Wpis z mikrobloga

731. Nowy Lewiatan. #filozofia #futurologia

Czy dla istnienia państwa konieczne jest posiadanie obywateli lub terytorium?

Prześledźmy kilka przykładów, nie tak całkiem wymyślonych, jak będzie oczywiste.

Państwo posiadające obywateli, ale bez terytorium:
polski rząd na uchodźstwie, który uważa się za obywateli dawnej Rzeczypospolitej, ale nie posiada terytorium.

Państwo z terytorium, ale bez obywateli:
wydaje się, że tak jest w przypadku Antarktydy, chociaż istnieje pewien reżim prawny jej użytkowania, żaden człowiek nie otrzymał jeszcze praw obywatelskich.

Państwo bez obywateli i terytorium:
kiedy dyskutowano o przyszłym państwie żydowskim, proponowano wiele jego lokacji, i choć nie miało ono jeszcze obywateli, nie brakowało aktywistów i zwolenników.

Można przedstawić analogię, w dawnych czasach wydaje się dość absurdalny pomysł przedsiębiorstwa bez pracowników i kapitału, ale dziś puste firmy-wydmuszki stanowią raczej regułę niż wyjątek. Ciekawe, że dzisiejsze wyobrażenia o przyszłości obejmują również zniknięcie figury właściciela.

Czy Andora, San-Marino, i inne Lichtensteiny i odległe wyspy, które uważają się za państwa, są nimi naprawdę. Oczywiście, że nie. Watykan jest nominalnym terytorium eksterytorialnym siedziby głównej religii światowej, a nie państwem.

Kolejnym wspierającym trendem rozwadniania pojęcia państwa jest pojawianie się wielu nieuznawanych terytoriów, a także granic, które choć istnieją w rzeczywistości, nie są uznawane za takie.

Nietrudno sobie wyobrazić, że w przyszłości państwa będą się mnożyć z obecnych 200, co już jest oczywistą przesadą, do tysięcy i milionów.

Pięciu mężczyzn spotkało się i napisało deklarację niepodległości, która nie jest sprzeczna z światowymi zasadami demokracji promującej dziś. Wysyłają prośbę o uznanie do ONZ, a 99% istniejących państw natychmiast udziela im poparcia - im więcej państw, tym mniej realnych rywali. Uciekają z dotychczasowego państwa, ponieważ zostaną natychmiast uwięzieni jako separatystyczni ekstremiści. Ale udzielają im azylu w innym kraju i dzięki reżimowi podwójnego obywatelstwa rekrutują do siebie sto tysięcy obywateli. Teraz mamy już półuznawane państwo o średniej wielkości populacji. Jeśli ich system podatkowy będzie atrakcyjny, mogą nawet mieć gospodarkę.

Jaka będzie wtedy różnica między tymi nowymi państwami, kościołami i innymi sektami, firmami i korporacjami, a nawet rodzinami. Wszystkie mają swoje wewnętrzne zasady i kontrolę nad pewnymi zasobami, mechanizm pozyskiwania nowych członków i wykluczania osób obcych.

Są to po prostu różne domeny, bez żadnej hierarchii, ze złożonym krzyżowaniem się interesów i władzy między sobą.

I nie jest to sytuacja odległa historycznie, pewne analogie można dostrzec w Świętym Cesarstwie Rzymskim narodu niemieckiego, gdzie były pewne państwa (korony), pewne terytoria kościelne (biskupstwa), posiadłości rodowe (suwerenne księstwa), wolne miasta itd. Albo w strukturze kolonialnych Indii czy Chin.
źródło: comment_1632987882gGFHoKidofWDixJTslV93i.jpg