Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
tl;tr Jestem na emigracji i jestem bardzo smutny, samotny i czuję, że jestem mega zagubiony.

A teraz właściwe wyznanie.

Od kilku lat jestem na emigracji. Przed emigracją miałem kilku przyjaciół, paru dobrych znajomych. Czasami się spotykaliśmy, widywaliśmy się w pracy, po pracy. Dzwoniliśmy do siebie pogadać. Pomagaliśmy sobie. Było normalnie.

Potem wpadłem razem z różowym paskiem na pomysł aby wyjechać za granice. Wszystko z pozałatwialiśmy i wyjechaliśmy. Na początku było ciężko. Wiadomo, problemy językowe, trochę problemów z biurokracją, potem przyszedł czas na znalezienie pracy. Łatwo nie było ale sie udało. Praca nie była najlepsza ale coś tam zarobiłem, niestety kosztem czasu wolnego. Praca od 12 do 22 albo i dłużej, wiec coraz rzadziej widywałem się różowym. Dni były coraz cięższe. Kłóciliśmy się. Oboje czuliśmy się samotnie. Wiec wpadliśmy na pomysł aby kupić psa. Psiak poprawił trochę sytuacje. Każdy miał zajęcie jak tego drugiego nie było w domu. Pies zmotywował nas do aktywniejszego wykorzystywania wspólnie spędzonych dolnych dni. I wszystko zaczęło się układać. W końcu zmieniłem prace, pracujemy w podobnych godzinach. Mamy dużo czasu dla siebie. Zarabiamy sporo. Odkładamy hajsy. Mogło by się wydawać ze jest wszystko git. Ale… wróciło uczucie samotności. Jesteśmy tylko my. Nasza trójka. Ja różowy i pies. Ona spotyka się w wolnym czasie z przyjaciółka, a ja nie mam z kim. Każda wolna chwila to towarzystwo jedynie różowej i pas… nie mam do kogo gęby otworzyć. Starzy znajomi zostali w Polsce. Nie mamy kontaktu. Nowi znajomi się nie pojawili.

Cały czas brakuje mi aby z kimś tak po męsku pogadać. Wyjść na piwko. Spotkać się. Ponarzekać na świat który nas otacza… niestety nie mam z kim. Cały czas mam wrażenie ze jestem sam. Powoli nie mam ochoty przebywać z psem i różowym bo każdy dzień z nimi jest taki sam. Ale nie mam nikogo innego żeby się z nim spotkać.

Są niby jacyś ludzie w pracy. Większość traktuje mnie jak obcokrajowca. 2 kolesi nawet jest spoko, ale tylko jako kolega z pracy. Na tematy związane z praca jest o czym pogadać. O rzeczach prywatnych nie gadamy. Ich nie interesuje coby mnie. Jak się mam. Bywa ze jak słyszę co oni robili w weekendy, z kim się spotkali w weekendy, jak byli razem ze znajomkami tu i tak to chce mi się płakać.

Często zreszta to robię. Jak jestem sam w domu. Czy z psem na spacerze… to płacze. Niby w pracy pare razi słyszałem ze jestem pozytywnym gościem, ale to pozory. Udawania.

Nie wiem jak sobie z ta dziwna samotnością poradzić. Wydaje mi się ze jak dalej tak będzie to to się złe skończy. Z drugiej strony wydaje mi się ze powrót do polski niczego nie zmieni bo tam tez w zasadzie już nikogo znajomego nie mam.

Zostałem sam w mieście pełnym ludzi.

#smutnazaba

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #614b376b6c22e7000a639840
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: LeVentLeCri
Wesprzyj projekt
  • 6
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania znajdź znajomych. Nie wiem gdzie jesteś za granicą ale często są grupy na FB typu expats in... ,(Albo na Reddit) i wiele osób czuje się samotnie. Może nie będzie z tego wielkich przyjaźni ale zawsze fajnie do kogoś nowego gębę otworzyć :) Meetup też czasem prężnie działa. No i wykopiwo istnieje.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: potwierdzam to co mówi koleżanka. Najlepiej grupy expatowe. Miejscowi często mają znajomych od dzieciństwabi trudno się wbić w taką grupę a expaci są sami. Często można tam poznać nardzo ciekawe osoby z różnych środowisk.
  • Odpowiedz