci wozem konnym dowiozą XD Naprawdę pięknie tam jest, powolne tempo życia, za dwa lata planuję sobie tam dłuższy pobyt.
  • Odpowiedz
@geuze: Haha, no, też już słyszałam od ludzi z Norderney, że najciekawszym miejscem na Juist jest plaża z której widać ich wyspę. xD
Ja w sumie byłam na Norderney na jednodniowym wypadzie, ale o dziwo wolę Juist, właśnie dlatego, że to takie zadupie. Cała wyspa ma może z kilometr szerokości, z czego połowa to plaża, jak się stanie na wydmach to widać morze z dwóch stron. :D Norderney ma już jednak
  • Odpowiedz
A co porabiałeś na Norderney? Na długo byłeś? :)


@psylocybina: na weekend. Żona tam kiedyś pracowała z koleżanką. Tę właśnie koleżankę odwiedzaliśmy - ona tam zapuściła korzenie, pohajtała się z Niemcem i sobie żyją ( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz