Po świetnych książkach Droga i To nie jest kraj dla starych ludzi przyszedł czas na zawód.
Ta książka w porównaniu do wymienionych jest zdecydowanie obszerniejsza pod względem narracji. Jednak przedstawienie bohaterów i dialogów jest podobne, bohaterów prawie nie poznajemy, a rozmowy są dość sztywne.
Nie spodobało mi się to, męczyło mnie czytanie ponad 400 stron o postaciach, których prawie w ogóle nie poznałem, przez co książka nie budziła żadnych emocji. Główny bohater przez większość fabuły jest tylko gdzieś w tle, a najciekawsza postać zaczyna być dobrze widoczna gdzieś w połowie książki.
Duży plus za świetny klimat dzikiego zachodu, gdzie życie ludzkie i nie tylko ludzkie nie ma żadnej wartości. Książka jest bardzo brutalna. I plus za postać sędziego, kolejny raz wykreowanie postaci szaleńca autorowi bardzo się udało.
Ale niestety fabuła była dość monotonna, a postacie bez wyrazu przez co ciężko się to czytało.
@smierdakow: też skończyłem to niedawno. Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony to jedna z tych książek które są na tyle skomplikowanymi i głębokimi dziełami, że zasługują na najwyższą ocenę. McCarthy bardzo się przyłożył, żeby dzieło było możliwie jak najbardziej autentyczne (tło, historia, wizja Ameryki i Meksyku w latach 1850~; co ciekawe, Glanton to postać historyczna, a sędzia Holden też pojawiał się we wzmiankach historycznych, choć McCarthy trochę podkoloryzował jego postać).
@arctic6 to może też wina wydawcy, ja jednak byłem nastawiony na western, a twoj komentarz zmienia trochę sprawę, rzeczywiście niesprawiedliwa ocena, ale nie zmienia to faktu, że mi się ciężko czytało
@smierdakow: też byłem tak samo nastawiony. Ponadto naczytałem się recenzji na Goodreads, gdzie ludzie wychwalali to jako najbardziej realistyczny western (a ja uwielbiam non-fiction i realizm) i ubolewali, że jeszcze nie nakręcono filmowej adaptacji. Nie wiem co palili ci ludzie, ale wg mnie próba ujęcia tego w scenariusz byłaby totalnym niewypałem. Tymczasem ta książka stoi chyba obok "Ulysses", "Moby-Dick" i Biblii. To znaczy może być arcydziełem albo gniotem, zależnie od nastawienia
@smierdakow: @arctic6: pozwolę sobie zgłosić zdanie odrębne ( ͡~ ͜ʖ͡°) Nie czytałem opinii, ani nie słuchałem wykładów linkowanych przez @arctic6. Ja tę książkę odebrałem jako monumentalny opis zbrodni człowieka na ludzkości i naturze. Swoją drogą ciekawe porównanie do Ulissesa, rzeczywiście jest pewne podobieństwo w stylu narracji, McCarhty nie zaznajamia nas z intencjami bohaterów, a pozostawia nas z ich uczynkami bez wyjaśnień. Prowadzi nas przez
Tytuł: Krwawy południk
Autor: Cormac McCarthy
Gatunek: literatura piękna
Ocena: ★★★★★☆☆☆☆☆
Po świetnych książkach Droga i To nie jest kraj dla starych ludzi przyszedł czas na zawód.
Ta książka w porównaniu do wymienionych jest zdecydowanie obszerniejsza pod względem narracji. Jednak przedstawienie bohaterów i dialogów jest podobne, bohaterów prawie nie poznajemy, a rozmowy są dość sztywne.
Nie spodobało mi się to, męczyło mnie czytanie ponad 400 stron o postaciach, których prawie w ogóle nie poznałem, przez co książka nie budziła żadnych emocji. Główny bohater przez większość fabuły jest tylko gdzieś w tle, a najciekawsza postać zaczyna być dobrze widoczna gdzieś w połowie książki.
Duży plus za świetny klimat dzikiego zachodu, gdzie życie ludzkie i nie tylko ludzkie nie ma żadnej wartości. Książka jest bardzo brutalna. I plus za postać sędziego, kolejny raz wykreowanie postaci szaleńca autorowi bardzo się udało.
Ale niestety fabuła była dość monotonna, a postacie bez wyrazu przez co ciężko się to czytało.
#bookmeter #ksiazki #czytajzwykopem #cormacmccarthy
Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony to jedna z tych książek które są na tyle skomplikowanymi i głębokimi dziełami, że zasługują na najwyższą ocenę. McCarthy bardzo się przyłożył, żeby dzieło było możliwie jak najbardziej autentyczne (tło, historia, wizja Ameryki i Meksyku w latach 1850~; co ciekawe, Glanton to postać historyczna, a sędzia Holden też pojawiał się we wzmiankach historycznych, choć McCarthy trochę podkoloryzował jego postać).
Tymczasem ta książka stoi chyba obok "Ulysses", "Moby-Dick" i Biblii. To znaczy może być arcydziełem albo gniotem, zależnie od nastawienia
Nie czytałem opinii, ani nie słuchałem wykładów linkowanych przez @arctic6. Ja tę książkę odebrałem jako monumentalny opis zbrodni człowieka na ludzkości i naturze. Swoją drogą ciekawe porównanie do Ulissesa, rzeczywiście jest pewne podobieństwo w stylu narracji, McCarhty nie zaznajamia nas z intencjami bohaterów, a pozostawia nas z ich uczynkami bez wyjaśnień. Prowadzi nas przez