Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 71
#covid19 #szury #foliarze #takaprawda #niepopularnaopinia #pandemia #koronawirus #epidemia #szczepienia

Chciałbym podzielić się z Wami czymś co mnie dziś bardzo rozbawiło. W internecie jest bardzo modne słowo "foliarz" i "szur". Słowa te są nadużywane w stosunku do każdego co nie zgadza się dominującą narracją pandemiczną lub nie podziela paranoi lub interpretacji nauki (oczywiście jedynej słusznej) jaka powinna zachodzić w mniemaniu tych co tych zwrotów tak chętnie nadużywają. Najczęściej osoby, które rzucają na lewo i prawo określeniami "foliarz" i "szur" stawiają siebie w perspektywie uprzywilejowanej intelektualnie jednostki, która uważa się jednocześnie za fana nauki i racjonalnego myślenia. Niestety z przykrością stwierdzam, że takie osoby najczęściej same przejawiają najbardziej foliarskie postawy, a dodatkowo przejawiają kult jednonarracyjnych ekspertów. Sami stosują w swoich głowach te same triki o jakie posądzają wyzywanych przez siebie ludzi. Jednak do rzeczy...

Otóż naukowcy z MIT, najbardziej prestiżowej uczelni technicznej na świecie, postanowili zinfiltrować środowiska szeroko pojętych koronasceptyków w mediach społecznościowych (np. twitter i Facebook) i przeprowadzić badania, aby sprawdzić w jaki sposób osoby te używają danych naukowych, wykresów, jaką logiką się posługują oraz sposobem myślenia. Badanie bardzo ciekawe. Wnioski z tej pracy są następujące. Podam kilka fragmentów:

"Najbardziej fundamentalne jest, że grupy, które studiowaliśmy wierzą, że nauka to proces, a nie instytucja";

"W rzeczy samej anty-maseczkowcy często okazują się bardziej wyrafinowani w zrozumieniu w jaki sposób wiedza naukowa jest konstruowana społecznie, niż ich ideologiczni adwersarze, którzy opowiadają się za naiwnym realizmem, co do 'obiektywnej' prawdy danych dotyczących zdrowia publicznego";

"Innymi słowy anty-maseczkowcy cenią bezpośredni dostęp do informacji i uprzywilejowane badania osobiste oraz bezpośrednie czytanie, niż 'eksperckie' interpretacje";

"Członkowie tych grup cenią indywidualną inicjatywę i pomysłowość, ufając naukowej analizie, o ile sami mogą ją powielić, uzyskując dostęp do danych i operując nimi z pierwszej ręki";

"Są bardzo refleksyjni jeśli chodzi o nieodłącznie stronniczą naturę każdej analizy i prezentują to, co uważają za aroganckie przekonanie o własnej nieomylności elit naukowych";

"Wielu użytkowników uważa, że w danych rządowych brakuje najważniejszych wskaźników";

"Jeden z użytkowników napisał: 'Kodowanie danych to wielka sprawa - a te definicje powinny być podawane w przejrzysty sposób przez każde państwo. Bez krajowych wytycznych pozostawiono nas z tym bałaganem";

"Brak przejrzystości w tych systemach gromadzenia danych, wielu z tych użytkowników postrzega jako brak uczciwości i podkopuje zaufanie tych użytkowników zarówno do instytucji rządowych, jak i do publikowanych przez nich zbiorów danych";

"W rzeczywistości co tydzień pojawia się wiele wątków, w których użytkownicy debatują na temat reprezentatywności danych dotyczących populacji, biorąc pod uwagę zwiększoną liczbę testów w wielu stanach";

"Grupy te argumentują, że połączenie przypadków bezobjawowych i objawowych utrudnia każdemu faktyczne określenie ciężkości pandemii";

"Dla tych użytkowników o poglądach anty-maseczkowych, podejście do pandemii jest oparte na bardziej naukowym rygorze, a nie mniej naukowym";

"Te osoby jako całość są niezwykle chętne do pomocy innym, którzy mają problemy z interpretacją wykresów za pomocą wielu form klaryfikacji: pomagając ludziom odnaleźć oryginalne źródła, aby mogli samodzielnie powielić analizę, odwołując się do innych renomowanych badań... które dochodzą do tych samych wniosków, przypominając innym, aby zachować czujność co do ograniczeń danych i odpowiadając na pytania dotyczące implikacji określonego wykresu";

"Chociaż grupy te wysoko cenią wiedzę naukową, postrzegają również zbiorową analizę danych jako sposób na połączenie społeczności w czasie kryzysu, a możliwość przejrzystej i obiektywnej analizy danych kluczowych dla demokratycznych rządów";

"W rzeczywistości wyraźną motywacją dla wielu z tych 'followersów' jest znalezienie informacji, które pozwolą podjąć im najlepsze decyzje dla swoich rodzin, a co za tym idzie społeczności wokół nich";

"Przesłanie które przewija się przez wątki w tych grupach jest jednoznaczne: dane są jedynym sposobem by wyprostować przesiąkniętych strachem polityków, a wykorzystanie lepszych danych, to pewna droga do stworzenia bezpieczniejszej społeczności";

"Umiejętność korzystania z danych jest kwintesencją kryterium przynależności do społeczności, którą stworzyli";

"Argumenty, że anty-maseczkowcy potrzebują większej wiedzy naukowej podnoszone są po to, aby przedstawić ich podejście jako niedoinformowane i niewytłumaczalnie ekstremalne. To badanie pokazuje jednak coś przeciwnego: są głęboko zaangażowani w formy krytyki i tworzenia wiedzy, które uznają za wyznaczniki naukowej ekspertyzy";

"Twierdzimy, że głęboka historia anty-maseczkowców czerpie z podobnych źródeł niechęci, ale kładzie szczególny nacisk na uzurpację wiedzy przez apaternalistyczną, protekcjonalną elitę, która oczekuje od opinii publicznej podporządkowania intelektualnego, a nie krytycznego myślenia";

Całą pracę można przeczytać tutaj: https://arxiv.org/pdf/2101.07993.pdf

Na koniec dodam tylko, że wnioski zawarte w tej publikacji zgadzają się również z moimi obserwacjami. W grupach dyskusyjnych zdominowanych przez pandemistów dominuje paranoja, brak krytycznego myślenia względem jednostronnej narracji przedstawianej przez media, najczęściej nie czytanie publikacji, które nie pasują do poglądów, wyzywanie wszystkich naukowców przedstawiających wiedzę i dane niezgodne z ich bańką lub wielbionymi przez nich ekspertami od szurów i foliarzy, nagminne wysyłanie sobie artykułów fact-checkerów i wiara we wszystko co tam piszą, selektywne dobieranie sobie informacji, wzajemne nakręcanie się w paranojach, fobiach odnośnie wirusów/zarazków, cherry-picking, wyidealizowany i nierealistyczny obraz nauki, naukowców, ekspertów, koncernów farmaceutycznych, wiara że większość w nauce i koncernach to uczciwi ludzie i oszustwa na dużą skalę nie są możliwe, kult "zero-covid", totalnie bezkrytyczne i antynaukowe podejście do eksperymentalnych szczepień genetycznych, podniecanie się liczbami z badań klinicznych szczepionek nie rozumiejąc ich rzeczywistego znaczenia i ograniczeń tego typu badań, a także wszystkich czynników, które mogą mieć na te badania wpływ, obwinianie wszystkich ludzi, którzy chcieliby normalnie żyć, oddychać i spotykać się, za zgony w szpitalach i za to, że ONI nie mogą wrócić do normalności, kult maseczek i lockdownów, wiara że wszyscy ludzie rozsiewają wirusa SARS-CoV2, bezkrytyczna wiara w system testowania rtPCR i antygenowy i mógłbym tak jeszcze długo wymieniać. Niektórzy ludzie przez ponad rok nie wychodzili z domu, a do szczepienia odliczają dni w kalendarzu.

Niestety strach i bazowanie na najniższych instynktach może odebrać człowiekowi zdolność do prawdziwego racjonalnego myślenia, zniszczyć ludzką godność i sprawić, że uwierzy on w najbardziej zbrodnicze absurdy pandemiczne. Niestety takie podziały były budowane na długo przed pandemią za pomocą tych samych prymitywnych technik socjotechnicznych. Naukowcy najczęściej nie oczerniają się nawzajem, ani nie bazują na fact-checkerach, to tak nie działa. Naukowcy ze sobą dyskutują, ponieważ nikt nie ma recepty na prawdę. Tymczasem pandemiści mają tendencję do dyskredytowania nawet wybitnych naukowców, wyszukiwania na ich temat tendencyjnych artykułów lub dupnych fact-checków i wyzywania od szurów badaczy, którzy np. są jednymi z najczęściej cytowanych i publikowanych w swoich dziedzinach lub wykształcili od kilkuset do kilkunastu tysięcy doktorów lub lekarzy. Mógłbym na ten temat chyba książkę napisać, ale pozostanę przy tej kropli w morzu jaką przytoczyłem.

Metoda naukowa to najlepsze narzędzie jakim dysponujemy, aby badać otaczającą rzeczywistość. Niestety jest ona narażona na zniekształcenia, tak jak zniekształcony może być nasz odbiór wąskiego spektrum docierających do mózgu wrażeń. W nauce chodzi o to, aby wciąż coś podważać, ponieważ umownie przyjmujemy, że znamy i rejestrujemy jedynie skrawek rzeczywistości i zniekształcamy go ludzką perspektywą. Poza ludzką są inne perspektywy odbioru świata np. zwierzęca, roślinna, owadzia i wszelkie inne, których nie rozumiemy, poznaliśmy słabo lub wcale nie poznaliśmy jeszcze. Dlatego musimy zakładać, że mylimy się już na starcie. Zadaniem nauki jest rzeźbienie w tej niewiedzy i próba jej ukształtowania w zrozumiałą, logiczną i ostateczną rzeczywistość, której istnienie jest podstawą całej wykładni naukowej. Ja myślę, że coś takiego jak ostateczna rzeczywistość nie istnieje.

Kiedyś często chodziłem do lasów, na łąki i podwórka, aby obserwować przyrodę. Chciałem poznać jak najwięcej procesów, które dzieją się codziennie gdzieś obok mojego istnienia. Byłem oszołomiony ogromem różnorodności, mrówek które maszerowały szlakami w kierunku mrowisk, roślin strzelających pyłkiem pod wpływem pierwszych promieni słońca, drzew kołyszących się na wietrze, poczwarek trwających gdzieś pod małymi listkami itd. Dużo medytowałem na łonie przyrody, osiągając różne stany umysłu dzięki czemu mogłem na ten ogrom spoglądać z wielu różnych perspektyw. Za każdym razem organizacja świata przyrody wprawiała mnie jednocześnie w zachwyt i strach, strach że tak mało jestem w stanie tego wszystkiego objąć rozumem. Kiedy byłem w domu, kiedy zasypiałem myślałem o tym co mnie właśnie omija, cały ten różnorodny, rozśpiewany, piękny i brutalny świat dzieje się teraz tam w moim lesie, na mojej łące, moim podwórku bez udziału mojej świadomości. Wszystkie procesy w glebie, w roślinie, nad glebą, w powietrzu, drzewie, na poziomie mikroskali i makroskali przekraczają swoją złożonością wszystko co mógłbym kiedykolwiek pomyśleć i to dzieje się teraz, a mnie tam nie ma. Doszło do mnie, że każdy jeden dzień na tej planecie, jest sumą tych wszystkich procesów, które swoją złożonością przekraczają możliwości policzalności i uniesienia tego ludzkim umysłem (co dzieje się w samej Amazonii codziennie jest niewyobrażalne). Każdy taki dzień jest wręcz cudem jeśli chodzi o kompleksowość tych procesów. Szlaki chemiczne, którymi porozumiewają się bakterie, owady, doskonała geometria roślin i zapylaczy, procesy molekularne dziejące się w każdej roślinie i glebie wokół niej... zrozumiałem dlaczego wszystkie modele naukowe jakimi się posługujemy stosują tak drastyczne uproszczenia, byśmy mogli je choć trochę zrozumieć, dlaczego rysujemy takie śmieszne obrazki receptorów, neurotransmiterów, białek, dlaczego modele molekularne nawet zaawansowane muszą iść na tak wielkie ustępstwa, dlaczego najbardziej zaawansowane modele i animacje molekularne np. procesu fotosyntezy w "zwykłej" roślinie przekraczają swoją złożonością nasze możliwości ich pojęcia i muszą stosować duuuuże uproszczenia i redukcje. Uznałem, że kiedy w nauce zacznę być czegoś pewny, to gdzieś popełniam błąd i dlatego muszę cały czas wszystko podważać, szukać głębiej i posługiwać się raczej skalami prawdopodobieństwa niż skończonymi lub ostatecznymi faktami, których istnienie jest raczej wątpliwe.

Teoria Ewolucji pięknie opisuje ten mały skrawek wiedzy (z perspektywy naszych małpich rozumów ogromny), który do tej pory poznaliśmy, ale również pięknie opisuje swoje własne ograniczenia, a raczej ograniczenia naszych zdolności pojmowania przyrody. Świat cały czas się zmienia, to co było faktem jeszcze nie tak dawno, jest potem zmieniane w dobie nowych odkryć, a te nowe odkrycia mogą być zrewidowane i zmienione za 5, 20, 100 lub 1000 lat. Nasza galaktyka wiruje i pędzi wraz z gromadami innych galaktyk przez rozszerzającą się przestrzeń kosmiczną. Wszystko wokół nas dynamicznie zmienia się i ciężko być w takim układzie współrzędnych czegokolwiek pewnym, kiedy okazuje się, że nawet niewielkie odchylenia w jakimś punkcie osi lub funkcji, mogą mieć duży wpływ na konkretne jej elementy. Dlatego mamy tak duży kryzys powtarzalności badań naukowych, gdzie okazuje się, że nawet najlepsze prace peer-reviewed np. w branży farmaceutycznej mają problemy z replikacją. Kiedy 1 na 4 statystyków przyznawał się do oszukiwania w modelach statystycznych badań naukowych, których był częścią. Z tego też powodu takie cenne są teraz meta-analizy, tylko że meta-analizy bardzo mocno uśredniają wynik, a bardzo często najciekawsze rzeczy dzieją się na skrajach rozkładu danych. Dawniej razem z kolegami byliśmy zajarani odkryciami nowych ciekawych związków w różnych roślinach i grzybach. Na podstawie takich badań robiliśmy własne ekstrakty z różnych gatunków roślin naczyniowych, kaktusów i grzybów, które wytwarzały związki o charakterze onkostatycznym, antynowotworowym, przeciwbólowym. Udawało nam się za pomocą tych ekstraktów wyciągnąć niektóre osoby z nowotworu lub innych ciężkich schorzeń, ale każdy taki przypadek miał w sobie zawartą całą złożoność życia samego w sobie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że gdyby te wyniki zacząć uśredniać coraz większą ilością grup kontrolnych, dużą ilością zmiennych, jaka ma miejsce w przypadku większej ilości ludzi, to efekt ten mógłby bez trudu zniknąć w morzu statystyk, zatarłby się ten indywidualny szlak, ale czy oznaczałoby to, że ludzie, którzy wyzdrowieli lub mieli zanik ostrych bólów nowotworowych na dłuższe okresy czasowe, są nieistotne i bez znaczenia? Oczywiście, że nie, bo każde życie ma znaczenie. Kiedy pracowałem w Amazonii widziałem niesamowite procesy lecznicze ludzi z potencjalnie beznadziejnych przypadków, ale zdawałem sobie sprawę, że te same przypadki w innych warunkach mogłyby dać inny wynik. Dlatego nie ośmielę się już chyba nigdy pisać o nauce czegoś z arogancką pewnością siebie, bo to moim zdaniem jest raczej ignorancja. Tyczy się to również dziedzin, którymi bardzo się interesuje. Opisywanie działania przeciwbólowego jakiejś substancji lub kompleksu związków na zasadzie inhibicji szlaku cyklooksygenazy lub działania immunomodulacyjnego na podstawie hamowania cytokin IL-2, IL-12, aktywacji TNF-a, czy odpowiedzi Th1 i IL-17, wydają się być daremne. Wszystkie szlaki biochemiczne tych procesów są tak złożone, że nikt ich obecnie nie jest w stanie pojąć, dlatego stosujemy takie uproszczenia, choć brzmią one mądrze, to rozbijając je na czynniki pierwsze i zadając konkretne pytania ludziom, którzy taką terminologię stosują, wychodzi dość szybko, jak wielka jest to fasada. To samo z receptorami i neuroprzekaźnikami. Bardzo mądrze brzmią formuły co dzieje się w szlakach neurotransmisji, szczelinach międzysynaptycznych, jakie rejony mózgu są aktywowane, a jakie nie, ale nadal niewiele nam to mówi, bo jeszcze w samym receptorze, cytoszkielecie, neuronie na mikroskali dzieją się rzeczy niepojęte w swej złożoności, dzieje się tam jeszcze bardzo bardzo wiele i dopiero powoli te procesy poznajemy, a raczej stajemy się świadomi skrawków tych procesów...
  • 7
  • Odpowiedz
  • 3
@Namarin
Piszesz jakbyś sam nie należał do grupy po drugiej stronie barykady wyzywającej od covidiotów, niewolników czy zlewaczałych szczepionkarzy.

Obie strony tak na prawdę gówno się znają i ich dzialalność można streścić do ujadania psów oddzielonych płotem - ciągłe udostępnianie covidowych memów, filmów z różnej maści autorytetami czy przydługie pseudonaukowe wywody, których nikt nie czyta. Wszyscy macie postawę "wiem lepiej" i zachowujecie się jakbyście pozjadali wszystkie rozumy.

Jak dla mnie to
  • Odpowiedz
@Namarin : Podstawowym problemem jest system nauki w którym aktualnie obowiązujące teorie naukowe przedstawia się jako niepodważalne wręcz "dogmaty". Nauczyciel w szkole podstawowej czy średniej bardzo rzadko mówi: "Zgodnie z aktualną wiedzą jest tak i tak...", zamiast tego mówi: "Jest tak i tak...". Dzieci, młodzi ludzie a w następstwie szersza publika postrzegają naukę jako zbiór niepodważalnych praw. Ci sami ludzie jako społeczność sądzą że stan wiedzy ludzkości opisuje cały wszechświat, że
  • Odpowiedz
@Namarin: dziękuję za przepiękną ilustrację mechanizmu potwierdzania samozajebistości antycovidianina w praktyce... Wziąłeś artykuł bezpośrednio i gruntownie krytykujący antycovidową postawę, próbujący zgłębić dokładne źródło problemu skutkującego antynaukowością antycovidian i proponujący kierunek działania w celu zaradzenia tej sytuacji, po czym powyciągałeś z niego i przetłumaczyłeś te cytaty, które budują wrażenie inteligencji i naukowości Twojej strony, pomijając całą resztę treści. Na dodatek przeinaczyłeś nawet podstawową perspektywę tej publikacji, bo dotyczy ona wizualizacji danych,
  • Odpowiedz
@Namarin: zresztą, ta publikacja to doskonała okazja dla Ciebie osobiście - skoro już uznałeś ją za wartościową, podkreślając rangę źródła i rzetelność badaczy, to przeczytaj ją jeszcze raz, tym razem próbując skupić się na wszystkich tych miejscach, które tłumaczą dlaczego całość tej publikacji ma wydźwięk jednoznacznie negatywny dla poglądów antycovidian. Jeśli tym razem poczujesz impuls do odrzucenia jej, lub mimo ponownej lektury nie zrozumiesz dlaczego jest to publikacja krytyczna, przeczytaj
  • Odpowiedz