Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki doradźcie, bo nie wiem czy to normalne czy nie, czy normalne, ale "nie wypada".
Wynajmuję tymczasowo #dom bo mój jest w trakcie budowy, a nie chcieliśmy się z różową nikomu z rodziny narzucać, żeby nas trzymali pod dachem z pół roku.

No i wszystko jest ładnie pięknie, ale w umowie najmu jest taki punkt, że właściciel ma jakby "swój pokój" i jest on "wyjęty spod naszego użytkowania". Nie jest to duży pokój, jest tam z tego co widziałem to tylko łóżko, biurko, szafa i nic więcej. Taki typowy jednoosobowy pokój do spania. Dla mnie z jednej strony normalka, bo właściciel mieszka na drugim końcu Polski i przyjeżdża raz na dwa-trzy miesiące w celach "kontroli" na 1-2 dni. Na szczęście z zapowiedzią.
Tylko, że podczas jego 1-2 dniowego pobytu, bardzo się rządzi także na tej naszej części. Mianowicie:
- przyjeżdża z pełną torbą jedzenia i każe sobie robić miejsce w lodówce na półce.
- przed jego przyjazdem, wymaga tego, żeby posprzątać, a on w tym czasie wchodzi na ogród i sam przycina drzewka i rośliny.
- ostatnio jak był to powiedział żonie, że "chyba słabo posprzątała w kuchni, bo widział okruchy na stole".
- mam też kota. Mówił na początku, że ze zwierzętami nie ma problemu. Ostatnio powiedział, że "ma uczulenie na sierść" i podczas jego obecności, kot ma albo wyjechać, albo być na dworze, albo być gdzieś zamknięty.
- oczywiście korzysta też z łazienki i (naszego) WiFi, za wodę i wifi oczywiście my płacimy

Początkowo myślałem, że to normalne. W końcu to jego dom, my tylko wynajmujemy pewną przestrzeń tego domu. On tu rządzi. Nie my.
Jednakże im więcej razy tu był to tym częściej czuję się jak jakiś paź, który nie dość, że płaci za wynajem domu to jeszcze ma obowiązek robienia coś przy nim jak w swoim własnym. Ponadto to "rządzenie się" jest czasami bardzo zaborcze.

I nie chodzi mi tu kompletnie o utrzymywanie domu w takim stanie w jakim go zastaliśmy. Akurat ja i żona jesteśmy ostatni do bycia syfiarzami.
To samo z byciem jakimiś niechcianymi lokatorami, którzy chcą ten dom zasiedzieć. Wręcz przeciwnie. Dom będzie wybudowany, my się stąd zwijamy.

Próbowałem z nim rozmawiać. Jest mocno odporny na argumenty i rozmowa kończy się tym, że "to jego dom".
Szanuję prawo własności gdziekolwiek jestem, ale również szanuję prawo do prywatności i jednocześnie szanuje ludzi, którzy nie są bucami...

Więc tu przychodzi w końcu moje pytanie: kto ma rację? On czy ja? Czy może sprawa leży pośrodku?

#sasiedzi #wynajemmieszkania #wynajem #pytanie #niewiemjaktootagowac #januszewynajmu

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60f5cdb4072fc8000a3aea61
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Wesprzyj projekt
  • 5
@AnonimoweMirkoWyznania: Skoro w umowie ma wpisane tylko "swój pokój" to niech sobie do tego pokoju wstawi lodówkę, telewizor i inne rzeczy z których chce korzystać i koniecznie podlicznik. Zresztą czemu zgodziłeś się na taki zapis. Przecież w normalnych sytuacjach wpisuje się ze właściciel ma prawo wejść do domu spisać liczniki, ocenić stan mieszkania i tyle. Dla mnie trochę dziwne.