Wpis z mikrobloga

Space Sweepers (2021), koreańska space opera z prawdziwego zdarzania.

Jeżeli przy skromnym budżecie wynoszącym zaledwie 20 mln dolarów spodziewaliście się nudnego i przegadanego filmu w jałowych wnętrzach to muszę was rozczarować. To zupełnie co innego, niż taki Falcon i Zimowy żołnierz (ok 25 mln dolarów za odcinek!), gdzie rekwizyty wyglądają jak postawione byle jak wprost z magazynu.

Ale zanim zacznę go chwalić, trochę wad. Scenariusz w tego typu filmach siłą rzeczy jest dość prosty i nie pozbawiony błędów logicznych czy dziur fabularnych. Nie są tak rażące i pokazujące faka widzowi jak w/w serialu Marvela, czy Armia umarłych, ale są zauważalne. Tak więc jeśli nie jesteś koneserem niezależnego kina mandżurskiego i potraktujesz ten obraz z przymrużeniem oka, na pewno się będziesz świetnie bawić. Chociaż trzeba dodać, ze film nie do końca wie, czy chce iść w stronę dramatu (co powoduje czasami dłużyzny, film w ogóle jest za długi) czy komedii (co zaś objawia się trochę absurdalnymi żartami, rodem z jakiegoś anime).

Muzyka też nie porywa, ona po prostu jest i tyle. Żaden motyw się nie wybija, a często nawet jest nie zauważalna dla widza i zwyczajnie sztampowa. Co innego dźwięk. Ten zrealizowany jest bardziej niż poprawnie, wystrzały, wybuchy (tak, tu też dźwięki rozchodzą się w kosmosie, ale są fajnie przytłumione, podobnie jak to miało miejsce w Grawitacji), odgłosy silników itd. To wszystko pięknie „siada”.

Fabuła to połączenie Bladerunnera 2049, Cyberpunka, Gwiezdnych Wojen, Serenity/Firefly, Expense i odrobiny Elysium wrzuconych do jednej torby i wymieszanych. Rok 2092, Ziemia umiera, roślinność wymarła, rządzi nią ogólnoświatowa organizacja UTS pod wodzą długowiecznego, demonicznego Sullivana mającego obsesję na temat terraformowania Marsa. Bogatsi i bardziej uprzywilejowani mieszkają na stacji kosmicznej Eden wyglądającej jak tytułowy dysk ze Świata Dysku Prattcheta, z zielenią, jeziorami i zwierzętami pod kopułą z pola siłowego. Reszta, czyli 95% populacji mieszka na Ziemi.

Na Eden i inne stacje kosmiczne wpuszczani są tymczasowi robotnicy, w tym nasi bohaterowie, załoga statku Zwycięzca: tajemnicza kapitan Jang, była piratka, The-ho, były dowódca straży kosmicznej szukający swojej córki, Tiger Park, były przywódca kartelu oraz humanoidalny robot Blacha, były robot wojskowy, zbierający każdy grosz na lepsze ciało. Łączy ich jedno, wszyscy są spłukani i mają spore długi. Zajmują się wyłapywaniem kosmicznego złomu, który krąży na orbicie Ziemi w ogromnych ilościach. I mają do tego konkurencję. Rzadko jednak odzyskane materiały pokrywają ich koszta.

Gdy przypadkiem odnajdują siedmioletnią dziewczynkę, która wg mediów jest robotem, z zainstalowaną bombą neutronową postanawiają ubić interes życia. Dorotki bowiem szukają nie tylko ekstremiści, którzy ją porwali, Czarne lisy, ale także UTS oraz ktoś jeszcze. Jak to w takich historiach bywa, transakcja nie dochodzi jednak do skutku, a wręcz kończy się kompletną katastrofą. A Dorotka zaczyna powoli kraść serca swoich tymczasowych opiekunów.

Bohaterowie są ładnie przedstawieni, mają swoje historie i motywacje. Widać chemię między nimi, czasami skakają sobie do gardeł, nawet dosłownie, ale każdy wie, że może liczyć na drugiego. Interakcja między nimi jest wiarygodna, a gra aktorska na dobrym poziomie. Może nie są to role oskarowe, zdecydowanie nie mamy tu do czynienia z papierowymi bohaterami.

A teraz to co jest w tym filmie najlepsze: CGI, scenografia, rekwizyty, świetnie zrealizowane i bardzo dobrze doświetlone ujęcia. To jest właśnie „brudna przyszłość” Lucasa, i tak, mogę powiedzieć be cienia wątpliwości, że CGI nie tylko dorównuje temu z Gwiezdnych Wojen, ale zarówno rozmachem jak i realizacją w wielu ujęciach je wyprzedza. Scenografia zdecydowanie się wybija, ten świat żyje, podobnie wymyślne rekwizyty, manetki, manipulatory. Ekrany i hologramy żyją, jest dużo światełek i przełączników, a nawet rzuconych niedbale ciuchów, ale zdecydowanie nie wygląda to tandetnie. Jeśli dodać to tego piękne i niesamowicie szczegółowe modele, zarówno stacji kosmicznych, jak i statków czy zbroi wspomaganych strażników kosmosu to sami rozumiecie. Zresztą powiem tak, zwiastun nie obiecuje kilku efektownych scen jak w innych filmach, w tym naprawdę jest dużo dobrego CGI, na światowym poziomie. A akcji w tym filmie jest naprawdę dużo.

Jedynym mankamentem, do którego mogłabym się przyczepić jeśli chodzi o warstwę wizualną, to koszulka Blachy, momentami wygląda nienaturalnie, ponieważ Blacha nosi ubrania. Gdy jednak je traci, można zobaczyć jak ładny i szczegółowy to projekt. Podejrzewam, że twórcy oszczędzili w ten sposób trochę funduszy, bo nogi też ma dość proste. Ale trzeba zauważyć, że Blacha występuje niemal w każdym ujęciu z resztą aktorów. Poza tym to moja ulubiona postać, z humorem K-2SO z Rouge One.

Tak więc z mojej strony mocne 8/10, a biorąc pod uwagę skromy budżet może nawet powinnam dorzucić jedną gwiazdkę, gdyby nie to, że film momentami się niepotrzebnie się dłuży.

#film #kino #scifi #spaceopera #netflix i zdecydowanie #xandrapoleca