Wpis z mikrobloga

Wracam do Was z relacją z BBGT. Pierwszy raz piszę taką relację więc proszę o wyrozumiałość.

Od razu zaznaczę, że tylko po krótce opisze każdy dzień przy okazji opisu trasy. Nie będę szczegółowo pisał co jadłem i gdzie spałem każdego dnia do co godziny, bo będzie to po prostu nudne. Opiszę, jak wyglądała trasa, jak wyglądał typowy dzień, co ze sobą zabrałem, jakie były założenia i jak zostały one zrealizowane.

PROLOG

Kilka słów od siebie. Wywodzę się bardziej od biegów ultra. W rajdach rowerowych mam małe doświadczenie, wcześniej przejechałem zaledwie Wisłę 1200 i Pomorską 500 oraz kilka rajdów rowerowych na orientację. Mimo to obracam się wśród osób, które mają już dziesiątki takich rajdów za sobą i chętnie dzielą się swoim doświadczeniem i ciekawymi patentami.

BBGT

Bałtyk Bieszczady Gravel Tour to impreza, która jest organizowana przez osoby tworzące rajdy szosowe w tym Bałtyk Bieszczady Tour (tzw. 1008), Piękny wschód i Pierścień Tysiąca Jezior. W ubiegłym roku postanowili, że zrobią imprezę gravelową z głównym założeniem, żeby pokonać trasę ze Świnoujścia do Ustrzyk Górnych z pominięciem ruchliwych dróg i prowadząc szlak przez interesujące miejsca. Rajd liczy 1254km i ma dwa przepaki w Solcu Kujawskim i Sandomierzu. Trasa jest tutaj: bbgt.1008.pl

ZAŁOŻENIA

Na rajd wybrałem się z dwoma kolegami. Z góry ustaliliśmy, że w nocy śpimy po dachem i trzymamy się luźno, czyli jak ktoś chce się zatrzymać to staje, a później i tak na trasie się spotkamy. Czyli bez spiny i czekania. Noclegi i duże posiłki jedliśmy razem. Wiedzieliśmy również, że nie wykręcimy najlepszego czasu, bo każdy postój trwał 3x dłużej, ale mimo to nastawialiśmy się na dużą przygodę.

Dzień wyglądał następująco: pobudka rano, czyli po 4 godzinach snu (najwcześniej 2, najpóźniej 4). Szybkie pakowanie, jakiś serwis roweru (smarowanie, pompowanie itp.), jak i siebie i wyjazd po pół godziny na trasę. Zazwyczaj po ok 4-5h jak już otwierali bary czy restauracje to zatrzymywaliśmy się na obfite śniadanie. Do tego czasu jakieś batoniki, czy coś z poprzedniego dnia. W okolicach 14 zatrzymywaliśmy się na obiad. Ostatnia dłuższa przerwa to zazwyczaj ok 19, gdzie uzupełnialiśmy zapasy na wieczór/poranek i zwykle szukaliśmy noclegu, bo wiedzieliśmy, ile uda się jeszcze tego dnia przejechać.

Bardzo nam pomogła wcześniej przygotowana „kilometrówka”. Po tym wiedzieliśmy za ile km mamy kolejny sklep, czy jakąś restaurację. Mogliśmy z wyprzedzeniem planować postoje, a nie zatrzymywać się w każdym sklepie.

Z tym noclegiem to bywało różnie. Jechaliśmy w dużej mierze z dala od cywilizacji i dwa razy zatrzymywaliśmy się na nocleg ok. 21, gdzie moglibyśmy jeszcze pociągnąć, ale nie było dalej nic do spania. Wtedy też mieliśmy wczesne starty ok 2:30.

Za każdym razem chcieliśmy spać pod dachem, bo to bardzo regeneruje siły. My po 5h w hotelu następnego dnia mijaliśmy ludzi, którzy jechali całą noc lub spali 2h gdzieś na przystanku. Lepiej się wyspać w łóżku niż walić nocki, a następnego dnia wolniej jechać. Wiadomo, że nie tyczy się to osób, które wygrywają te wyścigi, ale jak nie celujesz w pudło, to zdecydowanie lepiej jest się położyć w ciepłym łóżku niż na twardym przystanku.

SPRZĘT

Jechałem na Rondo Ruut AL2. Opony Panaracer Gravelking SK+ 700x43C sprawdziły się niesamowicie dobrze. Przed rajdem miałem w nich mleko, ale coś zaczęły się rozszczelnień to założyłem dętkę. Z modyfikacji roweru to jeszcze dodałem zestaw Redshift Sport, czyli amortyzowana sztyca i mostek. W tym momencie wiem, że nie ukończyłbym rajdu w tym czasie bez tych udogodnień. Mostek bardzo dobrze wybierał większe kamienie na szutrze, a dzięki sztycy, nie wybijało mnie w powietrze na każdym korzeniu i mogłem spokojnie pedałować. Nie jest to tania rzecz, ale naprawdę polecam.

Postawiłem na komfort ponad wszystko i dodałem podwyższenie kierownicy, lemondkę oraz nawinąłem drugą owiję. Może ta przedłużka wygląda trochę siarowo, ale przynajmniej ani razu mnie kark nie zabolał gdy leciałem na lemondce.

Spakowałem się dosyć minimalistycznie. Zabrałem do podsiodłówki ortliba(11l) następujące rzeczy: spodnie i kurtka przeciwdeszczowa, koszulka termo na długi rękaw, rękawki, nogawki, jakieś kable, ładowarki i 3x ogniwa 18650, ładowarka do ogniw XTAR, mała kosmetyczka (pasta, szczoteczka, kulka, mały żel, krem z filtrem, off), mały ręcznik z microfibry, apteczka (plastry, Ibuprom, węgiel, folia NRC), narzędzia (multitool, łatki, łyżki, taśma, kilka śrubek, linka, igła z nitką). Torba była większość czasu w połowie pusta. Czasami dawałem tam jedzenie jak nie miałem gdzie schować. Nie zabierałem żadnych ubrań na zmianę albo do spania. Nie brałem nawet dodatkowej. Na noclegu czasami tylko przepłukałem ciuchy – jak wiedziałem, że mi wyschną do rana. Tyłek wietrzył się na noclegach, ile tylko mógł

Do tego miałem torbę Rockbrosa na ramę (1,8l), a w niej powerbank (10Ah) husteczki, pomadka, mały krem Nivea, krem Assos (must have na takie długie rajdy), olej Squirt (przeczytałem tutaj o nim i szczerze polecam!) i jakieś inne podręczne pieroły. Jedzenie pakowałem do tylnych kieszeni koszulki albo do „paśników”, czyli takich trzech toreb tekstylnych na bidon z Decathlona, które się bardzo dobrze sprawdziły.

Oświetlenie główne to Convoy S21+ na 10% mocy świecił wystarczająco na asfaltach, a 30% wystarczało w lesie. Dodatkowo Mactronic Vizo RC na kask i z tyłu lampka Prox ładowana na usb.

Nawigowałem z Garmina Fenix 5x plus, gdzie bateria starczała spokojnie na 20h jazdy. Czasami w miastach wspierałem się telefonem z Locus Map Pro, który był przyczepiony za pomocą GearLock, którego też bardzo polecam.

Piłem głownie wodę z bidonów z decathlonu (te z zatyczką, żeby nie brudzić ustnika). Do tego kolkę, w której zmieniałem zakrętkę na tę z dzióbkiem z Oshee.

TRASA

Tu organizatorzy dali ciała. Wg nich trasa była objechana wcześniej (w maju) i była w 100% przejezdna. Okazało się zgoła inaczej.

Generalnie trasę mogę podzielić na dwie części - przed i za Włocławkiem(489km). Przed była istna katorga. Plan pierwotny mieliśmy dojechać pierwszego dnia w okolice Solca Kujawskiego(375km), ale trasa w postaci ujebów i piachów ciągnących się kilometrami szybko zweryfikowała plan i pierwszego dnia skończyliśmy w Agroturystyce na 257km. W piachach kopali się ludzie nie tylko na gravelach z oponami 40c ale też zawodnicy na oponach MTB 2.2”.

Następnego dnia nie było lepiej. Piachów było tyle samo. Dodatkowo zaczęły się irracjonalne przebiegi trasy. Na przykład przejazd przez prywatną posesje (podobno ta posesja stoi nielegalnie na drodze, ale chyba takie coś by wyszło na objeździe trasy), za Nakłem była ładna ścieżka rowerowa wzdłuż drogi do Łochowa, a trasa przebiegała jakimś zapomnianym żółtym szlakiem przez krzaki. Poza tym puszczenie na siłę Wiślaną trasą rowerową, w której co chwile prowadziliśmy rowery przez piachy wsysały z nas niesamowicie energię.

Trzeci dzień musieliśmy zacząć wcześnie, bo nie było noclegów za Włocławkiem. Tam z rana, a w sumie to o 3 w nocy walczyliśmy z.... piachami . Dalej robiło się już coraz lepiej. Fajne mało ruchliwe asfalty, kilka większych miejscowości i przyjemne szutry. Kolejny absurd trasy spotkał nas w okolicach Zalewu sulejowskiego, gdzie zjeżdżaliśmy z fajnych szutrów na jakieś ujeby, gdzie po kilkuset metrach znowu wracaliśmy na ten sam szuter. Jak później zauważaliśmy, jechaliśmy jakimś starym zapomnianym przez wszystkich szlakiem turystycznym. Nockę udało się znaleźć w Przedburzu, jednak złapała nas ulewa i dojechaliśmy cali mokrzy.

Czwarty dzień był dla mnie najlepszy. Po prostu się w końcu jechało w dużej części po Green Velo. Jednak tutaj też zabrakło dopracowania trasy. W Sandomierzu przed punktem, ślad GPX urywał się 200m wcześniej. Dojeżdżając, złapała mnie nawałnica i stojąc w deszczu szukałem, gdzie jest punkt kontrolny, bo nie było go na końcu śladu. Ehh.. ile wtedy poleciało niecenzuralnych słów. Dalej już tylko płyty trochę błota na budowanych wałach i świetne szutry przez Rzeszowem.

Ostatni dzień do głównie podjazdy po asfaltach i szutrach. Na 200km wyszło 3500m w górę. Niestety to co najlepsze, czyli Bieszczady robiliśmy już głównie nocą, przy lekkim deszczu. Na 50km przed metą wyjechał do nasz kolega, który był w obsłudze i do mety jechaliśmy we 4. Na metę wpadliśmy przed północą.

Czy trasa była przygotowana? Zdecydowanie nie. Czy była objechana? Wg organizatorów w maju, gdzie nie było tyle piasków i wysokich traw. Czy była przemyślana? Nie. Zabrakło pomysłu, jakiegoś motywu przewodniego, żebym wiedział, dlaczego akurat skręcam na danym skrzyżowaniu, a nie za 200 metrów. Mimo wszystko dobrze się bawiłem, fajna to była przygoda.



EPILOG

Sprawdziło mi się praktycznie wszystko. Rower pancerny. Nie raz na kamienistych zjazdach tylko czekałem aż coś odpadnie. Wszystkie modyfikacje wymienione powyżej tez trafione w 10. W szczególności opony, mostek i sztyca.

Wiem, że na kolejną edycję nie pojadę, bo uważam, że są lepiej dopracowane imprezy gravelowe jak Great Lakes Gravel, Wanoga, PGR, Wisła 1200, czy Wschód 1400. A jakbym już miał się wybrać to pojechałbym na MTB.

Jak macie jakieś pytania to śmiało. Postaram się na wszystkie odpowiedzieć :)
#rower
#rowerowyrownik
#bbgt
#1008
Pobierz mysior103 - Wracam do Was z relacją z BBGT. Pierwszy raz piszę taką relację więc pros...
źródło: comment_1628265169cjEkFoFkKHCI3looQ9umMa.jpg
  • 28
@mysior103: spoko relacja, dobrze że się wszystko sprawdziło. Mi już na ostatnich kilometrach Wisły szyja wymiękła, głowa leciała w dół jak leżałem na lemondce. A nie mogłem nie leżeć, bo z drugiej strony odpadała i dupa ¯\_(ツ)_/¯
Super sprawa. Ja w tym roku zrobiłem 222km i tydzień temu 300km jednego dnia. W przyszłym roku chciałbym zrobić jakieś ultra, może Bałtyk-Bieszczady. Na pewno jak się odważę to co do ekwipunku i pakowania coś podkradnę. Pozdrawiam