Wpis z mikrobloga

W sumie to chyba mało kto pamięta teraz, że lata 90 – te dwudziestego wieku były czasem niezwykłych zjawisk i odkryć astronomicznych – w 1994 r. kometa Shoemaker-Levy 9 uderza w Jowisza, Wielka Kometa z 1997 r. czy całkowite zaćmienie słońca w 1999 r. Siłą rzeczy przełożyło się to na popkulturę czego przykładem są dwa filmy z 1998 r. „Dzień Zagłady” i „Armageddon”, bo o nich mowa to filmy, które grają na strachu ludzi przed zagrożeniem z Kosmosu w postaci komet i asteroid.

Wcześniej był oczywiście „Meteor” z 1979 r. z Seanem Connerym w roli głównej. Jeszcze wcześniej zaś – w 1977 r. wyszła książka duetu autorskiego: Larry’ego Nivena i Jerry’ego Pernoulla pt. „Lucifer’s Hammer”.

Powieść opisuje jak to niedawno odkryta przez amatorskiego astronoma Tima Hamnera kometa pojawia się na ewentualnym kursie kolizyjnym z Ziemią. W sumie szansa na jej uderzenie to jeden na miliard, ale fakt jej odkrycia zaczyna żyć własnym życiem gdy Hamnerowi (notabene dziedzicowi mydlarskiej fortuny) udaje się zainteresować tematem producenta telewizyjnego. Temat zaczyna cieszyć się stale rosnącą popularnością, gdy z biegiem czasu szanse na kolizję komety z Ziemią rosną. USA i ZSRR wysyłają łączoną misję w kierunku komety w celu stosownej dokumentacji fenomenu. Tak, tak nie ma tutaj żadnej pełnej patosu misji astronautów. Szanse na uderzenie komety rosną, ale wciąż nie są zbyt niepokojące. Niestety dochodzi do najgorszego – kometa uderza w Ziemię – na niebieski glob spada kilka kawałków niosących śmierć i zniszczenie.

Wszystko to obserwujemy z punktu widzenia kilkunastu bohaterów – od nieszczęsnego odkrywcy komety, przez ambitnego producenta telewizyjnego, senatora z Kalifornii aż po dowódcę pechowej misji kosmicznej. Skala wydarzeń jest epicka, Los Angeles zalewa gigantyczna fala tsunami a uciekinierzy ratują się za wszelką cenę…

Powieść można podzielić na trzy części: pierwszą, w której obserwujemy oczekiwanie i uderzenie komety, drugą opisującą losy ucieczki przed kataklizmem po uderzeniu oraz trzecią dotyczącą walki o przetrwanie w postapakaliptycznym świecie.

Wszystko napisane pełną energii prozą – po prostu czuć, że autorzy dobrze się bawili w trakcie procesu twórczego. W ostateczności otrzymujemy definitywną powieść o upadku komety, która z pewnością wyznaczyła ramy dla innych dzieł powstałych w temacie, a przy tym kapitalną powieść przygodowo – survivalową. Surfowanie na szczycie fali tsunami, kanibalistyczna sekta złożona ze zbuntowanych żołnierzy – kurczę czego tutaj nie ma. W kategorii swojego gatunku „Lucifer’s Hammer” to kawał dobrej książki, aż dziw, że nie została nigdy wydana w Polsce.

#ksiazki #sheckleyrecenzuje
Sheckley2 - W sumie to chyba mało kto pamięta teraz, że lata 90 – te dwudziestego wie...

źródło: comment_1621017002yQc647DkW6GgFGnP6zIkJt.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz