Wpis z mikrobloga

NARODOWIEC W OBRONIE FUTER (źródło tutaj )

W związku z powrotem tematu zakazu hodowli zwierząt futerkowych postanowił się wypowiedzieć zgrywający wolnościowca religijny fundamentalista. Być może jest to podyktowane tym, że na tym iście biblijnym traktowaniu zwierząt można pod płaszczykiem “wolności gospodarczej” zbić polityczny kapitał. Wśród “gorących wzięć” mamy takie kwiatki jak “Stwierdzenie, że życie zwierząt w klatce jest nieustanną męką jest dogmatem wiary lewicowej i zarazem antynaukowym kłamstwem”, albo że “mówienie o „humanitarnym” (zamiast „etycznym”) traktowaniu zwierząt jest przesunięciem językowym, które powoduje, że wszystkie intuicje moralne dotyczące ludzi stosowane są do zwierząt.” Zdecydowanie przydałoby się to wielu libertarianom, bo mimo ich usilnych życzeń, pies nie może wyrazić zgody. Mamy też typowe straszenie równią pochyłą: “do rolników i hodowców powinni dołączyć przedsiębiorcy z innych branż, bo każdy może być potraktowany tak samo”.

Nie jest to pierwszy raz kiedy ten religijny fundamentalista chwali się swoją wiedzą nt. zwierząt. Już wcześniej wyrażał ogromne zdziwienie, że po zamówieniu dania wegetariańskiego nie otrzymał ryby, pisząc, że “obsługa tych restauracji znacznie częściej spotyka wegan, niż nas, katolików.” To nie jedyna kwestia uwarunkowana kulturowo i religijnie, która nie podoba się nacjonaliście. Warto tu wspomnieć o jednej z propozycji ustaw z tak zwanej “setki Mentzena”, która głosi:

„Konieczne jest również uznanie prawa rodziców do stosowania umiarkowanych kar cielesnych. Jest to uprawnienie tradycyjnie zakorzenione w polskiej kulturze, a jego zakaz stanowi wyraz konstruktywizmu społecznego uprawianego przez mające wpływ na władze środowiska lewicowe wbrew woli większości społeczeństwa.”

Z takim podejściem do dzieci nie dziwi więc raczej, że nie obchodzi go los zwierząt. No ale skoro mowa o “antynaukowości”, to warto jego wypowiedź rozpatrzyć pod tym kątem. Już na twitterze jeden z użytkowników wskazał na badanie przeprowadzone na Mazurach, które pokazuje jak norki podróżują w ciągu paru dni średnio kilka kilometrów [1]. W związku z tym izolacja w ciasnej klatce jest znacznym zaburzeniem ich stanu naturalnego.
Za to, jak wskazuje prof. dr hab. Wojciech Pisula z Instytutu Psychologii PAN:

“Wszystkie zasady życia społecznego są łamane w warunkach hodowlanych. Zwierzęta nie mogą utrzymać właściwego dystansu, są zmuszone do przekraczania tego dystansu. Mało tego: w wyniku procedur hodowlanych budujemy grupy, które nie mają nic wspólnego z naturalną grupą zwierzęcą. (...) Jeśli chcemy zbudować grupę, w której będzie dużo agresji, to tak właśnie robimy: grupa jednopłciowa, wszystkie osobniki w jednym wieku, o podobnej wadze. Nie ma szans na ustalenie stabilnej hierarchii i wiadomo, że nieustanne utarczki i próby ustalenia hierarchii będą trwały” [2]


Przy tym należy zaznaczyć, że minimalne normy rozmiaru klatek dla zwierząt były i są notorycznie łamane. I tak w raporcie “Drapieżny Biznes. Konsekwencje hodowli norek w Polsce dla ludzi, zwierząt i środowiska” z 2017 roku można przeczytać:

“Śledztwo w latach 2011-2012 zawierało w większości materiał z ferm lisów i jenotów oraz dokumentację z 10 ferm norek do 40 tysięcy zwierząt. Na fermach m.in. w Chodzieży, Chróstniku, Wałbrzychu i Modrzewiu udokumentowano zwierzęta pogryzione w stanie agonalnym bądź martwe pozostające w klatkach. Stwierdzono także przypadki stereotypii, agresji, apatii i deformacji ciała. Na kilku fermach udokumentowano proceder wyrzucania oskórowanych zwłok poza obręb fermy. Raport zawiera opis warunków panujących na największej ze sprawdzonych w ubiegłym sezonie ferm: fermy w Modrzewiu należącej do Holendra Joannesa Jannsena o obsadzie 40 000 zwierząt.”


Co więcej “Spośród materiałów zgromadzonych w 2013 roku na fermach futrzarskich na szczególną uwagę zasługuje dokumentacja wykonana na fermach w Granowcu (gm. Sośnie) i Pawłowie (gm. Czerniejewo) w województwie wielkopolskim. Obie fermy stanowią własność członków zarządu Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych – organizacji,która uczestniczy w tworzeniu prawa i szczyci się troską o dobrostan zwierząt. Materiał zebrany podczas kolejnych interwencji na obu fermach w okresie letnim pokazuje ciężkie, nieleczone obrażenia utrzymywanych na nich zwierząt.”

Śledztwo wykazało nieprawidłowości również na fermie Rajmunda Gąsiorka w Pawłowie, czy Wojciecha Wójcika w Granowcu, na których w złych warunkach mogło przebywać nawet ponad 300 tysięcy norek [3]. Podobne nadużycia wykazano na fermach w Karskach, Ryczywole i Modrzewiu [4].

Taka sytuacja może się wydać dziwna, skoro istnieją środki kontroli tego przemysłu. Jedną z takich metod jest kontrola weterynaryjna. Jednak jak wskazuje “Raport na temat przemysłu futrzarskiego w Polsce” [2], kontrole te odbywają się raz do roku i trwają średnio kilkadziesiąt minut. I tak na przykład zarówno na fermie gnieżdżącej 20 tysięcy norek, oraz innej znajdującej się w siedmiokilometrowym pawilonie kontrole te trwały pół godziny. O rzetelnym zbadaniu stanu zwierząt nie ma mowy w takim czasie, stąd “na podstawie powyższych przykładów można wywnioskować, że wiele pełnych i gruntownych kontroli dobrostanu zwierząt futerkowych jest po prostu niewykonalnych i przez to stanowią martwy przepis bądź urzędniczą fikcję.”

Dalej możemy zaś przeczytać:

“Zadziwiające jest również to, że praktyczny nadzór nad fermami to zaledwie „mniej niż 1 dzień” w skali roku, a ponowne kontrole należą do rzadkości (w analizowanych 2723 kontrolach rekontrole pojawiły się jedynie 25 razy). Oznacza to, że prawie 8 mln zwierząt futerkowych w Polsce jest oglądanych przez inspektora zaledwie przez kilka godzin rocznie (a połowę tego czasu stanowi kontrola dotycząca m.in. transportu i przechowywania odpadków z rzeźni, którymi karmione są zwierzęta)”


Nacjonalista manipuluje też przez pominięcie, chcąc stworzyć obraz rzeczywistości, w której zwierzęta umierają spokojną śmiercią przy użyciu gazu. Oprócz wspomnianych wyżej powodów śmierci w wyniku obrażeń, stosowanymi metodami uśmiercania są również: użycie urządzenia bolcowego penetrującego, czyli „poważne i nieodwracalne uszkodzenie mózgu spowodowane wstrząsem i penetracją przez zablokowany bolec”, użycie broni palnej z pociskami, uderzenie w głowę wywołujące poważne uszkodzenie mózgu, ogłuszenie elektrodami przyłożonymi z obu stron głowy, ogłuszenie elektrodami przyłożonymi na głowie i ciele zwierzęcia, dwutlenkiem węgla – bezpośrednia lub postępująca ekspozycja przytomnego zwierzęcia na mieszaninę gazów zawierającą 40% dwutlenku węgla (metoda może być stosowana w dołach, tunelach, kontenerach lub uszczelnionych budynkach), tlenkiem węgla, czy nawet przez śmiertelną iniekcję. [2]

Ofiarami tego przemysłu są jednak nie tylko zwierzęta futerkowe, ale też okoliczna ludność.

“Często występującą konsekwencję funkcjonowania fermy stanowi zanieczyszczanie okolicznych gleb oraz wód ściekami. Odchody norek zawierają duże skoncentrowanie azotu oraz fosforu, które przenikają do środowiska wolnoglebowego. Najwięcej zanieczyszczeń następuje na skutek zaniedbań i łamania przepisów przez hodowców. Z raportu NIK-u wynika, że 87% ferm w Wielkopolsce nie przestrzegało wymagań ochrony środowiska. Media raportują notoryczne przypadki odprowadzania ścieków do gruntu, rowów melioracyjnych lub pobliskich zbiorników wodnych.” [3]


Zagrożeniem dla ludzi są również szkodniki, a jak wykazało śledztwo z “W prawie połowie skontrolowanych gospodarstw bytowały szczury i koty – zwierzęta te zaobserwowano także za murami ferm, co dowodzi niedostatecznego zabezpieczenia gospodarstw przez hodowców, co może znacznie zwiększać ryzyko rozprzestrzenienia się chorób, na które zapadają zwierzęta na fermach.”

Warto tu więc wymienić, jakie choroby stanowią zagrożenie dla zwierząt futerkowych, bo jak wskazywał dr Ryszard Cholewa

“W praktyce fermowej trudne jest stworzenie zwierzętom optymalnych warunków środowiskowych. Częste żywienie, pomieszczenie, pielęgnacja, a także stan pogody pozostawiają wiele do życzenia. Następstwem tego jest obniżenie u zwierząt odporności wrodzonej lub nabytej. Czynnik chorobotwórczy, trafiając na osłabiony organizm, rozmnaża się wywołując chorobę.”


Wliczają się do nich: leptospiroza, grzybice, wścieklizna, nosówka, pseudomonadoza, salmonelloza, pastereloza, zakaźne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego, streptokokoza, gronkowcowe wysiękowe zapalenie skóry, choroba aleucka, bąblowica wielojamowa, oraz różnego rodzaju stereotypie. Wpływ na to ma właśnie przebywanie w takich warunkach, jakie oferują ciasne klatki ferm futrzarskich w Polsce.

“[Norki] jako nie w pełni udomowione, podlegają głównie stresowi na skutek przebywania w nieodpowiednich pomieszczeniach, często zbyt małych i ubogo wyposażonych. (...) Norki są zwierzętami niespokojnymi i z tego powodu mogą być często w stanie chronicznego stresu, co prowadzi do różnorodnych anomalii i niepożądanych objawów, takich jak:


a) samouszkodzenie ciała;

b) występowanie obrażeń zewnętrznych i

wewnętrznych;

c) występowanie zakłóceń w rozmnażaniu;

d) zwiększona śmiertelność młodzieży;

e) występowanie dużej podatności na choroby;

f) niespokojne zachowanie się;

g) zmniejszenie żywotności zwierząt” [5].


Nietrudno zauważyć więc, że nazywanie takiego życia nieustanną męką nie jest oparte na wierze, ale na jasnych i czytelnych faktach. W przypadku norek, których życie wymaga wielokilometrowych terytoriów (średnio 10 norek na 5 kilometrów linii brzegowej), na których mogą swobodnie pływać i nurkować, jak mówi prof. dr hab. Andrzej Elżanowski:

“Jest oczywiste, że już samo przebywanie w niewielkiej klatce jest dla zwierząt o takich potrzebach ruchowych udręką. Polowanie, samo poszukiwanie pokarmu, żerowanie jest dla zwierząt nagradzające. Są to czynności, które są jednocześnie pracą i zabawą.” [3]


Na koniec dla oburzonych tym atakiem na gospodarkę przedstawmy szybko dane dot. tego przemysłu. Dwa lata temu stanowił on 0,08% PKB, dając zatrudnienie na poziomie od 0,03% do 0,06% [6]. Procent zatrudnionych można łatwo zwiększyć przez liczniejsze kontrole weterynaryjne, czy sanitarne, ale to znacznie obniżyłoby rentowność tych przedsiębiorstw. Te liczby w tym momencie są jednak już nieaktualne, bo nie tylko od 2016 roku zamknięto około 1/3 ferm, ale w samym przełomie stycznia i lutego tego roku z mapy Polski zniknęło ich aż 40. Jak wskazuje Paweł Rawicki, prezes Stowarzyszenia Otwarte Klatki:

“Część hodowców wobec kryzysu, który od dłuższego czasu dręczy polską branżę futrzarską zdecydowało o niekontynuowaniu tej nierentownej hodowli. Po zabiciu zwierząt na przełomie roku hodowcy postanowili wycofać się z tego rodzaju działalności. Z informacji, które do nas docierają wynika, że część hodowców ma ogromny problem ze sprzedaniem skór z poprzednich lat, które zalegają w magazynach tracąc na wartości.” [7]


Członkowie i członkinie naczelnej foliarskiej partii Polski nie są w stanie znieść maseczki na twarzy, ale ich kandydat na prezydenta przekonuje, że życie w ciasnej klatce to komfort. Może straszyć równiami pochyłymi, powoływaniem się na “boskie prawo”, czy konieczność rozróżniania ludzi (ci, którzy zabijają) od innych zwierząt (zabijanych). Jednak miesiące utrudnionych kontaktów społecznych, izolacji, czy obostrzeń w przemieszczaniu powinny były nas nauczyć jakim cierpieniem jest nawet niewielki niedostatek przestrzeni życiowej.

1. https://bioone.org/journals/journal-of-vertebrate-biology/volume-59/issue-3/fozo.v59.i3.a3.2010/Spatial-distribution-activity-habitat-selection-of-American-mink-Neovison-vison/10.25225/fozo.v59.i3.a3.2010.full
2. https://stopfermom.pl/files/Drapiezny%20Biznes.%20Konsekwencje%20hodowli%20norek%20w%20Polsce%20dla%20ludzi,%20zwierz%C4%85t%20i%20%C5%9Brodowiska.pdf
3. http://jutrobedziefutro.pl/pliki/raport_viva_11_0.pdf
4. https://stopfermom.pl/files/Cena%20Futra.%20Rzeczywisto%C5%9B%C4%87%20Polskich%20Ferm%20Futrzarskich.pdf
5. https://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/09064709409410190?journalCode=saga20; https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/11242031/; J. Kuźniewicz, A. Filistowicz, Chów i hodowla zwierząt futerkowych (1999)
6. https://stopfermom.pl/files/Ocena%20sytuacji%20bran%C5%BCy%20hodowli%20zwierz%C4%85t%20futerkowych%20i%20jej%20wp%C5%82ywu%20na%20polsk%C4%85%20gospdark%C4%99%20-%20%20ZOBSiE%202018.pdf
7. https://www.otwarteklatki.pl/blog/kryzys-w-branzy-futrzarskiej

Źródło: Spółdzielczy Zakład Orania Kuców

#hodowla #zwierzetafuterkowe #narodowcy #neuropa #4konserwy #bekazprawakow #bekaznarodowcow #bekazlibertarian #konfederacja #bekazkonfederacji
TomJa - NARODOWIEC W OBRONIE FUTER (źródło tutaj )

W związku z powrotem tematu zak...

źródło: comment_15999082095vPl7tHdFXu1fd6GWfoD5v.jpg

Pobierz
  • 10
@Tom_Ja: Czy istnieją jakiekolwiek przesłanki mówiące, że w związku z tym zakazem w skali Europy, czy świata liczba hodowanych zwierząt spadnie albo ich los się poprawi? Czy przypadkiem - z punktu widzenia dobra zwierząt - sensowniejsze nie jest administracyjne ograniczenie popytu (oczywiście podatne na próby obejścia w postaci np. zakupów za granicą, ale jednak) albo przynajmniej równoległe wprowadzenie takich przepisów? Zakaz samej hodowli przy braku ograniczenia zakupów to takie udawanie, że
Źródła nie czytam, bo mogłoby mi zaszkodzić. Ale podsumowanie cytowanych fragmentów bardzo celne.
Norki, fretki i lisy to zwierzęta bardzo inteligentne i sprytne, trzymanie ich w klatkach to ciągłe znęcanie się nad nimi fizycznie i psychicznie.
Przez mój dom przewinęło się 7 fretek- dwie stałe rezydentki i pięć pod tymczasową opieką. Obserwując ich zachowanie nie wyobrażam sobie by życie mogły spędzić uwięzione w klatce. To bardzo aktywne zwierzęta, w zamknięciu popadają w
Zakaz samej hodowli przy braku ograniczenia zakupów to takie udawanie, że problem zniknął, że teraz to już nie nasza wina.


@Jan_K: Masz sporo racji. Tylko że od czegoś zacząć trzeba: edukacja na temat tego procederu jest prowadzona od lat, dobrze wprowadzić kolejny krok- zakaz hodowli, później zakaz handlu. Samo edukowanie, pokazywanie jak ten przemysł wygląda już przynosi efekty, bo wiele osób rezygnuje z zakupu futra wiedząc czym to jest okupione. Kolejny
@Jan_K: Nie wiem czy wiesz, ale w Europie produkuje się 51% światowej produkcji futer, w ty 61% światowej produkcji futer z norek. Polska jest 2. w Europie producentem, zaraz po Dani. Polska sama produkuje 11% światowego zapotrzebowania
@Jan_K: Inna rzecz: i tak ta branża ma kryzys, po 1\3 ferm zwierząt futerkowych w PL zamknęła się w ciągu ostatnich lat. Cena za futro spadła MOCNO, bo większość światowych marek się wycofuje. Na sam rok 2019 zrobiło to ponad 100 marek, w tym Lacoste, Prada, a nawet królowa angielska
@Tom_Ja: Dopatrywanie się wszędzie przejawów lewactwa i walki z katolicyzmem jest niestety bardzo charakterystyczne dla narodowców i religijnych fundamentalistów. Podobnie jak nieznajomość faktów.
Do kwestii ryby jako "dania wegetariańskiego" i, szerzej, traktowania zwierząt hodowlanych, odniósł się m.in. Orestes Kowalski ("Everyday Hero") w tym materiale:
https://www.youtube.com/watch?v=iVCT2KOwnZE - jeśli nie widziałeś, to polecam.
@Tom_Ja: Czy istnieją jakiekolwiek przesłanki mówiące, że w związku z tym zakazem w skali Europy, czy świata liczba hodowanych zwierząt spadnie albo ich los się poprawi? Czy przypadkiem - z punktu widzenia dobra zwierząt - sensowniejsze nie jest administracyjne ograniczenie popytu (oczywiście podatne na próby obejścia w postaci np. zakupów za granicą, ale jednak) albo przynajmniej równoległe wprowadzenie takich przepisów? Zakaz samej hodowli przy braku ograniczenia zakupów to takie udawanie, że
@Morskipas: Dobre pytanie, ale odpowiedź jest bardzo prosta - to, że nie potrzebujemy futer jest dla większości osób oczywiste, a przynajmniej bardziej oczywiste niż to, że nie potrzebujemy mięsa.
Podsumowując - okrucieństwo nie jest spoko, ale zupełnie niepotrzebne okrucieństwo jest jeszcze mniej spoko