Wpis z mikrobloga

@Iskaryota: Jednak w czasach, gdy standardem było niezamieszkiwanie razem przed ślubem, małżeństwa były generalnie trwalsze.

Także związek pomiędzy jednym a drugim nie wydaje się oczywisty.
@Papinian: Były trwalsze, bo kobiety często nie miały innego wyjścia. Nie było internetu, nie było portali i aplikacji randkowych, nie było świadomości, że facet z którym marnuje sobie życie jest patologią od której trzeba jak najszybciej spierdzielać. Rodzina (w tym matka) wpajała takiej od dziecka, że ma być dla męża dobrą żoną i nie narzekać, bo stary to stary. Od czasu do czasu wypije, obrazi, ale co buk rozłączył tego nic
@Nero007: mieszkanie przed mieszkanie na pewno ułatwia poznanie drugiej osoby.

Natomiast moim zdaniem nie jest konieczne i niezbędne, wtedy jednak trzeba w związek wlozyc więcej wysilku i podejść do tematu znacznie dojrzalej.


Trzeba po prostu wtedy panietac o tym, żeby starac się partnera poznać, ale też i samemu dać się poznać takim, jakim się jest naprawdę, nie udawać i panietac, że to poznanie się będzie rzutować na ewentualne wspilne życie.
Przy
@Nero007:
Plusy mieszkania:
- jest wygodniej
- czasem jest oszczędniej
Plusy niemieszkania:
- statystycznie (i w sumie psychologicznie też) mniejsza szansa na rozwód po ślubie
- ciekawsza dynamika rozwoju relacji
- zdrowa próba dla związku
- mobilizacja do intensywnego zajmowania się relacją, trzeba się wysilić żeby kogoś dobrze poznać
- wbrew pozorom wspólne niemieszkanie przed ślubem poszerza możliwości poznania drugiej osoby. Nie wierzycie? To się wyprowadźcie kontynuując relację, a potem sprawdźcie
@Nero007: a po co chcesz z nią/z nim mieszkać przez pierwsze 3-4 lata związku? ani się nie poznacie? ani nie ma czasu na pewne zabawy, nie ma czasu odlozyć kasy? co wy tu pytania zadajecie jakbys w związek wszedł w wieku 35 lat i miał za soba mieszkanie z kims 10 lat. IMO