Wpis z mikrobloga

TeneT (2020), kolejny film Nolana. Jest średnio, ale nie najgorzej. Tekst zawiera ewentualne spoilery, więc ostrożnie (choć sam trailer zdradza bardzo dużo). Czujcie się ostrzeżeni.

Nasz Protagonista (nie poznajemy jego imienia) zostaje zwerbowany do tajnej organizacji pod nazwą Tenet. Jej celem jest walka z globalnym zagrożeniem, jakim jest... atak z przyszłości.

Tak, tym razem mamy do czynienia z podróżami w czasie i zapętlaniem linii czasowych. Takich filmów widziałam już kilka, ostatnio choćby Avengers End Game, jednak TeneT jest jednym z lepiej zrealizowanych.

Do tej pory za najlepszym pod tym względem uważałam Piąty wymiar, Nolan podszedł jednak do podróży w czasie w sposób bardziej oryginalny. Nie jest to błyskawiczne przemieszczenie się z czasu A do czasu B, o nie. Trzeba tam dotrzeć dosłownie na piechotę. Świetny jest też pomysł odwróconych w czasie przedmiotów i ludzi.

I trzeba przyznać, że ten element jest zrealizowany niemal perfekcyjnie, wątki spinają się elegancko mimo trudnego tematu, choć mając kilka wskazówek, można łatwo przewidzieć co będzie dalej.

Sceny akcji są świetnie zrealizowane, szczególnie sekwencja pierwszej walki wręcz. Lubię Nolana za używanie praktycznych efektów specjalnych, więc i tym razem się nie zawiodłam, choć czasami było widać, że „odwróceni” faktycznie biegną do tyłu, a statyści czasem nawet gubią kierunek.

Całkiem dobra jest również muzyka, co prawda to nie Zimmer i Incepcja, choć nastawione na rytmiczne, syntezatorowe pulsowanie i masę świetnych sekwencji arpeggiatorowych robi robotę. Jak dla mnie jednak troszkę za mało w niej elementów melodyjnych. Muzyka jest tam gdzie ma być i nie ma jej gdzie nie jest potrzebna. Ludwig Göransson dał radę.

Teraz będzie narzekanie. Nolan niestety wielokrotnie pokazał, że idzie na skróty. Najbardziej widoczne to było w trylogii Batmana, a mnie to osobiście bardzo razi. Mamy tu ograne motywy typu: duszenie przez 2 sekundy pozbawia kogoś przytomności, to samo z użyciem chloroformu, antagoniści padają od jednego strzału lub uderzenia. To może i było dobre, ale w czasach pierwszych Bondów, dziś po prostu jest mało wiarygodne.

Kolejna sprawa to naginanie fabuły, strażnicy często wykazują się skrajną ślepotą i zachowują totalnie w absurdalny sposób. Bo jak inaczej nazwać zachowanie obstawy konwoju z ważną przesyłką, którą zaczynają blokować kolejne samochody przez prawie minutę, a oni nic. A, przepraszam, jeden próbuje wyskoczyć w biegu. I dopiero gdy te pojazdy już zablokują rzeczony konwój, nasi protagoniści wyłączają im radio! No litości! A takich akcji jest więcej.

Podobnie wygląda sprawa z całkowicie nie przemyślanymi scenami pod względem taktycznym. Atak w operze i zachowanie zamachowców jest po prostu bezsensowne, nie lepiej zachowują się sami antyterroryści biegnąc na oślep, a scena finałowa, mimo że wyjątkowo efektowna, to już całkowita porażka taktyczna. Wszyscy po prostu biegają sobie na oślep, jak typowy frontalny atak - URAAAA!!! i do przodu...

Gra aktorska też nie jest na jakimś bardzo wysokim poziomie, zachowania często przerysowane, ale da się to oglądać. To co również razi to przegadane prawie 1/3 filmu na początku i efekt MacGuffina - czyli pogonią za przedmiotem lub osobą napędzającą fabułę, za dużo tego było.

Mimo wszystko po przemyśleniu sobie fabuły trzeba przyznać, że Nolan dał radę. I ta, mimo, że opiera się na ogranych uproszczeniach i często niedorzecznych, bzdurnych i nonsensownych zachowaniach postaci pierwszo i drugoplanowych - jako całość trzyma się kupy. Jest parę plot twistów, choć nie tak bardzo przewidywalnych, ale ich użycie się chwali. TeneT jako blockbuster z trochę bardziej oryginalną fabułą sprawdza się całkiem dobrze i zapewne jego obejrzenie większości widzów sprawi przyjemność.

W tym gatunku 7/10

#film #kino #ogladajzwykopem #xandrapoleca
xandra - TeneT (2020), kolejny film Nolana. Jest średnio, ale nie najgorzej. Tekst za...
  • 3