MENU Śniadanie ok. 9.30: chlebki chmurki BLT, czyli pieczywo z jajek i twarogu podane z boczkiem, sałatą i pomidorem (no i z masłem). Przekąska ok. 13.30: kawa z łyżką MCT, garść orzechów makadamia. Obiad ok. 14.30: Zupa krem z dyni (śmietana 36%, dynia, marchew, pietruszka, seler, pestki słonecznika) zrobiona na bazie domowego, tłustego rosołu.
MAKROSY B: 75,9g W: 28,5g T: 175,3g kcal: 1937,5
Aktywność fizyczna: po śniadaniu ok. 30min lekkiego truchtu po parku, a potem od razu plum do zimnej wody, czyli #morsowanie Po południu spacer (ok. 1h) Nawodnienie: ok. 3 litry wody, w tym pół litra wody z solą i octem jabłkowym. Suplementacja: cynk, d3+k2, magnez, witamina C.
PODSUMOWANIE
To mój trzeci raz w zimnej wodzie. Nie jestem psychofanem Wima Hofa - dla mnie to szarlatan - ale korzyści zdrowotne płynące z lodowatych kąpieli doceniam. Oprócz tego jest to po prostu bardzo przyjemne (nie licząc łupania w stopach), a przebieżka po parku w ramach rozgrzewki przed wejściem do wody załatwiła sprawę aktywności fizycznej na dziś, chociaż po obiedzie różowa wysłała mnie jeszcze na spacer z dzieciakami. Jogging po parku i morsowanko dają od rana niesamowitego powera! Zdecydowanie za rzadko to robię.
Odnośnie samej diety to dziś wyszło idealnie: węgle zmieściły się w limicie, białko na poziomie 1g/kg masy ciała, energia z tłuszczu to około 80% całej podaży, a kalorie podchodzą pod 2k, czyli dokładnie tak jak chciałem. Nawet okno żywieniowe wyszło raptem ~5h - prawie idealnie. Zajebisty dzień, czuje się świetnie.
Warto zaznaczyć, że spadek wagi od wczoraj to 0,7kg, co może sugerować, że zeszła woda, bo przecież w 24h nie spaliłem ~6000kcal skumulowanych w zgromadzonym na ciele tłuszczu. Ten fakt w połączeniu z dzisiejszym lepszym samopoczuciem trochę mnie zastanawia - może jednak po świętach wypadłem z keto i właśnie wracam? Cholera wie, ale fajnie jest.
Oba posiłki są proste w przygotowaniu. Zupa z dyni to po prostu gotowy miks mrożonych żółtych warzyw, które blenduję z rosołem i śmietaną (do swojej porcji dodałem nieco chili, żeby było bardziej rozgrzewające). Rosół robi różowa, więc z tym się nie narobiłem. Z resztą co weekend żona gotuje zawsze ogromny gar, który zwykle starcza na dobre kilka dni - polecam. Przygotowanie chlebków chmurek to też chwila, zwłaszcza odkąd zacząłem używać blendera z trzepaczką do ubicia piany z białek. To jedyne keto pieczywo, które szanuje.
Dziś wrzucam wcześniej, bo zjadłem co miałem zjeść i ruszać też się już nie będę.
@gicu616: W zbiorniku. Dzisiaj akurat trafiłem na jakiś zlot czy coś, z resztą z tego co widzę to chyba co tydzień w niedziele o 12.00 się u mnie w mieście morsy spotykają na wspólną kąpiel. Sporo osób, fajna atmosfera. Ale mam w planie przygotowanie miejsca do morsowania w ogrodzie. Kiedyś kupiłem wannę na OLX, przywierciłem do niej narty i brałem udział w zjeździe na byle czym xD Wanna dalej stoi, muszę
@Ketonowy: bierzesz 3 jajka i oddzielasz białka od żółtek. Do żółtek dodajesz 100g tłustego twarogu i pół łyżki babki jajowatej. Międlisz to widelcem aż będzie połączone. Białka ubijasz z solą na sztywną pianę, a potem delikatnie łączysz z żółtkami i twarogiem. Wykładasz na papier do pieczenie i wrzucasz do piekarnika na 15 minut w 150 stopniach. Mi z tych proporcji wychodzą 4 "kromki", czyli akurat na 2 sandwiche.
@Ketonowy: spróbuj bez, kto ci broni? Najwyżej nie wyjdzie, ale myślę że wyjdzie bo daje się tego tak niewiele, że nie wiem co to zmienia. Kupiłem tej babki pół kilo jakieś półtora roku temu i jeszcze mam zapas, więc to też opcja ;)
Bardzo proszę o ciepłe słowa. Zawaliłem uczelnie, mam długi i jestem na najniższym punkcie życia, boję się jutro obudzić. Jeśli ktoś z szerszą perspektywą może popisać byłbym wdzięczny.
Poranna waga: 77,3kg
MENU
Śniadanie ok. 9.30: chlebki chmurki BLT, czyli pieczywo z jajek i twarogu podane z boczkiem, sałatą i pomidorem (no i z masłem).
Przekąska ok. 13.30: kawa z łyżką MCT, garść orzechów makadamia.
Obiad ok. 14.30: Zupa krem z dyni (śmietana 36%, dynia, marchew, pietruszka, seler, pestki słonecznika) zrobiona na bazie domowego, tłustego rosołu.
MAKROSY
B: 75,9g
W: 28,5g
T: 175,3g
kcal: 1937,5
Aktywność fizyczna: po śniadaniu ok. 30min lekkiego truchtu po parku, a potem od razu plum do zimnej wody, czyli #morsowanie Po południu spacer (ok. 1h)
Nawodnienie: ok. 3 litry wody, w tym pół litra wody z solą i octem jabłkowym.
Suplementacja: cynk, d3+k2, magnez, witamina C.
PODSUMOWANIE
To mój trzeci raz w zimnej wodzie. Nie jestem psychofanem Wima Hofa - dla mnie to szarlatan - ale korzyści zdrowotne płynące z lodowatych kąpieli doceniam. Oprócz tego jest to po prostu bardzo przyjemne (nie licząc łupania w stopach), a przebieżka po parku w ramach rozgrzewki przed wejściem do wody załatwiła sprawę aktywności fizycznej na dziś, chociaż po obiedzie różowa wysłała mnie jeszcze na spacer z dzieciakami. Jogging po parku i morsowanko dają od rana niesamowitego powera! Zdecydowanie za rzadko to robię.
Odnośnie samej diety to dziś wyszło idealnie: węgle zmieściły się w limicie, białko na poziomie 1g/kg masy ciała, energia z tłuszczu to około 80% całej podaży, a kalorie podchodzą pod 2k, czyli dokładnie tak jak chciałem. Nawet okno żywieniowe wyszło raptem ~5h - prawie idealnie. Zajebisty dzień, czuje się świetnie.
Warto zaznaczyć, że spadek wagi od wczoraj to 0,7kg, co może sugerować, że zeszła woda, bo przecież w 24h nie spaliłem ~6000kcal skumulowanych w zgromadzonym na ciele tłuszczu. Ten fakt w połączeniu z dzisiejszym lepszym samopoczuciem trochę mnie zastanawia - może jednak po świętach wypadłem z keto i właśnie wracam? Cholera wie, ale fajnie jest.
Oba posiłki są proste w przygotowaniu. Zupa z dyni to po prostu gotowy miks mrożonych żółtych warzyw, które blenduję z rosołem i śmietaną (do swojej porcji dodałem nieco chili, żeby było bardziej rozgrzewające). Rosół robi różowa, więc z tym się nie narobiłem. Z resztą co weekend żona gotuje zawsze ogromny gar, który zwykle starcza na dobre kilka dni - polecam. Przygotowanie chlebków chmurek to też chwila, zwłaszcza odkąd zacząłem używać blendera z trzepaczką do ubicia piany z białek. To jedyne keto pieczywo, które szanuje.
Dziś wrzucam wcześniej, bo zjadłem co miałem zjeść i ruszać też się już nie będę.
#dieta
źródło: comment_1609687931Hk6laqhq0H6EJeTr0WHbKG.jpg
PobierzJa tam bez chleba na luziku, ale mój #rozowepasek ma problem bez "chleba"
Polecam, bo pieczywo
Bez tego chyba nie da się zrobić "pieczywa"