Aktywne Wpisy
Hopsa +27
Hejka,
Podzielę się z wami historią z życia dziewczyny-przegrywa.
Pewnego dnia postanowiłam, że skończę z moją nijaką sylwetką, marzyło mi się żeby w tym roku być tą chudą atrakcyjną śliczną dziewczyną.
Znalazłam sobie siłownię, kupiłam karnet na 1 miesiąc za 120zl + 20zł za kartę członkowską.
Zanim wybrałam się na siłownię pojechałam na zakupy, kupiłam sobie te dresy i koszulkę z pumy i jeszcze inna koszulkę, całość za ok. 350zl, przy kasie
Podzielę się z wami historią z życia dziewczyny-przegrywa.
Pewnego dnia postanowiłam, że skończę z moją nijaką sylwetką, marzyło mi się żeby w tym roku być tą chudą atrakcyjną śliczną dziewczyną.
Znalazłam sobie siłownię, kupiłam karnet na 1 miesiąc za 120zl + 20zł za kartę członkowską.
Zanim wybrałam się na siłownię pojechałam na zakupy, kupiłam sobie te dresy i koszulkę z pumy i jeszcze inna koszulkę, całość za ok. 350zl, przy kasie
Selvanas +128
Slippin' Billy - Rewolwerowiec
Zachodzące słońce oświetliło prerię po raz ostatni w tym dniu. Wyleczony Billy nie posiadając się z radości z uśmiechem wpatrywał się w znikające powoli źródło światła. Gdy pojawiły się u niego objawy kaszlu, przestraszył się, że skończy jak jego babka. Niezastąpiona panienka Emily poradziła sobie jednak z tym problemem. Slippin’ Billy wziął sobie do serca rady pani doktor i obiecał sobie, że dołoży wszelkich starań, by nie zachorować ponownie.
Słońce schowało się za górami. Nastała cisza, lecz nie trwała długo – już po kilku chwilach dało się słyszeć w oddali odgłosy zwierząt. Nie każdej istocie udało znaleźć się schronienie. Każdego dnia, każdej nocy ginęli mieszkańcy prerii. Była ona bezwzględna dla każdego, niezależnie od tego, czy pojawił się na niej niedawno, czy wręcz przeciwnie – spędził tam wiele lat. Żaden człowiek ani zwierzę, nawet najgroźniejszy drapieżnik nie mógł być pewnym tego, że doczeka kolejnego wschodu słońca.
- Billy! Nie wiedziałem żeś taki chętny do stania na warcie! Z tego co kojarzę twoja kolej przypada nieco później! Połóż się lepiej, bo potem będziesz narzekał! – upomniał go któryś z członków ekipy.
Rewolwerowiec pokiwał głową i omiótł spojrzeniem okolicę, jakby liczył że jakimś cudem spostrzeże nagle zaginionych członków ekipy, którzy wraz z niedźwiedzioosbą Dakotą ruszyli za jakimś Indianinem. Oby nim im się nie stało. Do pochwycenia Dodge’a potrzebna była nie lada ekipa. Billy położył się i zanim jeszcze zasnął usłyszał rozmowę swoich kompanów:
- Myślicie, że niedźwiedź ich zje? W sensie, jak zgłodnieje?
- Jaki niedźwiedź? Jeśli mówisz o naszej niedźwiedzicy…
- Już nie zaczynaj, dobra? Myślałem, że to ustaliliśmy.
- A widziałeś „jego” #!$%@?? Mówię Ci, to samica.
- Twojego też nie widziałem, a nie wątpię w Twoją męskość. Chociaż w sumie…
- Czyżby? A co powiesz… teraz?!
- #!$%@? człowieku schowaj to, bo Ci go zaraz odstrzelę!
- Hehe
- W takich chwilach żałuję, że nie pognałem wtedy za tym Indiańcem. Ciekawe czy go dorwali…
- Ciekawe czy jeszcze żyją.
- Hmmmm… Dobra, nie ma się co zamartwiać na zapas. To nie są przecież jakieś pierwsze lepsze cherlaki. Poradzą sobie. A teraz do spania, a ja obejmę jako pierwszy wartę.
Na tym jednak rozmowa nie ustała, ale głosy stawały się coraz cichsze, z czasem jakby rozmyte, niemożliwe do zrozumienia przez Billy’ego, który oddawał się właśnie w objęcia Morfeusza.