Wpis z mikrobloga

Pomimo faktu, że wczoraj położyłem się około 23 to dziś obudziłem się już o 4.:15 i nie było już szans zasnąć. Byłem straszliwie senny, ale niestety w zaistnialych okolicznosciach było to bez znaczenia.

Moj poczciwy staruszek urzedujacy za sciana urządził sobie calononocny maraton ulubionych foliarskich kanałów Youtube na swoim 69-cio calowym smart tv...
Przez drewniane, na wpol przeszklone drzwi mojego pokoju przebijaly sie glosy szurów z telewizora co jakiś czas tłumione donosnym chrapaniem ojca.

Obudziłem się z powodu pelnego pęcherza.
Poszedlem wiec do toalety z myślą, że po drodze wyłącze telewizor u starego w pokoju (pokój przechodni...)

Kiedy Polprzytomny przekroczylem prog pokoju moim oczom ukazał się dość oryginalny widok.

Stary znajdował się w pozycji trudnej do okreslenia.
Zasnął siedząc na swojej kanapie (rozsuwanej. Nigdy nie widzialem zeby ja rozkladal, zawsze spi badz na siedzaco, bądź tez kladzie sie cały powyginany ledwo sie na niej mieszcząc).
Jedną nogę mial wyciagnieta i wyprostowana na krześle postawionym przed sobą, drugą natomiast na ścianie.
Wyglądało to trochę jakby się rozciągał czy coś w ten deseń. Ale nie. Stary spal i Chrapał...

Rozgladalem sie za pilotem ale nigdzie nie moglem go znalezc wiec pogodzony z wczesniejsza pobudka wrocilem do swojego pokoju.

O 5 wybrzmial budzik pozbawiając mnie resztki złudzeń co do zaśnięcia choć na chwilę.

Pomimo hałasu poranek spedzilem rutynowo.
Zeby nie rozpraszać sie dzwiekami telewizora podczas medytacji puściłem z telefonu relaksacyjna muzykę i starałem sie dodatkowo zagluszac go glosno oddychając.

Po medytacji standardowo zjadlem sniadanie, wziąłem prysznic i ruszylem ku mojemu przeznaczeniu.
Wyruszylem w codzienna drogę do januszexu...

W tym momencie próbuje przypomnieć sobie co takiego robiłem przez 10 godzin pracy, ale dzisiejsza prace pamietam jak przez mgłę.
Przez bliżej nieokreslona czesc dnia malowalem (co od jakiegos czasu robie bardzo czesto).
Miałem też okazję nauczyć sie kilku nowych rzeczy (akrylować, demontowac/montowac kaloryfer), które może nie są czynnosciami wybitnie trudnymi, ale każda nowa umiejetnosc cieszy i motywuje.

Po pracy tradycyjnie zjadlem obiad i wzialem prysznic.

Wczoraj przed snem na moj telefon (bedacy jedynym oknem na swiat) pobrałem tindera.
Nie zamierzam szukać tam różowej, ale uznalem, że kontakty z nimi pomogą mi poprawić moje umiejętności interpersonalne i może mi to pomóc otworzyć sie na ludzi generalnie.

Przed dzisiejszym treningiem skonfigurowalem konto. Długo wahałem sie czy nie stworzyc jakiegos totalnie fikcyjnego konta, ale ostatecznie zarzucilem ten pomysł.
Uznałem, że skoro i tak nie szukam tam partnerki, to w celu zwiększenia prawdopodobieństwa znalezienia par dodam stare zdjęcia, na których miałem bujne wlosy (obecnie jestem lysy) i wyglądałem wyjatkowo dość korzystnie (7/10).

Po około 30 minutach miałem kilka par i zielonego pojęcia o czym do nich pisać.
Dlatego postanowiłem poczekać aż któraś napisze pierwsza i spróbować jakoś ciągnąć rozmowę.
W ten sposób wymieniłem kilka zdan z 3 różowymi, a z jedną pisało mi się naprawdę dobrze.

Niby trochę slabo że dodałem swoje stare zdjęcia, ale jesli ostatecznie ma to wyjść na dobre...

Przez to wszystko dzisiejszy trening nieco sie odwlekł w czasie. Pozwoliłem sobie na taki luz, bo dzisiaj cwiczylem tylko brzuch i uznałem, że w dni intensywnych treningów nie mogę sobie pozwolić na pisanie z obcymi ludźmi i dekoncentrowanie się tym.

Zrobilem trening, zjadłem kolacje (twaróg), zaraz biorę prysznic i kładę się spać.

Jutrzejszy dzień będzie najważniejszym dniem mojego życia odkąd prowadzę tego mikrobloga.
Z całą pewnością zmieni wiele...

Dzisiejszy dzień był dobry.
W porownaniu do wczoraj psychika 9/10.
Plan wykonany w 100%

#przegryw #wychodzimyzprzegrywu #depresja ##!$%@? #mirekwogniuwyzwan
  • 2