Wpis z mikrobloga

Styczniowa noc, niewielkie miasteczko gdzieś na zachodzie kraju. Smętnie, brudno, ponuro. Gradient szarości spowity mieszaniną mgły i smogu. Z bramy jednej z pobliskich kamienic niemrawo wyłoniła się jakaś sylwetka. Mężczyzna średniego wzrostu, w ciemnym kapeluszu i długim, czarnym płaszczu. Drzwi bramy głucho stuknęły tuż za nim. On jednak nie wydawał się być jeszcze gotowym do wyjścia na ulicę. Spojrzał do góry na niebo. Ledwie kilka chmur przysłaniało księżyc w pełni. Wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze. Parę z ust momentalnie ścięło zimne powietrze.

- Mroźno – burknął do siebie pod nosem, poprawiając wysoki kołnierz płaszcza.
- Tak jak lubiłaś... – kontynuował monolog, tajemniczo go urywając, zachowując jakby dla siebie resztę swoich myśli.

Noc rzeczywiście zapowiadała się długa i samotna. Po chwili ruszył w dół ulicy, przenikając w światłach ledwo jarzących się latarni. Po kilkuset metrach skręcił w boczną alejkę, by po chwili znaleźć się w parku. Tak miejscowi nazywali ten skrawek zieleni na końcu osiedla, choć daleko było mu do miana reprezentacyjnej części miasta. Nawet za dnia można było tu częściej spotkać biednych pijaczków o żółtych gałkach ocznych raczących się tanim winem, aniżeli matki z dziećmi. On jednak znał doskonale ten skrót, więc czuł się pewnie, pomimo nieciekawej okolicy. Z oddali dostrzegł jakąś sylwetkę. Masywna postać była dobrze widoczna w tych odmętach ciemności, gdyż wpatrzona była w ekran smartfona, który oświetlał ją swoim jaskrawym światłem. Zbliżała się coraz szybciej. Z tej odległości mógł już stwierdzić, że to wysoki, łysy mężczyzna, co najmniej o głowę wyższy od niego, ubrany w dresy lokalnej drużyny piłkarskiej. Serce naszego bohatera zabiło mocniej. Doskonale zdawał sobie sprawę, że takie spotkanie nie ma prawa dobrze się skończyć.

- Ej masz godzinę? - łysy jak kolano bysior zatrzymał się i z całą elokwencją zadał owe pytanie.

Smartfon nadal oświetlał, dodając dresowi jeszcze bardziej złowieszczego wyglądu. Mężczyzna w sekundę ocenił całą zaistniałą sytuację. Dziesiątki kombinacji, możliwych rozwiązań, liczby w głowie niemal tak namacalne jak te pod jego palcami. Jasne stało się, że jeśli wysunie zegarek spod rękawa płaszcza to w mig będzie musiał się z nim pożegnać. Musiał jednak podjąć jakieś działania, gdyż kwadratowa, łysa głowa zaczynała się już robić czerwona od coraz silniej buzującej krwi.

- Głuchy jesteś? Która godzina?! - powtórzył z narastającą niecierpliwością.
- Nie szukam problemów – w przypływie adrenaliny mężczyzna wybrał prawdopodobnie najgorszą z możliwych opcji, wręcz podając się agresorowi na tacy.
- No to masz pecha, bo właśnie je znalazłeś! - ryknął dres, niczym wygłodniałe zwierzę i rzucił się z łapami jak bocheny chleba na wątłego jegomościa w płaszczu. Dłonie łysego zbira zacisnęły się na kołnierzu. W jego oczach widać było, że w tej łysej pale doszło właśnie do krótkiego spięcia oznaczającego tylko jedno – mordobicie.
- I co teraz kmiocie?! Zgniotę cię, słyszysz?! - wydzierał się prosto w twarz mężczyzny.

Wypowiadał te słowa z wyjątkową ekscytacją, wręcz dziką przyjemnością, pewny swojej przewagi, jednocześnie poszarpując człowiekiem wte i wewte jak workiem kartofli. Mężczyzna jednak wydawał się zachowywać spokój. Czyżby wewnętrznie pogodził się ze swoim marnym losem? A może tylko chciał uśpić czujność napastnika? Wtem… jednym, szybkim, zdecydowanym ruchem sięgnął do obszernej kieszeni jego płaszcza i uniósł rękę ponad głowę. Stado kruków z pobliskiego drzewa wystraszone wzbiło się w powietrze, uciekając w popłochu. Nierdzewna stal chirurgiczna błysnęła w blasku księżyca tuż przed oczami łysola. Ten na widok potężnego ostrza 30-centymetrowej linijki momentalnie poluzował śmiercionośny uścisk kołnierza. Jego twarz, jeszcze do niedawna czerwona jak burak, odtąd spowijał już tylko blady strach.

- T-t-to TY! - z wielkim trudem wydukał, siłą przeciskając te słowa przez gardło. Jak się po chwili okazało, były to ostatnie słowa kibica Gnojownika Kurzeszyn. Dwa dni później policja znalazła jego ciało. 21 ran ciętych, 37 kłutych, bez głowy. Tego dnia w lokalnych mediach zgłoszono również zaginięcie 29-letniej Anny A. Ciała nigdy nie odnaleziono.

k.....a - Styczniowa noc, niewielkie miasteczko gdzieś na zachodzie kraju. Smętnie, b...

źródło: comment_161221627101I13M9oXd91TZDrJfDiEl.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz