Wpis z mikrobloga

#sztuka #art #malarstwo #obrazy #kultura i trochę też #historia oraz #autoplagiat

Łukasz Korolkiewicz 13 grudnia 1981 rano, 1982, olej na płótnie, 136 x 190 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie

Obraz od lat budzi we mnie pokłady refleksji i wspomnień. Wspomnień moich oczywiście nie z 13 grudnia roku pamiętnego, bo z definicji takich z racji wieku mieć nie mogę. Owa migawka zawsze budzi inne z tzw. WAŻNYCH WYDARZEŃ i tego, jak wyglądały owe dni w moim życiu. Jak oglądane Wiadomości z 11 września 2001. Twarz Hanny podówczas Smoktunowicz przy słynnej tzw. papieskiej godzinie, która następnie w buncie przeciw cepelizacji kultu postaci wiadomej stała się po prostu memem. Nie bez racji. Odsypianie zarywanej przy książce nocy z piątku na sobotę 9 na 10 kwietnia, przerwane pobudką związaną z wiadomą wieścią, gdzie pierwszą refleksją było Bronisław Komorowski Prezydentem nieco wcześniej, niż zakładał, i w nieco innych okolicznościach... A potem proza życia, bo trzeba było wymienić zamek w drzwiach wejściowych, stary zaciął się bowiem na amen, jednocześnie jednym uchem słuchając rozkręconego na cały regulator streamingu z... Russia Today, wyszedłem bowiem z założenia, iż wersję polską wydarzeń będę na dniach bombardowany ze wszystkich stron, a ciekawe, co tam gadzinówka będzie miała do powiedzenia. Zaprzysiężenie na Prezydenta Andrzeja Dudę w czwartek 6 sierpnia 2015. I pewna bardzo ważna dla mnie nocna rozmowa tego samego dnia, niemająca oczywiście z polityką nic wspólnego. Wtorek 11 marca 2020, początki twardego lockdownu i zwykłe zakupy w sklepie, dokonane jeszcze przed gorączką dni następujących potem.

Każde WIELKIE WYDARZENIE wpływa na losy zwykłych, nieznaczących ludzi. Co czuły, co robiły, miliony 12 grudnia 1981? I co dzień, dwa, tydzień, miesiąc później? I wreszcie, by przypomnieć sobie, iż sięgamy pamięcią nieco głębiej, niż przeżycia pokolenia rodziców większości tu obecnych, dziadków, czy nawet prapradziadków, bo tam sięgają znane mi przekazy ustne rodzinnych annałów: co czuł żyd czy muzułmanin w Jerozolimie 14 lipca 1099? Co czuli dzień później, gdy rozpętała się orgia rzezi po zdobyciu miasta przez krzyżowców? Jakie myśli, jakie czynności towarzyszyły nieco wcześniej mieszkańcom M'arrat an-Numy, gdy poznali warunki poddania miasta: wolne odejście w zamian za otwarcie bram? I co się działo w ich głowach, gdy byli dosłownie pożerani żywcem przez łamiących ową umowę, oszalałych z głodu łacinników, gdy Małych pogan pieczono na ruszcie, a dużych wrzucano do kotłów wedle słów naocznego świadka, Radulfa z Caen? Jak wyglądały dni mieszkańców Konstantynopola 8 kwietnia 1204, gdy krzyżowcy szykowali się do szturmu? I jak — ci, co przeżyli ów szturm — żyli dalej po hekatombie, którą z właściwą średniowiecznym kronikarzom przesadą Nicetas Choniates skwitował słowami Saraceni okazaliby więcej serca. Co czuł Georgios Sphrantzes, żyjący w cieniu nieuniknionego: upadku Konstantynopola pod naporem Turków w chwili, gdy obrona padła? Co myślał potem, wiemy z jego opisu: Gdyby Bóg mnie kochał, nigdy bym się nie urodził albo zmarłbym jako niemowlę, co zupełnie nie dziwi w kontekście osobistej tragedii - miał piątkę dzieci, troje z nich zmarło w wieku niemowlęcym przed upadkiem stolicy Bizancjum, dwoje kolejnych, syn i córka (zamęczona w sułtańskim haremie) krótko po jej zdobyciu. Ale też co czuli szarzy konstantynopolitanie? Co czuli królowie, politycy, generałowie, dowódcy? Co czuli ich poddani, obywatele i podwładni? Co robili, jak wyglądały WAŻNE WYDARZENIA z ich osobistej, intymnej perspektywy? Co czuł choćby mój pradziad, gdy, cóż, spełniał swe obowiązki w ramach plutonu egzekucyjnego podczas wojny polsko-bolszewickiej? Ale też co czuli rozstrzeliwani?

Nigdy się tego tak do końca nie dowiemy. Nie wiem, czemu, ale troszkę mnie to boli.
Pobierz V.....d - #sztuka #art #malarstwo #obrazy #kultura i trochę też #historia oraz #autop...
źródło: comment_1608760020Tis7IOH4ePXKA4Q4IgPdq1.jpg
  • 1
@Villard Tak, i to jest każdego z nas, osobna, niewypowiedziana historia. Nie możemy się nią całą podzielić i nigdy nie otrzymamy pełnego jej zrozumienia, bo rozgrywa się ona tylko i wyłącznie wewnątrz nas. Uważam, że to właśnie te historie stanowią nasze świadectwo istnienia. Zawsze choć trochę jesteśmy sami. Pięknie ten temat jest poruszony w komiksie "Równonoce" Cyrila Pedrosa.

Dzięki za Twój wpis.