Wpis z mikrobloga

Pamiętacie Gąsienicę Patryka? Wcześniej mówiliśmy na niego Pato-Patryk. To ten skazaniec, co w swoim czterdziestodziewięcioletnim życiu przesiedział 25 lat w pace. Ten sam, którego niegdyś owinięto folią strecz, za to że po pijaku groził reszcie brygady że ich pozabija. Przeleżał w tej folii całą noc w pakamerze budowlanej i potem na drugi dzień strach go było z tej folii odwinąć, bo znów się odgrażał, że jak się tylko uwolni to sobie kogoś z nas zabije, albo nawet wszystkich. To przypomnę jeszcze, że żeby go odwinąć, musieliśmy schlać go na nowo i dopiero z nieprzytomnego zdjąć folię i zostawić go na noc w pakamerze, a na drugi dzień udawać, że nie wiemy o co chodzi i że nic dziwnego się na tej libacji budowlanej nie wydarzyło.

Jak wiecie udało się i wszyscy przeżyliśmy tę przygodę. Pato-Patryk coś tam podejrzewał, dopytywał o folię strecz, coś mu się dni nie zgadzały, ale jeden typek o ksywce Ocet, poświadczył, że on też tak się skuł tą wódą razem z Patrykiem, że obok niego przespał cały dzień, całą noc, kolejny dzień i kolejną noc w pakamerze, bo tak ich ta wóda skopała. Trochę się dziwił Patryk dla czego on sam jest cały opsrany i opszczany, a Ocet nie, ale jakoś nie poruszył tego tematu, jakby go w zupełności nie było.

Potem chodziły jeszcze jakieś legendy i plotki budowlane o Patryku, ale Patryk był już tak w tym wszystkim zakręcony, bo w ciągu kilku tygodni kariery Patryka na tej budowie, to z trzy jak nie cztery zmienił ekipę, bo go wujkowie wyrzucali za podpijanie małpek. Więc jeżeli nawet przypomniał sobie, że ktoś go w tą folię zawinął, to raczej nie kojarzył już kto, kiedy i z której brygady.

Czasem tylko mruczał po pijaku, że gdyby to okazało się prawdą, to by komuś w jakimś zaułku budowy glinę przekopał.

Ale zdarzyło się tak, że razem z Lejsem ponownie trafiliśmy do brygady, w której pracował Pato-Patryk. Dowiedzieliśmy się wtedy, za co poszedł do więzienia. Patryk miał już swojego czasu nazbieranych jakiś drobnych wyroków i ukrywał się, jeszcze wtedy przed milicją. No i w sumie dobrze mu szło to ukrywanie się, bo go milicja nigdy nie złapała. Minął rok 89 i Patryk w końcu został schwytany, z tym że nie przez Milicję ale już przez Policję, bo dopiero ta z pomocą zachodnich koncernów (co za każdym razem podkreślał Pato-Patryk) dała radę Patrykowi. Patryk tłumaczył się, że Wolcwagenami go gonili, i chełpił się, że dopiero Wolcwageny dały mu radę, bo milicja to nie potrafiła go ująć a policja bez Wolcwagenów też by pewnie nie dała. Nienawidził też Kulczyka, bo to on sprowadził Wolcwageny dla policji. Finalnie wyszło tak, że Patryk siedział w więzieniu przez Jana Kulczyka i zachodnie koncerny. I zawsze kiedy go zapytano za co siedział, to odpowiadał, ze przez Kulczyka siedział i bluzgał gościa odgrażając mu się śmiercią.

Trzeba było nie lada trudu, żeby dotrzeć do Patryka i wydobyć z niego, dla czego w ogóle ścigała go policja i czemu dostał tyle lat więzienia. Większość podchodów i tak kończyła się na Kulczyku i zachodnich koncernach i dopiero jak zapytałem go za co go policja tymi Wolcwagenami od Kulczyka goniła, to Patryk przyznał się, że jakiegoś tam typa zabił dynią.

„Bierzesz dynię i #!$%@? #!$%@? tą dynią, tylko musi być twarda dynia, żeby się za szybko nie rozwaliła. Lepiej na wszelki wypadek od razu kupić dwie dynie. Tłuczesz go po łbie za każdym razem jak próbuje się podnieść, tak że jak tylko lekko uniesie mu się głowa, to jeb go znowu tą dynią, tak żeby tym łbem o krawężnik #!$%@?ł.”

No i tak Patryk zabił byłego wspólnika, który go obciążył zeznaniami, gdy Patryka pierwszy raz Volcwageny Kulczyka złapały. Patryk odsiedział kilka lat, wyszedł i kupił dwie dynie na bazarze. Potem odwiedził starego wspólnika i go tymi dyniami zabił sobie na ulicy przed domem gościa a potem znów pojawiły się Wolcwageny po Patryka.

Pytam się Patryka, dla czego akurat dynią, no a Patryk odpowiedział, że brukwią taką dużą też by było można, czy kapustą, ale była dynia to wziął dynię. Próbuję wtedy wyciągnąć z Patryka, dla czego w ogóle postanowił to zrobić warzywem i dopiero wtedy Patryk odpowiedział, że to dla tego żeby go z ze sto pięćdziesiątki piątki sądzili a nie ze sto czterdziestki czwórki co oznaczało tyle, że niby za zabicie typa dynią czyn miał być kwalifikowany jako nieumyślne spowodowanie śmierci a nie zabójstwo z premedytacją.

„Potem mówisz w sądzie, że to miał być tylko taki kawał koledze, no ale że przy okazji tego kawału doszło do nieszczęścia no i skończyło się tragedią, której bardzo żałujesz. Dodajesz jeszcze że po wszystkim dałeś jego babie dwadzieścia złotych, żeby sąd widział że próbowałeś zadośćuczynić i jakoś pomóc jego kobiecie w trudnej sytuacji, no i sąd przyklepuje ci piątkę a za dobre sprawowanie wychodzisz po dwóch i pół roku, a co już się #!$%@? konfidenta pozbyłeś, to się pozbyłeś”

To ile dostałeś? – pytam się Patryka a Patryk mówi że „pietnachę” czyli wyrok piętnastu lat więzienia. Wtedy ja przypominam Patrykowi, że przecież miał tylko piątkę dostać a wtedy Patryk rozsierdził się na całego i zaczął krzyczeć że „ten-#!$%@?-prokurator Wolcwagenem pod sąd przyjeżdżał” no i znów Patryk wracał do tematu Kulczyka.

I takim właśnie sposobem, znów okazywało się, że w historii Patryka, to właśnie Jan Kulczyk był wszystkiemu winien.

______________________________________
PS
No i tylko pomyślcie sobie, co jaki strach musieliśmy czuć kiedyś z Lejsem, jak w pewien piątek, przyszedł Patryk na budowę z workiem takich ogromnych przerośniętych ziemniaków...

Czytacie Pana Lobotomiusza na fb? #pasta