Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
tl;dr Nie chcę żeby mój chłopak mieszkał z rodzicami

Mireczki, postaram się jak najkrócej.

Nie mieszkamy jeszcze z moim chłopakiem i prawdopodobnie przez jakiś czas nie będziemy (mieszkamy dość daleko, a nie uśmiecha mi się szukanie nowej pracy w czasie pandemii, tym bardziej, że oboje mamy względnie dobre zajęcia).

Przed pandemią każde z nas wynajmowało mieszkanie w innym mieście. Jemu pół roku temu skończyła się umowa, a z racji tego, że pracuje teraz głównie zdalnie, postanowił wrócić do domu rodziców, głównie żeby nie płacić czynszu. Rodzice mieszkają na przysłowiowej wsi, ale na tyle blisko do jego pracy, że jeśli musi podjechać do miasta, to nie jest duży problem.

Oszczędza więcej pieniędzy, nie musi mieszkać sam, ma dużo miejsca, bo to spory dom, chodzi sobie na spacery po lesie. Wszystko spoko.

Problem pierwszy jest taki, że jego rodzice mnie nie znoszą. Bez żadnego większego powodu, po prostu wyobrażali sobie synową inaczej, rodzina tzw. tradycyjna, jego matka nie pracuje, tylko całe życie zajmuje się domem, oboje rodzice chodzą regularnie do kościoła, organizują u siebie jakieś przyjęcia parafialne (sic), nawet próbowali swatać mojego chłopaka z jakimiś dziewczynkami z Oazy (i to kiedy już byliśmy parą), ale bez rezultatu. On sam jest taki jak ja, czyli mocno antykościelny, ale z drugiej strony, bardzo boi się im podskoczyć, więc jak każą mu iść do kościoła, to pójdzie, mimo że bardzo nie ma na to ochoty. (Oczywiście namawiają go cały czas, żeby ze mną zerwał, ale akurat tutaj nie sądzę, żeby mieli szansę go przekonać).

Drugi problem, który bardziej mnie martwi, polega na tym, że mieszkając w domu u rodziców, on nie musi robić nic. Nie gotuje, nie sprząta, nie pierze, nie robi zakupów, nawet nie zrobi sobie kawy, bo wszystkim zajmuje się mamusia. Pewnie fajnie jest mieć darmową służącą, tyle że jak się ma te 30+ lat, to moim zdaniem wypadałoby trochę wokół siebie ogarniać. Tymczasem on nawet kiedy mieszkał sam, żył bardzo podobnie. Jedzenie tylko kupowane (nawet kanapki), kawa ze starbucksa, śmieci w ogóle nie segregowane, tylko wszystkie wyrzucane razem, bałagan straszny, chyba że wpadnie mamusia i posprząta (tak, wiem że to brzmi jak bait, ale nie żartuję), to samo brudne ciuchy w koszu, sam nie wypierze, bo nie wie jak. Jeśli wyjeżdżamy gdzieś razem i mieszkamy w hotelu, jest dokładnie tak samo - ubrania i jego rzeczy porozrzucane po całym pokoju po paru godzinach pobytu, na moją nieśmiałą sugestię, żeby może utrzymać porządek, bo przyjemniej mieszkać w czystości, jego komentarz - no przecież to hotel, przyjdzie obsługa i posprząta... (oczywiście ostatecznie sprzątam ja).

Miałam nadzieję, że może mieszkając sam nauczy się tych domowych czynności, ale skoro jest u rodziców, to nie ma szans.

I już widzę oczami wyobraźni, jak mieszkamy razem i ja codziennie muszę robić śniadanie, obiad i kolację, przynosić mu do biurka herbatę, podnosić jego skarpetki, prać przysłowiowe gacie, bo on nie potrafi i raczej już nigdy się nie nauczy.

Co robić mirki i mirabelki? Może macie jakieś rady co zrobić w takiej sytuacji. :/

#zwiazki #logikaniebieskichpaskow

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6001b384e7319e000a16701c
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: marcel_pijak
Przekaż darowiznę
  • 8
  • Odpowiedz
nawet próbowali swatać mojego chłopaka z jakimiś dziewczynkami z Oazy (i to kiedy już byliśmy parą), ale bez rezultatu. On sam jest taki jak ja, czyli mocno antykościelny, ale z drugiej strony, bardzo boi się im podskoczyć, więc jak każą mu iść do kościoła, to pójdzie, mimo że bardzo nie ma na to ochoty. (Oczywiście namawiają go cały czas, żeby ze mną zerwał, ale akurat tutaj nie sądzę, żeby mieli szansę go
  • Odpowiedz
Tymczasem on nawet kiedy mieszkał sam, żył bardzo podobnie. Jedzenie tylko kupowane (nawet kanapki), kawa ze starbucksa, śmieci w ogóle nie segregowane, tylko wszystkie wyrzucane razem, bałagan straszny, chyba że wpadnie mamusia i posprząta (tak, wiem że to brzmi jak bait, ale nie żartuję), to samo brudne ciuchy w koszu, sam nie wypierze, bo nie wie jak.


@AnonimoweMirkoWyznania: nie chcę być pesymistą, ale to wygląda na defekt mózgu spowodowany nadopiekuńczością.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania Oj dziewczyno ciężko ci będzie, bo nie będziesz miała mężczyzny tylko duże dziecko, które trzeba nauczyć życia. Najgorszą rzeczą będzie jak przejmiesz rolę mamusi w związku. Naprawdę współczuję jak jeszcze się okaże, że on tak naprawdę jest mamusi syneczkiem i całe swoje życie konsultuje z mamusią i ona ma na niego duży wpływ a tak to wygląda to lepiej uciekaj.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania raczej wrócił do domu, bo tam ma swojego niewolnika od wszystkiego. Jak miałam kolegów tego pokroju, to pepowina nigdy do końca nie została odcięta, a ja współczułam tym dziewczynom, które na tą minę wkroczyły. To jest maturalna kolej życia, że dziecko się usamodzielnia- tak czy inaczej to przebiega. Moja matka też była nadopiekuńcza i wprowadzając się nie umiałam niczego, ale mi to przeszkadzało więc odcięłam pepowine mając 18 lat- obecnie
  • Odpowiedz
PrzystojnaLoszka: Z pozoru błache problemy w związku pozniej moga przerodzic sie w powod do zerwania. Jesteś z niedorajdą zyciowa. Wiesz gdzie popełnilas błąd? Że to tolerujesz, że jasno nie pokazesz że z brudasem, bałaganiarzem itd nie bedziesz. Jak nie postawisz jasnej granicy na poczatku to potem juz sie nic nie zmieni. Może ci na poczatku wspólnego mieszkania pokazac a potem i tak wszystko wroci do starych nawykow. Dalej nie widze powodu
  • Odpowiedz