Wpis z mikrobloga

Echhh. Widzę, że chyba jednak nie wyrwiemy się z cyklu trenerów Legii i znowu trzeba będzie przechodzić przez to samo. Jedynym w ostatnich sześciu sezonach, który przetrwał jesień, był Vuković, który po dwóch porażkach z rzędu, w tym z Lechią, uratował się w meczu z Lechem po przerwie na kadrę. Ostatnią nadzieją, żeby zacząć to ratować, jest powtórzenie tego scenariusza.

Już z Rakowem miała być ostatnia szansa. Teraz z Lechią już naprawdę ostatnia. Z Lechem będzie ta naprawdę, naprawdę ostatnia. Ewentualnych -15, nawet przy dwóch zaległych meczach, nie wytrzymamy. W większości sezonów, kiedy był słaby start, gonienie zaczynało się od mniej więcej 10 punktów i/lub zmiany trenera. Teraz nie ma dodatkowych 7 kolejek, ale w pewnym sensie są dodatkowe 4. Bez wchodzenia w większe kalkulacje, do końca jesieni trzeba trochę zbić tę stratę. Nie wierzę, że będziemy przegrywać w nieskończoność, a postawieni już całkowicie pod ścianą, zwykle potrafiliśmy się odbić. Ryzyko jednak jest spore i nie ma gwarancji, że tym razem znowu się uda.

Sam mecz z Lechią był taki, że nie mieliśmy w nim nic do powiedzenia. Z Wisłą, Śląskiem i Rakowem można było chociaż nie przegrać. Z Radomiakiem była katastrofalna druga połowa, ale też można było zrobić więcej. Tutaj nie było takiej możliwości. Nie przy tak grającej Lechii i naszej dyspozycji. Wynik i tak jest lepszy od tego, co zobaczyliśmy.

Jak spojrzymy na same gole, to można powiedzieć, że były głupio stracone, czyli rzut wolny po niepotrzebnym faulu, strzał z dystansu i rykoszet oraz oddanie piłki rywalowi pod swoim polem karnym. Tylko że same gole nie pokazują wszystkiego. Akurat z tych akcji, w których Lechia nas rozklepała, nie było goli. A to były sytuacje znacznie bardziej niepokojące, pokazujące, jak bardzo odstawaliśmy. Nieumiejętność zachowania czystego konta w lidze od wielu spotkań to jedno, ale dziś nie mogliśmy tego uniknąć. Żałować należy głównie poprzednich meczów, gdzie była szansa, ale braliśmy się do roboty za późno i nieskutecznie. Tutaj nie dojechaliśmy nawet przez moment, a brak skuteczności w tym przypadku nas nie dotyczył, bo nawet nie było czego zmarnować.

Ciężko powiedzieć, co kierowało Michniewiczem przy wyborze składu. Pomysł z Mladenoviciem bez formy i Skibickim na wahadłach już przed meczem wyglądał na chybiony. Raczej spodziewałem się powrotu do czterech obrońców i Kastratiego oraz Muciego na skrzydłach. Dziś Lopes i Muci byli właściwie niewidzialni. Jako podwieszeni napastnicy mieli raptem po kilka kontaktów z piłką przez 45 minut. Ok, w pierwszej połowie dwa razy udało się otworzyć prawe skrzydło, z czego raz wszedł tam Slisz, a raz Lopes, ale na tym koniec. Nikt nie był w stanie wyprowadzić piłki na tyle, aby ona do nich regularnie docierała. Po wejściu zawodników „czwartkowych” wyglądało to minimalnie lepiej, ale ten okres (większość drugiej połowy) i tak przegrywaliśmy wyżej, czyli 0:2.

Jeszcze w miarę rozumiem pozostawienie w składzie dotychczasowych obrońców i nawet bramkarzowi też dałbym spokój, bo Miszta i tak kilka razy nas uratował. Natomiast obrońcy mocno zawiedli i teraz wyglądam idiotycznie z tekstem po Leicester o powołaniach do kadry. Jeden mecz nie powinien tego zmieniać, ale oceniając tylko te 90 minut, każdy z nich swoje zawalił, z czego całkiem sporo niestety Nawrocki. To tylko pokazuje, że dzisiaj nic nie funkcjonowało. Skład był całkowicie nietrafiony, ale większość tych zawodników stać na lepszą grę, nawet jeżeli odstają piłkarsko lub są zmęczeni, to nie powinni dać się aż tak stłamsić. Od początku było widać, że jeśli nic się nie zmieni, to będą problemy. Nie wystarczyło przetrwać trudniejszy moment, bo ten trudniejszy moment był cały czas. Doceniam grę Lechii, ale przez długi czas nie byliśmy w stanie wyjść z połowy, a to jest kompromitacja z naszej strony, nawet tym składem.

Trzy dni temu nie mieliśmy lepszego składu od Leicester, ale wygraliśmy z nimi sposobem i odrobiną szczęścia. Tego sposobu brakuje mi na ligę. Mimo że Kaczmarek jest krótko w Lechii, mniej więcej wiadomo już, jak ona gra. Na to wszystko można było się przygotować i nie można było być zaskoczonym. Kilka razy udało nam się wyjść spod ich pressingu, tylko co z tego, skoro nie było komu wykorzystać stworzonej przestrzeni. Nie zrobią tego Pekhart ani Lopes, którzy są za wolni, ani Skibicki, który jest za słaby. Tymczasem po drugiej stronie pozostawał Muci, kompletnie bez gry, bo prawie wszystko pchaliśmy prawą stroną. W dodatku zaryzykuję stwierdzenie, że Nawrocki i Mladenović mają lepsze wyprowadzenie niż Jędza i Skibicki, a jednak męczyliśmy tych drugich, zamiast tych pierwszych. Naprawdę nie mogę zrozumieć, co próbowaliśmy zrobić w pierwszej połowie.

W drugiej wyglądało to trochę inaczej, bo weszli piłkarze, którzy lepiej wiedzą, co chcą zrobić z piłką, biorą odpowiedzialność i są nieco skuteczniejsi w pojedynkach. Tylko tu kolejne rozczarowanie – nie byli oni w stanie odrobić strat, a wynik stał się wręcz jeszcze gorszy. I tak mieliśmy naprawdę niezły rezultat z pierwszej połowy, bo graliśmy tragicznie, a było tylko 0:1 i wszystko do odrobienia. Skończyło się to jednak kolejnym dramatem.

Stałe fragmenty gry to temat, który powraca co mecz. Wydawałoby się, że to powinno być łatwe do wypracowania, a także do wykonania, jeżeli ma się trzech wysokich obrońców i napastnika. Brakuje trochę wykonawcy, ale Mladenović, Muci, Josue powinni prezentować przynajmniej przyzwoity poziom i są podstawy, żeby od nich tego wymagać. Można grać najgorszy ściek, ale strzelić ze stałego fragmentu i zmienić całkowicie przebieg meczu lub nawet zapewnić sobie w ten sposób punkty. Mocno utrudniamy sobie w ten sposób sprawę i musimy mocno się namęczyć, żeby strzelić, podczas gdy innym wystarczy porządnie kopnąć stojącą piłkę i znaleźć się odpowiednio w polu karnym. Nawet jedyny gol ze stałego fragmentu w tym sezonie, to i tak jest rozbudowane rozegranie, a nie strzał po dośrodkowaniu. Teraz paradoksalnie i tak te statystyki ulegną poprawie, bo strzeliliśmy z rzutu karnego, ale dobrze wiemy, że w żaden sposób nam to nie pomaga, zwłaszcza że karny był lekko naciągany.

Zastanawiam się cały czas, skąd to wszystko się bierze. Najłatwiej powiedzieć, że to przez grę w pucharach, zmęczenie i tak dalej. Cóż, w ostatnich latach nie graliśmy jesienią co trzy dni, trzeba się tego nauczyć i pewnie nie zrobi się tego od razu. Ale to nie wyjaśnia wszystkiego. Na porażki ze Śląskiem i Rakowem puchary nie miały żadnego wpływu. Bezpośrednio mogły mieć na Wisłę i Lechię, na Radomiaka moim zdaniem raczej nie. Okazało się, że w lidze jest odwrotnie niż myślałem. Pokonaliśmy tylko dwa ostatnie, najsłabsze zespoły w lidze, oraz Wisłę Płock, która na wyjazdach ma już komplet 6 porażek. Każdy, kto prezentował choć trochę wyższy poziom od nich, od razu nas ogrywał. Zamiast żeby gra z lepszymi w lidze była naszym atutem, my mamy z nimi największe problemy (ze słabszymi też, ale to przynajmniej kończyło się zwycięstwami).

Mecz z tak grającą Lechią był idealny pod to, żeby zagrać podobną defensywkę jak w pucharach i zaskoczyć ich sposobem. To samo trzeba było zrobić z Wisłą i Śląskiem, też ofensywnymi zespołami. Trzeba było, ale tak się nie stało. W tej chwili jesteśmy w zbyt słabej formie by prowadzić grę, a jak już mamy grać brzydko, to chociaż miejmy coś z tego. Trzeba przetrwać okres gorszej formy, nawet grając antyfutbol, ale przynajmniej mając jakiś pomysł. W taki sposób jak dzisiaj, na pewno się nie odbudujemy.

Michniewicz w poprzednich klubach nie był w stanie wytrwać zbyt długo, jego metody działały na krótką metę. W młodzieżówce skuteczności wystarczyło na pierwszy cykl, drugie eliminacje zostały przegrane. W lidze wszystko działało do kwietnia, od meczu z Pogonią mamy serię słabych meczów, z których te wiosenne przynajmniej nie były przegrywane, ale jesienią wyniki są już nieakceptowalne. Gdyby nie puchary, sam bym stwierdził, że to już koniec i nie da się nic zrobić. One jednak pokazują, że można. Slavia, Spartak i Leicester nie pokonują się same. Nie jest tak, że losowa osoba na ławce byłaby w stanie zrobić takie wyniki. Natomiast od Michniewicza trzeba oczekiwać, żeby zespół prezentował chociaż jakieś minimum przyzwoitości w lidze. Być może część zawodników miała życiówkę w zeszłym sezonie i już tego nie powtórzy, ale zadaniem trenera jest sprawienie, aby nadal byli oni chociaż pożyteczni. Nawet jeżeli wytykamy palcami jednego czy drugiego piłkarza, to przede wszystkim zespół jako całość nie funkcjonuje, a to od razu kieruje nas w stronę trenera, który ich na ten mecz ustawił i przygotował.

Teoretycznie to jest dno i nie może być już gorzej, jest to moment do odbicia się. Tylko że jest jeden zespół w lidze, który może zrobić nam to samo co Lechia. Jest to Lech, z którym gramy za dwa tygodnie. Wracając do początku – nie mamy wyjścia, został nam tylko wariant Vuković 2019. Jeżeli to się nie wydarzy, to sytuacja będzie już ekstremalna. Zakładam, że taki stan nie może trwać wiecznie, ale trzeba działać, żeby jak najwięcej zmienić i poprawić przez przerwę. Będą tylko dwa mecze reprezentacji, a mecz ligowy dopiero w niedzielę. Nie chcę dopuszczać żadnych wymówek ani usprawiedliwień. Michniewicz doprowadził do tego, że jego ostateczną weryfikacją będzie mecz z drużyną w aktualnie najlepszej formie w lidze, który musi wygrać. Chyba że zdąży polecieć wcześniej, wtedy będzie mógł mieć do siebie pretensje o to, co zrobił w poprzednich meczach.

Znowu trzeba się cieszyć z nadejścia przerwy na kadrę, co jest dziwnym uczuciem (nie lubię tego okresu). Nawet nie bardzo będę chciał, żeby szybko zleciał. Jedno jest pewne, już za dwa tygodnie będzie się działo, a potem wcale nie mniej (Neapol i Gliwice). Pozostało już tylko liczenie na to, żeby w tym najtrudniejszym momencie karta się odwróciła.

#kimbalegia #legia
  • 12
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Kimbaloula: Czy Legia waszym zdaniem ma jakiś abonament na mistrzostwo Polski? Już tu mówiłem, że różnice między drużynami w ekstraklasie są ekstremalnie niewielkie i to najczęściej przypadek decydował o wygranej w lidze. Przecież nawet jak Legia wygrywała to na ogół 2-3 punktami, gdzie jeden spalony, jeden karny niepodyktowany albo podyktowany mógł wszystko zmienić. Kibice Legii powinni się pogodzić, że nie będą rok w rok wygrywać mistrzostwa. Ten rok ewidentnie należy
  • Odpowiedz
Zastanawiam się cały czas, skąd to wszystko się bierze.


@Kimbaloula: ja nie lubię iść w p--------o o zaangażowaniu, nawet jeśli musi być w tym trochę prawdy. Broniąca siódemka nie potrafi wychodzić spod pressingu, to jest przyczyna takiej pierwszej połowy. Czemu? Nie wiem, ale naprawdę r---------a mnie to jak widzę jak zawodnicy Niecieczy potrafią nie zesrać się mając przeciwnika metr od siebie i zamiast lagować, podać do kolegi który pokazuje się do gry. U nas nie ma ani opanowania ani chęci do pokazania się. Podejście pressingowe przeciwnika = laga. Tak już było w zeszłym sezonie ale nikt tego nie zauważał bo Pekhart koniec końców zawsze wsadził xD

W meczu z taką Lechią powinno to wyglądać tak, żę Miszta podaje do Wieteski i zaczyna się pressing przeciwnika. Wieteska podaje do Slisza który mu od razu odgrywa (bo jest pressowany, plecami do bramki), Wieteska zagrywa do Jędrzejczyka. Jędrzejczyk do Skibickiego, Skibicki znajduje pokazującego się Slisza/Charatina a ten daje lagę za obronę do Muciego/Kastratiego (no sory, Lopes to nie 10) - bo z racji pressingu jest 3v3 w obronie. Robisz tak 3 razy i masz gola, jesli przeciwnik sie nie ogarnie i nie zacznie cofać. No ale jako że gra przeciwko Legii to wygląda to tak że pressowany wahadłowy laguje na oślep i tyle z posiadania
  • Odpowiedz
W młodzieżówce skuteczności wystarczyło na pierwszy cykl, drugie eliminacje zostały przegrane


@Kimbaloula: Trzeba mu oddać, że gdyby nie zmiana zmiana zasad w trakcie przez kowida to miałby baraże tak jak 2 lata wcześniej. Ze słabszym składem.
@tyrytyty: nie trzeba super kandydata, Michniewicz z tego nie wyjdzie. Każdy nowy trener da świeżość przynajmniej, najlepiej wziąć kogoś do końca sezonu, a od lata ktoś przemyślany.
  • Odpowiedz
@CzaryMarek: Generalnie to tak, 8/10 mistrzostw w ostatnich latach daje nam prawo do takiego myślenia.
@WHlTE: A ja się nie zgodzę. Jak nie Czerczesow lub inny ogarnięty trener z zagranicy to wolałbym, żeby Czesio został. Sorry, ale Stokowca nam tu nie trzeba
  • Odpowiedz
@CzaryMarek: A kto mówi o abonamencie? Taki jest cel co roku, a gdy się oddala, to jest nerwowo.

Puchary mogły być wytłumaczeniem wczoraj, a co nim było po porażkach ze Śląskiem i Rakowem?

Nie jestem fanem odpuszczania meczów, nie po to się awansuje do LE, by potem odpuścić mecz z Napoli. Rok temu odpuszczenie Benfiki przez Lecha było absurdalne. Jak dla mnie trzeba mocniej rotować jeśli jest problem fizyczny, po
  • Odpowiedz
@WHlTE: Rozumiem o co chodzi, ale czytałem komentarze, że dawał radę i że zwolnienie było zupełnie bez sensu. Nawet jeśli nie od razu, to docelowo byłby ciekawy kierunek.
  • Odpowiedz
@tyrytyty: Trochę też wspomniałem o tym wychodzeniu spod pressingu. Dla mnie wyprowadzanie piłki Skibickim to nieporozumienie. Muszę się jeszcze przyjrzeć, ale brakowało mi Charatina w grze. Wieteska, Nawrocki, Charatin, Muçi, już nawet ten Mladenović i moim zdaniem pójdzie to lepiej niż z Jędzą, Sliszem i Skibickim. Nawet lagę można dać normalną, a nie na oślep, żeby Pekhart utrzymał na połowie przeciwnika i reszta podeszła wyżej. Jak nie jesteśmy w stanie
  • Odpowiedz
Generalnie to tak, 8/10 mistrzostw w ostatnich latach daje nam prawo do takiego myślenia


@miki4ever: Przecież widać, że w tym sezonie Legia nie ma w sposób oczywisty najlepszego składu. Ja myślę, że jednak Lech ma mocniejszą pakę, Raków porównywalną, a w tych poprzednich latach jednak kogo by nie zapytać to wskazałby na Legię bez większych wątpliwości.

Puchary mogły być wytłumaczeniem wczoraj, a co nim było po porażkach ze Śląskiem i
  • Odpowiedz