Wpis z mikrobloga

#perfumy #150perfum 361/150
Balenciaga Cristobal pour Homme (2000)

Myślałem, że pierwszymi opisywanymi przez mnie perfumami tej hiszpańskiej marki będą legendarne Balenciaga Pour Homme. Padło jednak na Cristobala, którego w kolekcji mam dłużej i w sumie to przez 2 czy 3 lata użyłem go dziś dopiero drugi raz. Czemu tak rzadko?

Bo Cristobal pour Homme to niestety nic specjalnego. Perfumy te jakieś 8-9 lat temu, po tym jak zostały z dnia na dzień wycofane z produkcji obrosły na forach niemal legendą. Nagle wszyscy zaczęli Cristobala pożądać i walić mu pochlebne recenzje. Cristobal pour Homme to drzewno-słodka kompozycja. Bardzo gładka, lekko pudrowa z taką trochę nijaką, waniliowo-tytoniowo-ambrową bazą. Nie dzieje się tu za wiele. Perfumy te pachną jak mocno ugrzeczniona wersja jakiegoś popularnego pantydroppera, czy to Erosa czy 1 Millon. Nuty niby ciekawe, bo jest i kawa z herbatą, geranium, gałka czy kolendra ale zapach nie porywa i większości składników i tak tu nie poczujemy. Brakuje mu jakichś elementów świeżości, nie zmienia się na skórze i już na dzień dobry dostajemy w łeb ciepłem wanilii, które trwa w niezmienionym stanie do końca. Kolendra czy artemisia, które czuć przez chwilę w otwarciu wcale nie pomagają i gasną zbyt szybko.

Śmiać mi się chce czytając recenzje na fragrantice, że to bardzo złożony zapach w stylu powerhouse. Ani on specjalnie złożony ani tym bardziej powerhouse. O ile trwałość jest niezła tak projekcja jest bardzo dyskretna. Cristobal projektuje krótko i na małą odległość. Dostałem jednak dziś za niego komplement ale było to dosłownie 3-4 minuty po wejściu do biura, bo znając niestety moc tych perfum, postanowiłem ich użyć dopiero przed samym wejściem do roboty ;)

Jak na perfumy z roku 2000, Cristobal pour Homme pachnie jednak ciągle bardzo nowocześnie. Wiele popularnych dziś perfum mogło się perfumami Balenciagi inspirować, bo nie przypominam sobie, żeby na początku nowego wieku coś takiego było trendy. Z perfum, które mogły czerpać od Hiszpanów na myśl przychodzi mi od razu Mercedes-Benz Club Black, którego baza pachnie bardzo podobnie do tej z Cristobala.

Gdyby to dziś Cristobal pour Homme wszedł na rynek to na pewno znalazłby swoje grono odbiorców. Ja bym go nie kupił bo jednak konkurencja jest zbyt duża i wolałbym już coś mocniejszego i bardziej oryginalnego. Na rok 2000 to jednak bardzo wizjonerskie perfumy. Plus też za zacny flakon. Nie wszystkie wycofane dawno z produkcji tzw. "białe kruki" są warte pogoni za nimi.

A, spotkałem 5 lat temu gościa, który powiedział mi, że jego signature scentem jest właśnie Cristobal i przez 10 lat przerobił ze 3-4 butelkii i tylko ich używa. Nie wiedział jeszcze wtedy, że kolejnej flaszki już nie kupi i jak mu to powiedziałem ile kosztują to zdębiał :)

zapach: 6,0/10
trwałość: 7,0/10
projekcja: 5,0/10
cena: na allegro jest tylko jedna sztuka 95/100 ml za 865 zł. Według mnie perfumy nie warte więcej niż 300 zł.
Pobierz dr_love - #perfumy #150perfum 361/150
Balenciaga Cristobal pour Homme (2000)

Myśl...
źródło: comment_1630047430sSlHPsZRttFxwP7cUV4D4Q.jpg