Wpis z mikrobloga

Mireczki czy w #polska #powiatowa nie obowiązuje tzw. ekonomia terytorium jak w dawnych latach.. zauważyłem że średnio dyskonty jak #lidl czy polo są jeden na około powyżej 1 tys mieszkańców w zasięgu dojścia na pieszo.. (do powiedźmy 1 km bez przeszkód komunikacyjnych jak droga) coś w ramach jednego osiedla..

podobnie jest stacja benzynowa ale ludzie tam przybywają średnio z 2 razy dziennie, warzywniaki i sklepy papiernicze..

oraz lokalne mięsne..

spoza tej reguły idą tylko apteki, banki, ubezpieczenia i drobne usługi.. (poza zasadą regionalizmu, ale w ramach lokalnych skupisk np. na głównej ulicy) oraz kwiaciarnie

mniej ludzi potrzebują lokalne piekarnie czy warzywniaki.. oraz sklepiki z prasą i fajkami

w ramach całego miasta liczą się zaś sklepy budowlane, malarskie, meblowe i podobne..

tzn. jak jest ich kilka to których wypada z rynku, nawet jeżeli markety tego nie oferują..

np. w marketach nie można kupić poza promocjami prostego produktu jak ryzy papieru a4 na miejscu.. mało kto zamawia to kurierem, ale popyt nie jest tak duży aby otwierać dostęność tego produktu cały czas..

nie da się też kupić np. prostych produktów jak alarmy proste..

są rzeczy które wypadają z regionalizmu..

czy to nie świadczy o prymitywiźmie polskiego lokalnego rynku? jak tankować to 2 razy na stacji lub po drodze, do tego gdzieś kupić chlebek świeży i czasami warzyniak, a reszta w markecie i necie?

** chodzi także o temat inflacji i podwyżek na rynku lokalnym oraz sprzedaży online takich małych firm (co okazuje się fikcją) nawet w czasach pandemii

ps. najlepszy obszar to osiedla..

#polska #gospodarka #polityka #pieniadze #finanse

#ekonomia
  • 2