Aktywne Wpisy
Ernest_ +66
ApuApustaja +11
Jeśli chodzi o aferę z czołgami t55 to mogę to podsumować następująco. Jak ktoś czytał sztukę wojny to wie jak ważne jest zmylenie przeciwnika tak aby ten myślał że jesteś słabszy.
Rosjanom to świetnie wychodzi. Wystarczy przeanalizować wypowiedzi Wolskiego o kończących się rakietach, czołgach o agentach rosyjskiego wywiadu którzy zbierają elektronikę po śmietnikach itd.
Rakiety się nie skończyły, były regularnie używane do ataków na obiekty cywilno-strategiczne, na telegramie cały czas są filmiki
Rosjanom to świetnie wychodzi. Wystarczy przeanalizować wypowiedzi Wolskiego o kończących się rakietach, czołgach o agentach rosyjskiego wywiadu którzy zbierają elektronikę po śmietnikach itd.
Rakiety się nie skończyły, były regularnie używane do ataków na obiekty cywilno-strategiczne, na telegramie cały czas są filmiki
Czy dla istnienia państwa konieczne jest posiadanie obywateli lub terytorium?
Prześledźmy kilka przykładów, nie tak całkiem wymyślonych, jak będzie oczywiste.
Państwo posiadające obywateli, ale bez terytorium:
polski rząd na uchodźstwie, który uważa się za obywateli dawnej Rzeczypospolitej, ale nie posiada terytorium.
Państwo z terytorium, ale bez obywateli:
wydaje się, że tak jest w przypadku Antarktydy, chociaż istnieje pewien reżim prawny jej użytkowania, żaden człowiek nie otrzymał jeszcze praw obywatelskich.
Państwo bez obywateli i terytorium:
kiedy dyskutowano o przyszłym państwie żydowskim, proponowano wiele jego lokacji, i choć nie miało ono jeszcze obywateli, nie brakowało aktywistów i zwolenników.
Można przedstawić analogię, w dawnych czasach wydaje się dość absurdalny pomysł przedsiębiorstwa bez pracowników i kapitału, ale dziś puste firmy-wydmuszki stanowią raczej regułę niż wyjątek. Ciekawe, że dzisiejsze wyobrażenia o przyszłości obejmują również zniknięcie figury właściciela.
Czy Andora, San-Marino, i inne Lichtensteiny i odległe wyspy, które uważają się za państwa, są nimi naprawdę. Oczywiście, że nie. Watykan jest nominalnym terytorium eksterytorialnym siedziby głównej religii światowej, a nie państwem.
Kolejnym wspierającym trendem rozwadniania pojęcia państwa jest pojawianie się wielu nieuznawanych terytoriów, a także granic, które choć istnieją w rzeczywistości, nie są uznawane za takie.
Nietrudno sobie wyobrazić, że w przyszłości państwa będą się mnożyć z obecnych 200, co już jest oczywistą przesadą, do tysięcy i milionów.
Pięciu mężczyzn spotkało się i napisało deklarację niepodległości, która nie jest sprzeczna z światowymi zasadami demokracji promującej dziś. Wysyłają prośbę o uznanie do ONZ, a 99% istniejących państw natychmiast udziela im poparcia - im więcej państw, tym mniej realnych rywali. Uciekają z dotychczasowego państwa, ponieważ zostaną natychmiast uwięzieni jako separatystyczni ekstremiści. Ale udzielają im azylu w innym kraju i dzięki reżimowi podwójnego obywatelstwa rekrutują do siebie sto tysięcy obywateli. Teraz mamy już półuznawane państwo o średniej wielkości populacji. Jeśli ich system podatkowy będzie atrakcyjny, mogą nawet mieć gospodarkę.
Jaka będzie wtedy różnica między tymi nowymi państwami, kościołami i innymi sektami, firmami i korporacjami, a nawet rodzinami. Wszystkie mają swoje wewnętrzne zasady i kontrolę nad pewnymi zasobami, mechanizm pozyskiwania nowych członków i wykluczania osób obcych.
Są to po prostu różne domeny, bez żadnej hierarchii, ze złożonym krzyżowaniem się interesów i władzy między sobą.
I nie jest to sytuacja odległa historycznie, pewne analogie można dostrzec w Świętym Cesarstwie Rzymskim narodu niemieckiego, gdzie były pewne państwa (korony), pewne terytoria kościelne (biskupstwa), posiadłości rodowe (suwerenne księstwa), wolne miasta itd. Albo w strukturze kolonialnych Indii czy Chin.