Wpis z mikrobloga

@atrapa:

Cz. 1/2:

Tylko, że psychiatria nie jest w stanie pokazać dowodu na tą chorobę psychiczną, gdyż nie istnieje żaden test, który by mógł obiektywnie odróżnić chorego psychicznie od zdrowego psychicznie, a także brak jest dowodów na nierównowagę chemiczną w mózgach osób tak diagnozowanych jako "chore psychicznie". Gdyż tak naprawdę pojęciem "choroba psychiczna" nie określa się ludzi z wykrytą jakąś wadą mózgu (tym sie zajmują neurologowie) , tylko jest określeniem na dany stan emocjonalny - gdzie np. jest smutek, frustracje, gniew lub też na trudny charakter i niedostosowanie społeczne...

Wiem, bo sam byłem aż 11 razy w szp. psych. na terenie całej Polski. Przez psychiatrię zostałem ostygmatyzowany już gdy miałem niecałe 18 lat, a wcześniej już od dziecka mnie prowadzano do psychiatry, bo moja biologiczna matka była pacjentką psychiatryczną. Tyle się napatrzyłem na to, co psychiatrzy tak naprawdę z ludźmi robią, że staram się czasem moją wiedzą podzielić, bo psychiatria to ogromna tragedia niezrozumienia.

Nikt nie jest idealny - każdy czuje smutek. Jesli ktoś ma poważny powód do smutku - np. jest odrzucony z powodu ułomności fizycznej, że jest słaby i grupa go odrzuca; albo np. dół po stracie ukochanej osoby i cierpieniu samotności, to są naturalne reacje na boźce, a nie żadne choroby. Rozwiązaniem na to jest... dokonanie zmiany w życiu, aby usunąć powód smutku.