Wpis z mikrobloga

@hankel: syrop jest sztosik bo używasz sporo mięty więc szybciej problem znika a syropek dobrze się przechowuje i można sobie zimą zrobić modżajto na wspomnienie lata. Tylko wszystkie przepisy jakie widziałam dość długo zajmują
@hankel: Ogólnie, to polecam ten artykuł:
https://facetznozem.com/2012/02/tabouleh-takie-jakie-byc-powinno/

Bo tabouleh to nie sałatka z kuskusu, z dodatkiem pomidora, ogórka, względnie papryki, i cebuli. O nie. To wielka, obłędnie pachnąca sterta mięty i pietruszki, podsycona kwaskowatością cytryny, podbita stanowczością pomidora i świeżością ogórka, wreszcie – oprószona kuskusem. Fantastyczne rozwiązanie zarówno na jerozolimski upał, jak i na środkowoeuropejską zimę. W dodatku – łatwe, aż wstyd.


Mięta to IMO wręcz podstawa dobrego tabbouleh. Nadaje niesamowicie
@hankel: Spoko :) Ale raitę też sobie zrób na spróbowanie. Wystarczy jogurt, pokrojone w kostkę ogórek i pomidor, posiekana mięta (choć czasami używa się też właśnie kolendry), szczypta soli. Warto też dać odrobinę kuminu.
Pasuje nawet do polskich mielonych :)