Wpis z mikrobloga

Kurde, aż sam sobie zazdroszczę. Jeszcze emocje nie opadły, ale opiszę co mi się dzisiaj przytrafiło.

Ani to śmieszne, ani smutne, ale muszę się podzielić - coby mirki nie myślały, że bordo to tylko przegrywy i zamknięte w pokoju nicnieroby.

Wstałem o 6 rano, wypiłem z francuzem kawę. O 6.45 wybrałem sobie odpowiednią deskę surfingową i większego kita (z rana wiatr z deka słabszy tutaj). Wsiadłem na motor, mając plecak na plecach i dwie deski surfingowe pod pachami. Franzuc wziął swój plecak na brzuch i tak we 2 popjechaliśmy na spot mieszczący sie 4km od mojego miejsca pobytu.

Droga bez emocji, chociaż pierwszy raz jechałem w takim dziwnym składzie i bagażu na motorze.

Na miejscu rozłożyliśmy sprzętn, sprawdziliśmy fale i ruszyliśmy na wodę. Wiatr około 15 węzłów i bardzo przyjemne fale.

Rozpocząłem ten zajebiście słoneczny dzień od sesji kajtowej na desce surfingowej będąc tylko we 2 na wodzie. Zaliczyłem jedne z fajniejszych tutaj fal, kilka niezłych lotów i ogólnie pokręciłem się na wodzie.

Po 1,5h sesji na falach wypiliśmy na spocie po kokosie (trochę inaczej wyglądają niż u nas, bo są podłużne i zielone, ale mega smaczne; wróciliśmy do domu. Teraz sącze wywar z owoców i szykuję się na kolejną sesję za jakieś 2-3h. Tym razem na dłużej z moim znajomym, z którym tutaj przyleciałem.

Zaliczyłem tak mega fajny poranek, że zazdrościć sobie będę jeszcze z cały dzień jak nic.

#przygoda

#8084km

#bordowychodzizdomu

#wygryw
  • 5
  • Odpowiedz