Wpis z mikrobloga

Wydawało mi się, że można sobie zaplanować dzień po swojemu i plan nie musi być ogłaszany publicznie do wiadomości wszystkich w domu, tymczasem spotyka mnie #!$%@? i foch ze strony matki numer 2137 za hasło "w porządku, ale nie teraz" na jej prośby. Trzaskanie drzwiami, nerwowe szybkie chodzenie, rzucanie przedmiotami, wyżywanie się na przedmiotach. Tylko dlatego, że nie powiedziałem "już" i nie rzucam wszystkiego by spełniać prośby, bo jej pomysł na dzień nie pokrywa się z moim. O ile jeszcze jakoś ogarniam jej zdenerwowanie na tatę bo był nietrzeźwy od piątku do niedzieli, podobnie jej ojciec (on akurat wrzeszczy w nocy jak wypije), to nie jestem pewien jaki(e) mechanizm(y) stoi/stoją za jej zachowaniem.
Ona chce mieć spokój, a nie widzi że sama stwarza atmosferę pełną nerwów i stresu.
Do tego teksty w stylu "nie dyskutuj ze mną", lub co też częste, "czemu mi nic nie mówisz". Nic Ci nie mówię kobieto, bo gromadzisz aż za dużą wiedzę o moim życiu i obracasz co się da przeciwko mnie.
Stres i tak już bardzo rzutuje na moje życie, że łapię się nawet na jąkaniu i problemach z pisaniem/mówieniem.
Zdaję sobie sprawę, że wyprowadzka to najlepsze wyjście, by odzyskać choć trochę spokoju ducha. Teraz finansowo nie stać mnie na to.
#toksycznamatka #toksycznirodzice #zalesie
  • 6
@Wegrzynski: Prośba zwykle brzmi tak: "Widziałam, że dzisiaj nie masz nic w kalendarzu, więc pójdziesz zrobić X".
Nawet nie wiem czy to jest prośba, i bardziej denerwuje mnie pierwszy człon. Gdy pytam, dlaczego przegląda moje rzeczy, stwierdza, że przecież nie mam nic do ukrycia, prawda?
Ja nie mogę się zdenerwować w sposób widoczny, bo używa np. gaslightingu.
Próbowałem już deklaracji "ok, za pół godziny to zrobię", wtedy denerwuje się i/lub pada