Wpis z mikrobloga

Generalnie nie wiem czy Wy to wiecie, ale urodziłem się z bardzo krzywym kręgosłupem. Skrzywienie udało się jako tako wyprostować, żebym mógł chodzić, jednak nadal potrzebna była operacja. Ze względu na pandemie moja operacja została odwołana. Nie wiadomo kiedy będzie, a mój kręgosłup znów się wykrzywia, bo nie mam teraz rehabilitacji. Sytuacja jest teraz taka, że może on w każdej chwili pęknąć a ja wyląduje na wózku. Wystarczy, że podniosę coś zbyt ciężkiego, źle się obrócę, źle schylę. Także póki co nie mogę ćwiczyć ani w ogóle za wiele robić.

Dlatego jako osobnik niepełnosprawny uważam, że kobiety powinny mieć wybór. Czy chcą urodzić chore dziecko czy nie. Moja mama się poświęciła dla mnie, ale był to jej wybór. Wiem, jak to jest żyć z niepełnosprawnością. Czasem bywa bardzo ciężko. Koszta ogromne, rodzina często nie daje rady. Trzeba wybierać czy opłacić rehabilitację czy leki. Czy może jedzenie? Pomoc od państwa? Właściwie żadna. A ja mam przecież "tylko" chorą głowę i plecy. Co mają powiedzieć rodzice dzieci, które TYLKO leżą i trzeba je obracać, przewijać, karmić przez sondę?

A jeśli cieszycie się dobrym zdrowiem, to doceniajcie to bo nic go nie zastąpi.

#wyborniezakaz #strajkkobiet #popieramstrajkkobiet #dajciekobietomwybor #aborcja #mikrokoksy
  • 7
@M-ever: W ogóle mam wrażenie, że za obroną "życia nienarodzonego" są głównie ludzie, którzy z chorobami i tym, jak się tak żyje nie mają nic wspólnego. Ja oczywiście jestem również za wyborem. I chyba większość wypowiedzi osób niepełnosprawnych, jakie miałam ostatnio okazję widzieć, także dotyczy wyboru.

Bogusia zabrała też głos, z poziomu osoby z zasięgami w SM.

Zdrowia Mireczku, uważaj na siebie!
@iEarth: generalnie gdyby nie Determinacja i upór mojej rodziny, to sam bym był takim warzywkiem do przewracania. Teraz jestem w miarę samodzielny, ale miałem szczęście, bo często jest tak, że osoby z moim schorzeniem (wodogłowie) nigdy nie naucza się mówić, czy chodzić. Bez pomocy rodziny nie mają szans na jakąkolwiek egzystencję. A i tak jest ciężko, bywa że przez ataki padaczki nie jestem w stanie normalnie funkcjonować (są bezpośrednim następstwem wodogłowia).
@PienieznyWieprzZMlotemBojowym: no chyba będę musiał. Póki co to nic nie robie a rodzina panikuje, jak się wezmę za cokolwiek. Najgorzej, że mam siłę i mam energie żeby się do czegoś przydać, ale nie mogę bo zagrożenie jest za duże. Muszę uważać jak wstaje, jak się kładę a i tak nie jest pewne czy ten mój znak zapytania wytrzyma. Mój kręgosłup jest jak tykająca bomba.