Wpis z mikrobloga

Małe #coolstory sprzed jakichś dwóch miesięcy.

Razem ze swoim różowym paskiem byliśmy na suto zakrapianym wyjściu w teren. Co istotne wówczas byłem na początku zdobywania uprawnień, o których można przeczytać pod tagiem #odzeradotruckera. W skrócie: było już wiadomo, że będę kierowcą ciężarówki i będę wyjeżdżał z chaty na parę tygodni najpewniej.

Impreza dobiegła końca. Końca dobiegł również różowy pasek. Skończyła się w 95%. Ja byłem w nieco lepszym stanie, więc to na mnie spoczywał obowiązek trzymania azymutu na dom.

Osiedle. 3 nad ranem. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, jakiś bezdomny kot bezszelestnie przecina ulicę. Ludzie w domach śpią i śnią o lepszej przyszłości. Aż tu nagle różowy pasek wydziera z siebie:

- GDZIEEEEEE JEEEEEST MÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓJ DOOOOOOOOOOOOMMMM?

Se myślę: matko, ale wiocha. Mieszkam tam 28 lat, a tu takie historie. Wstyd przed Ryśkiem. No, ale sytuację trzeba uspokoić, więc będąc w miarę trzeźwym staję przed paskiem i mówię do niej:

- Twój dom jest wszędzie tam, gdzie jestem ja...

Mickiewicz i Słowacki byliby ze mnie dumni. Piękne, głębokie, poetyckie wyjście z sytuacji. Kryzys zażegnany. NIE. Pasek patrzy się na mnie, łzy napływają do oczu i słyszę:

- AAALEEEEE JAK TYYYYY WYJEEEEDZIEEEEEEESZ, TOOOO BĘĘĘDĘEEE BEEEZDOOOOOMNAAAAAAAAAA!

Ja też się popłakałem, ale ze śmiechu. Z samego rana zadzwoniłem do przyszłej teściowej i teraz przy każdej możliwej okazji wspólnie pizgamy z paska z całą przyszła rodziną iks de.

:)
  • 1