Wpis z mikrobloga

Ot, środa. Przeglądam sobie literaturę, żeby doprecyzować jedno z zagadnień poruszanych w mojej publikacji. Nagle znajduję artykuł, który traktuje o praktycznie tym samym, co ja robiłem przez ostatnie dwa lata.

Pierwsza myśl: "kurde" (cenzurowano), "po robocie". Po chwili jednak nerwy odchodzą i zaczynam czytać materiał konkurencji. Oczy rosną, szczęka opada. Czy jestem pod wrażeniem? Cóż, tak. W pewnym sensie. Jestem pod wrażeniem, jakie błędy można popełnić w trakcie pisania pracy naukowej i jakie bzdury przechodzą przez proces recenzji. Znaczy, wiedziałem o podobnych przypadkach już wcześniej, ale nie na taką skalę. Powiedzcie mi, proszę, jak można przeprowadzić modelowanie numeryczne 380 obiektów, mówiąc, że w 50 z nich potrzeba było dodać jeden ekstra parametr, po czym nie napisać, w których obiektach ten parametr został dodany? Jego użycie zmienia jedną z kluczowych charakterystyk układów kontaktowych o nawet 100%. Mało tego. Autorzy wyliczyli tę kluczową charakterystykę dla wszystkich 380 obiektów, podczas gdy było to możliwe tylko dla około 45 z nich. Wiem, bo pracuję na dokładnie tych samych danych (z misji obserwatorium orbitalnego Kepler).

Co więcej, część obiektów została wymodelowania w swoim lustrzanych odbiciu, bo autorzy nie przyłożyli się do procesu odpowiedniego ustawiania geometrii. Chcecie więcej? Nie ma sprawy. Jest więcej. Żeby wyznaczyć odległości do obiektów, autorzy użyli tzw paralaksy spektroskopowej z misji Gaia. Sprytne, gdyby nie to, że paralaksa spektroskopowa nie działa w przypadku ciasnych układów podwójnych, a w szczególności w przypadku układów kontaktowych. Te gwiazdki kręcą się po prostu za szybko. Ale kogo to interesuje? Jest parametr w katalogu, to się go użyje. A co.

A teraz wisienka na torcie. Autorzy chcieli wyciągnąć rozmiary gwiazd łącząc ich jasności absolutne z trzecim prawem Keplera. Jak to możliwe, pytacie? Ach, banalne. Autorzy we wzorze na jasność absolutną użyli tej samej dużej literki "M", co we wzorze na masę w trzecim prawie Keplera. Jest "M"? Jest. Po co więc się zastanawiać, czy oznacza ono jasność, czy masę. To jest ekstremalny przykład kolizji oznaczeń.

Jestem jeszcze ciekaw, czy autorzy znają różnicę pomiędzy "jasnością" ("luminosity"), a "światłem" ("light"), tj. dwoma bardzo ważnymi parametrami w używanym przez nich dość zaawansowanym kodzie Wilsona-Devinneya (chociaż w sumie powinno się mówić o kodzie Wilsona-van Hamme'a, ale to już inna rzecz). Interesuje mnie też, czy wyliczane przez nich jasności składników układów kontaktowych były odpowiednio znormalizowane przed zsumowaniem. Czy do obliczeń wzięli krzywe blasku zredukowane na trend między obrotami teleskopu, czy nie? Dlaczego modelowali obiekty o tak niskiej inklinacji? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Bardzo bym chciał, żeby autorzy tak naprawdę wszystko policzyli dobrze, a jedyne braki posiadali w umiejętności przekazywania informacji. Kto wie, może tak właśnie jest. Na ten moment nie pozostaje mi jednak nic więcej, jak przygotować przydługi materiał punktujący moich szanownych konkurentów i oczekiwać na zapytanie recenzenta, dlaczego w swoim artykule napisałem o "alternatywnej pracy, której wyników nie sposób przyrównać do moich rezultatów".

No. Ulżyło mi.

#astronomiaodkuchni
Al_Ganonim - Ot, środa. Przeglądam sobie literaturę, żeby doprecyzować jedno z zagadn...

źródło: comment_1627502852oP0WbVXcjho0B9Kt912IWT.jpg

Pobierz
  • 23
@Al_Ganonim: Bylejakość jest w każdej dziedzinie życia. Nauczyłem się tego dość boleśnie, poprawiając kod po koledze z pracy, który odziedziczyłem, jak zmienił robotę. Musiałem wtedy przepisać 3/4 jego "genialnych i szybkich" rozwiązań na takie mające ręce i nogi, i dające się przenosić i skalować.

Boję się tylko, że po wypunktowaniu błędów w tej bylejakości astronomicznej, dostaniesz rykoszetem w stylu "pracuje nad tym samym, to się uwziął, nie jesteśmy niczemu winni."
@teh_m: Współczuję sprzątania kodu. Gorzej niż napisać samemu.

Boję się tylko, że po wypunktowaniu błędów w tej bylejakości astronomicznej, dostaniesz rykoszetem w stylu "pracuje nad tym samym, to się uwziął, nie jesteśmy niczemu winni."


Toteż punktowania nie będzie w pierwszej wersji pracy. Ale mam już gotowy plik z odpowiedzią na potencjalne pytanie recenzenta, dlaczego uznałem tę pracę za niemożliwą do porównania z moimi wynikami, chociaż pracujemy na tych samych danych i
Przy wszelkiego rodzaju modelowaniach numerycznych, szczególnie z wykorzystaniem metod sztucznej inteligencji, gdzie większość parametrów modelu jest zazwyczaj niejawną reprezentacją korelacji, również pomiędzy zmiennymi niezależnymi - bzdury tego rodzaju są normą trudną do wychwycenia, szczególnie w badaniach empirycznych o trochę większej liczbie przypadków.

Brak obowiązku publikacji zbiorów danych i modeli (a równania modelowania były przecież dawniej obowiązkową częścią publikacji) sprzyja takiej patologii publikacyjnej.
Na ten moment nie pozostaje mi jednak nic więcej, jak przygotować przydługi materiał punktujący moich szanownych konkurentów i oczekiwać na zapytanie recenzenta, dlaczego w swoim artykule napisałem o "alternatywnej pracy, której wyników nie sposób przyrównać do moich rezultatów".


@Al_Ganonim: wołaj jak się będzie sprawa rozwijać ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Przy wszelkiego rodzaju modelowaniach numerycznych, szczególnie z wykorzystaniem metod sztucznej inteligencji [...]


@doogroo2: prawda. Aczkolwiek tutaj nie ma żadnego złożonego modelowania. Zwykłe MCMC, Levenberg–Marquardt z podzbiorami albo kontrolowane MC (np. Price). W tym przypadku nie ma wytłumaczenia na tak źle zaprojektowane badanie.

@Precypitat: Wszystko od początku piszę w angielskim :) Dziś konsultacje i poprawki, niebawem wysyłka.

@goodOldSaracen: Chiny. Opublikowane z przyspieszonym dostępem. Kto ma wiedzieć, ten wie, co to