Wpis z mikrobloga

Z takich największych przypałów:

Kiedyś przed treningiem na siłowni wstąpiłem do sklepu i kupiłem kilka rzeczy do domu by po treningu nie zatrzymywać się już tylko prosto do domu.
Jako że czasowo szybko się wyrobiłem ze wszystkim to tak z 15:10 byłem już na siłowni.
Na mieście było trochę korków i osoby co zawsze są tak na 15 były tak 15:30 - 15:45.
Ja już sobie spokojnie skończyłem rozgrzewkę i cisnę plan po kolei.
W międzyczasie 2 dziewczyny przyszly ćwiczyły i coś tam słyszałem jak gadają że przed korytarzem coś w #!$%@? śmierdzi.
Ćwiczę sobie dalej, skończyłem trening i wchodzę na szatnię i dostaję takiego strzała smrodu, że aż w oczy zaszczypało xD
Im bliżej mojej szafki tym stężenie większe, no #!$%@?ło okrutnie.
W pierwszej chwili pomyślałem, że to moje buty ale no niemożliwe bo gdyby tak waliły to w pracy by ludzie poumierali łącznie ze mną.
No nic pozbierałem mandżur, przebrałem się i dzida żeby mnie przypadkiem nikt nie widział.
Po przyjeździe do domu rozpakowuję torbę i znalazłem...
Okazało się że wziąłem ser pleśniowy jakiś Limpburger i to on tak śmierdział xD
Zapakowałem go do 2 pojemników plastikowych i dalej go było czuć co mnie zdziwiło bo w sklepie nie było czuć by śmierdział.
Najlepsze jest to że po 2 dniach jak poszedłem znów na trening to jeszcze lekko go czułem mimo że na szatni były wszystkie okna pootwierane ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#silownia trochę #mikrokoksy #przypau