Wpis z mikrobloga

Wilgoć już przez trzecią dobę na dobre zdążyła wniknąć w ubranie i poły ekwipunku, czym zwiększając jego ciężar, wymusiła tym samym wczorajszej nocy spokojne i równomierne tempo marszu. Już czuję, że trochę bolą od niej płuca. Płytka warstwa śniegu odbija się od podstawy chmur, przydając widoczności w rzadkim, sosnowym lesie. Idzie się przez to wygodnie i bez potrzeby używania sztucznego światła. Wzrok nastrojony, uchwycony rytm. Idę. Myślałem o tym momencie, gdy zdrowie
  • Odpowiedz