Aktywne Wpisy
MistrzKowalski +131
Jak mnie #!$%@?ą byli alkoholicy, ze swoimi gadkami moralnymi. Nie pije taki dopiero od paru lat, a najpierw #!$%@?ł życie sobie i swojej rodzinie zszedł na dno, robił już za podczłowieka, a teraz mnie staremu co ma normalną rodzinę, odchował już dzieci, które tez są nauczone, że "alkohol to pije się z głową, a nie zakąską" będzie #!$%@?ł farmazony na temat alkoholu. Najchętniej przypierdzieliłbym takiemu w pysk, aż by się nogami nakrył,
BezDobry +47
Coś za coming out pani redaktor ( ಠಠ).
Znaczy dziadziuś był sowietem lub czerwonym kolaborantem...
Stąd taka linia polityczna tego portalu ¯_(ツ)/¯
Znaczy dziadziuś był sowietem lub czerwonym kolaborantem...
Stąd taka linia polityczna tego portalu ¯_(ツ)/¯
CZAS SZALEŃSTWA
Karta postaci
Discord gry
Mapa Europy (credits: Uaimmiau)
Mapa Afryki po turze 4 (spoiler, duh)
Bosman Gala wbiegł do kajuty kapitańskiej okrętu. Drżał z przerażenia, po raz pierwszy przez całą swoją dwudziestoletnią służbę.
- Podpływają. Są coraz bliżej. Admirale, nie powinniśmy się już ewakuować?
- I gdzie popłyniesz tą szalupą? W kolejną minę? - prychnął de la Gregua, sięgając po ustawioną na półce drewnianą szkatułkę, z której wyciągnął niewielką czarno-biało-czerwoną flagę. - Nie, zamiast tego zawieś to zamiast bandery.
Do wyraźnego przerażenia na twarzy bosmana dołączyło zdziwienie.
- co
- Przynajmniej dzięki temu zatonie kolejny szwabski statek – powiedział z uśmiechem Greg, a widząc nieustępujący niepokój na twarzy swojego adiutanta dodał - spokojnie, mam pewien plan.
Bosman odbiegł. Admirał opuścił kajutę krótko po nim. Wchodząc na pokład, wyciągnął lornetkę i skierował ją w stronę Morza Czarnego, gdzie ujrzał dziesiątki stalowych konstrukcji wynurzających się z wody jedna po drugiej.
- Byle zdążył...
==
Mężczyzna w garniturze przebiegł przez stocznię i zatrzymał się przed
- Dlaczego nie ratujecie uwięzionego niemieckiego okrętu? - zapytał ze wzburzeniem.
- Przepraszam, kim ty w ogóle jesteś? I z tego co wiem, to chyba franc-
- No przecież to ja, Abdul, nie poznajesz mnie? Po co miałbym cię okłamywać?
- A, racja, to ty Abdul. Wybacz, nie poznałem cię. - powiedział stoczniowiec, próbując przypomnieć sobie, czy zna jakiegokolwiek Abdula. - W każdym razie okr-
- Okręt. Nie ma czasu do stracenia. Musimy jak najszybciej przeprowadzić go przez miny i dokonać napraw. Od tego zależą losy wojny. Szybko, bierzcie jakieś łajby, bierzcie statek na hol i wprowadźcie go do portu.
- Cóż, to brzmi dość...
Błysk od strony wody poraził rozmawiających. Stoczniowiec odwrócił się i mrużąc oczy zobaczył płonący statek z niemiecką banderą, rozdarty przez serię eksplozji.
- Allah akbar, Abdul, najmocniej przepra... Abdul? Gdzie jesteś? - stoczniowiec rozglądał się, ale jego rozmówca po prostu zniknoł.
==
Kilka minut wcześniej.
- A może spróbujemy przejąć statek pokojowo? Będziemy mogli zbadać technologię i...
- Wykluczone – uciął Hans Alt – ta francuska bestia na pewno ma jeszcze kilka kart w rękawie. Nie pozwolę im znowu uciec. Trzeba zatopić ten okręt. Raz. Na. Zawsze.
- Ale czy to bezpieczne?
Niemiec oddałby naprawdę dużo, żeby w tym momencie spiorunować Pashę Barbarossę wzrokiem. Ale nie mógł – ten był zbyt daleko, a piorunowanie wzrokiem przez radio nie działało. Jedynym, co mógł oddać, była salwa w stronę uwięzionego w cieśninie francuskiego pancernika. Działa pięciu okrętów skierowały się ku jednemu punktowi, a po chwili dołączyło do nich także kolejne dziesięć. Cała armada zgromadzona u wrót Bosforu wystrzeliła w jednym momencie, po krótkiej chwili zmieniając Galów w kulę ognia i kończąc historię dumy francuskiej marynarki.
==
- O rajuśku, jeszcze nigdy nie widziałam takiego wielkiego wybuchu! - stwierdziła Lindsay Ettenmoors, obecna w konstantynopolskiej dzielnicy portowej amerykańska dziennikarka.
- Hehe mała, zapewniam, nie był tak wielki jak GIGAKEBSIK z baraniną na cienkim z rodzinnego przepisu. Mówię ci, bestia wielka jak ta łapa! - oznajmił miejscowy, Janusz Koran-Mekka, napinając mięśnie. Pomiędzy dwójką zapadła krępująca cisza. Nagle Janusz zobaczył kątem oka wybiegającą ze stoczni postać, której nie powinno tam być.
- STÓJ, ŚMIECIU! - wykrzyknął i ruszył w pościg. Patrząc na biegnącego Turka, Lindsay pomyślała, że może i miał kontrowersyjne poglądy i śmierdział, ale nie można było mu odmówić sprawności fizycznej. Na jego nieszczęście, nie można było odmówić także sprytu jego przeciwnikowi, który gdy tylko spostrzegł ogon, zmienił kierunek i zamiast wgłąb miasta pobiegł w stronę wody, gdzie zgromadzony gęsty tłum gapiów oglądał dymiące szczątki stambulskiego mostu i francuskiego pancernika. Różnica odległości między dwójką wystarczyła, by po dobiegnięciu na bulwar Koran-Mekka nie miał już szans na znalezienie wśród tłumu niepozornej postaci.
==
- Jak się spało? - Henry Blackadder przywitał brata.
- Miałem... straszny sen. Że okopy atakowały hordy austriackich nieumarłych pod wodzą Franciszka Ferdynanda... Tak, wiem jak to brzmi, ale wyglądało to realistycznie. I strasznie.
- To... dość ciekawe. Miałem ten sam sen.
Generałowie spojrzeli po sobie. Coś takiego jeszcze nigdy im się nie przydarzyło.
- W każdym razie – przerwał ciszę George – trzeba zastanowić się nad ostatecznym rozwiązaniem kwestii fortu w Strasburgu. Moim zdaniem jesteśmy już naprawdę blisko zwycięstwa, a każdy dzień statusu quo to dzień więcej dla Niemców na przysłanie posiłków.
- Zgadzam się. - odpowiedział Henry – Wydzieliłem już oddział pięciu tysięcy Żydów, którzy przeprowadzą rozpoznanie bojem.
- Tych Żydów? - George wskazał na grupę mężczyzn w sandałach trzymających transparenty z napisami w dziwnym alfabecie, skandujących jakieś hasła.
- Ech, zaczęło się...
Blackadder podszedł do protestujących żołnierzy.
- O co chodzi teraz?
- JAK ŚMIECIE ŚMIEĆ WYSYŁAĆ NAS NA ŚMIERĆ W SZABAT WY ŚMIECIE. - spokojnie powiedział rabin przewodzący protestom.
Podczas gdy spierające się strony przerzucały się argumentami, a część zgromadzonych zaczęła zbierać także kamienie do przerzucania, uwagę George'a przykuło coś przy umocnieniach, które dzisiaj kolejny raz miały być szturmowane.
- Chyba mamy poważniejszy problem – wskazał na tyralierę żołnierzy w pikielhaubach przed fortem szybko biegnących w dół, w stronę obozu Ententy.
Henry Blackadder zbladł.
- Arcyksiąże Franciszek...
==
Brutalność nowoprzybyłej armii generała von Graffa przerażała nawet Gunthera von Uaima. Wspomagani artylerią, Austriacy byli bliscy zatopienia całego obozu we krwi zabitych wrogów.
- Henry? Henry, gdzie jesteś? - spanikowany George biegał po całych okopach. Obóz stał się niebezpiecznym miejscem. Zbłąkana kula przecięła generałowi skroń, z której zaczęła sączyć się krew. Biorąc pod uwagę, ile kul wystrzelono w jego stronę, można było uznać za cud to, że żył. Przedzierając się pomiędzy postrzępionymi namiotami, Blackadder w końcu rozpoznał brata w jednym z leżących, zakrwawionych, poprzebijanych bagnetami ciał.
- Mój Boże... nie...
==
Kiedy tylko ostrzał z północy ucichł, Nikołaj Roschatserkov wezwał do siebie swojego adiutanta.
- Mamy chwilę spokoju. Wykorzystajmy ją jak najskuteczniej. Wyprowadzamy działa z fortu, przybliżamy je tak, by pozycje centralnych znalazły się w zasięgu i rozpoczynamy ostrzał. Wszyscy mają być gotowi najpóźniej za godzinę. Jasne?
- Przecież... przecież ten pomysł to szaleństwo! W forcie mamy jakąś ochronę, ale tam, na płaskim terenie... zabiją nas od razu!
- A co, wolisz tak dalej żyć? - z oczu Roschatserkova biło szaleństwo – Skoro i tak nie czeka nas tu nic oprócz śmierci, sprawmy, żeby nasi wrogowie także cierpieli.
Oficer nie odważył się zaprotestować.
==
- Szach i... - Bitis Zamani nawet nie był zaskoczony, że plansza nagle zaczęła drgać. Obaj generałowie natychmiast wybiegli z baraku i wydali odpowiednie komendy. Artylerzyści zebrali się w błyskawicznym tempie, sprawnie ustawili działa na nowe cele i załadowali nowy, eksperymentalny typ pocisków.
Zaciekły ostrzał z amunicji rozrywającej był bardziej skuteczny w ranieniu celów niż kiedykolwiek, wybił dziury w rosyjskich szeregach i zmienił kontrolowany odwrót w paniczną ucieczkę z której, jak miało się okazać, na pozycje mieli dotrzeć tylko nieliczni. Jeden z tureckich pocisków wybuchł tuż obok Roschatserkova, poważnie go raniąc. Adiutant, mamrocząc pod nosem słowa znaczące mniej więcej "a nie mówiłem", pomógł mu wstać.
- Nic panu nie jest?
- Ała k... rzeczywiście... ała jak mnie wszystko boli...
==
- Tak jak się spodziewaliśmy... - radiotelegrafista z pokładu "Abugz Orotnas" odczytywał wiadomość wysłaną przez Connora Serene'a – cały Kattegat jest zaminowany. Straciliśmy już jeden z okrętów... Obawiamy się, że dalszy ruch byłby zbyt niebezpieczny...
Sir James Slant zamyślił się.
- No cóż. Przygotować się do odpłynięcia. Kotwice w górę tak szybko, jak będzie to możliwe.
Brytyjczyk wyszedł na pokład, nabił fajkę i paląc ją, zamyślony patrzył w niebo. Nawet jak na noc, było wyjątkowo ciemno - gęste, szare chmury zasłaniały księżyc i gwiazdy.
- Fatalna pogoda na taką operację... Ale może zdąży się rozjaśn...
Przez kadłub jednego z okrętów przetoczyła się seria wybuchów, rozjaśniając noc. Wkrótce potem drugi podzielił ten sam los. Na pozostałych, w tym na okręcie flagowym, rozległy się syreny budzące śpiącą część załogi.
- Wybrałem zły moment na zapalenie fajki – pomyślał Slant, szybkim krokiem ruszając na mostek.
Warunki nie służyły nikomu. Okręty podwodne miały trudności z oddawaniem celnych strzałów pod ostrzałem, zaś marynarze Slanta w ciemnościach musieli opierać się na instynkcie. Bitwa była daleka od rozstrzygnięcia.
==
Zdradek Sikorski skosztował herbaty, po czym wyciągnął z marynarki piersiówkę i dolał do filiżanki kilka kropel przezroczystego płynu o charakterystycznej woni etanolu. Skosztował herbaty ponownie, skrzywił się i dolał więcej alkoholu.
- Ekhem. Tak właściwie w czym mogę panu pomóc? - król Rumunii zapytał swojego gościa patrząc to na jego twarz, to na jego filiżankę.
- Podobno złapaliście ostatnio groźnego niemieckiego podkreślam niemieckiego bandytę.
- Zgadza się. Co w związku z tym?
- Pewnie wiecie, że cała Ententa jest w stanie wojny z Niemcami. Jesteśmy przekonani, że więzień, jako ważny niemiecki agent, posiada strategicznie istotne informacje. Chcemy go przewieźć na nasz teren i przesłuchać po swojemu, a jeśli dowiemy się czegoś więcej natychmiast wam przekażemy.
- Obawiam się, że to niemożliwe. Jego działania stanowiły zagrożenie dla całego bytu naszego kraju. Przed wyrokiem nie możemy go wydać nikomu, nawet wam. Co pomyśleliby o nas nasi obywatele?
Sikorski pociągnął łyk "herbaty" z filiżanki.
- Ojej. Przykro mi słyszeć, że nie zależy wam na dobrych relacjach z-
Policja odeskortowała zbrodniarza na dworzec, skąd przejęły go służby Ententy i wpakowały do sprowadzonego spod Moskwy pociągu bez okien, który bez zwłoki wyruszył w stronę rosyjskiej granicy.
==
- Ironia. Umrę sto metrów od szpitala. - pomyślał Dobrin Dragomirov Strashilov.
Bułgar nie był głupi. Nawet z krótkiego spotkania z zamachowcem, który z zaułka oddał w jego kierunku dwa strzały, a teraz przeszukiwał jego aktówkę, potrafił wydedukować dość dużo. Wiedział, że musiał być śledzony już od momentu, gdy wysiadł z pociągu na rzymskim dworcu. Wiedział, że zamachowiec dokładnie znał jego codzienną trasę i zwyczaje, i specjalnie wybrał miejsce, w którym będzie sam, i moment, w którym będzie wracać ze spotkania z dokumentami. I nie miał wątpliwości, że ten sam człowiek pozbawił życia Józefa Wittlina. Ale, co najważniejsze, rozpoznał jego twarz.
Ostatkiem sił wycharczał:
- Zapłacisz... za to... Silicon...
Zaskoczony Brytyjczyk podniósł głowę znad walizki i jeszcze raz sięgnął po rewolwer.
- Co tu się dzieje? - dobiegł głos z głównej ulicy, zanim Silicon zdążył oddać dobijający strzał. Dyplomata zabrał teczkę i wybiegł z uliczki tuż przed nosem zaskoczonego przechodnia, który zaskoczył się jeszcze bardziej gdy tylko zajrzał do zaułka i zobaczył tam leżącego, zakrwawionego człowieka.
Postrzelony Bułgar wysilił się jeszcze na pomachanie środkowym palcem za uciekającym, po czym stracił przytomność.
==
- Dziadku - zaczął Radomir Popović - potrzebuję pomocy.
Dziadek na moment przestał polerować szablę, której używał jeszcze podczas Wiosny Ludów.
- Słucham?
- Wykorzystaj swoje kontakty w podziemiu niepodległościowym. Węgrzy muszą powstać. Muszą zrzucić austriackie jarzmo.
- Ha. To już nie te czasy. Nie te czasy... Austriacy nie ciemiężą już Węgrów. Teraz to Węgrzy ciemiężą. Słowaków... Rumunów... Przez wojnę kraj chwieje się w posadach, ale jeśli szukasz buntowników, nie znajdziesz ich tutaj.
Popović zamyślił się.
- Mam jeszcze jeden pomysł. Coś, dzięki czemu i wilk będzie syty, i owca cała.
- Jak chcesz to zrobić?
- Ja to bym od razu...
- Co by obywatel od razu? - zapytał uśmiechnięty kardynał von Zurichskich, wchodząc do mieszkania. Razem z obstawą wojska. - Jak dobrze, że Węgrzy to pobożny naród, który broni władzy pochodzącej od Boga. Aresztować ich. I zapłacić sąsiadom.
==
Północna Afryka, świeżo przywrócona pod panowanie dumnych potomków Osmana, rozbudzała wyobraźnię od najdawniejszych czasów. Dom dla tysięcy lat cywilizacji, obmywany wodami, na których bitwy morskie toczono już w najbardziej zamierzchłych czasach, świadek triumfów najwybitniejszych wodzów w historii, od faraonów, przez Cezara, po Napoleo-
- Gdzie są te przeklęte statki – wyjęczał Lodewijk van Oranje, którego armia czekała na transport już od kilku tygodni. - Jak ten admirał od siedmiu boleści wreszcie łaskawie się tu zjawi, chyba pierwszą rzeczą jaką zrobię będzie skopanie mu du-
Opalająca się na piasku i ciągle pisząca jakieś notatki Helga von Schmetterling zamknęła notes i uśmiechnęła się.
- Dla zabicia czasu ostatnio zaczęłam badać reakcje ludzi na przykre wydarzenia. Tak, wiem, dziwnie to brzmi, ale... zauważyłam, że u wielu powtarza się pewien schemat. Pierwszą reakcją zwykle jest zaprzeczenie. Widziałam je także u ciebie, przez pierwsze kilka dni, pamiętasz jak chodziłeś po porcie żeby upewnić się czy na pewno nie ma zaokrętowanego żadnego statku wojskowego? Potem przychodzi gniew. To widać w tobie teraz.
- A może, jeśli postanowię zostać na brzegu, przypłynie akurat dość statków na chociaż jedną armię? - rzucił Holender - I przynajmniej wy przepłyniecie?
- Etap trzeci: targowanie...
==
- Generale, na pewno idziemy w dobrą stronę?
- Nie gadaj, tylko maszeruj. Musimy jak najszybciej Rosjan tam, gdzie ich zaboli.
- No dobrze, ale Rosja leży bardziej na wsch...
- Wrócił zwiad! - do Georga Radtke podbiegł inny z oficerów. - Napotkali Rosjan, na północ od naszych pozycji!
- No i sam widzisz – uśmiechnął się generał do pierwszego oficera, który, nie wierząc własnym uszom, odwrócił się w stronę dopiero co miniętych zabudowań miejscowości Landsberg an der Warthe. - Dobra wszyscy, bagnet w dłoń, Rosjanina goń goń goń!
Żołnierze jęknęli. Dopiero teraz Radtke zwrócił uwagę, że większość z nich słania się na nogach, osłabiona wielogodzinnymi marszobiegami każdego dnia przez ostatnie tygodnie, i cała armia zdecydowanie nie wyglądała na gotową do boju.
- No dobra... Możemy to przełożyć na jutro.
==
Czas na podjęcie decyzji do niedzieli, 23 sierpnia, do godziny 23:59.
Formularz dla graczy ENTENTY: https://forms.gle/Ca3QoxxpK8ULG9Ud6
Formularz dla graczy TRÓJPRZYMIERZA: https://forms.gle/CMQQw3m7a3oJhiJK7
Czując, że nie zniesie dalej ciasnoty pomieszczenia uznał, że wyjdzie na zewnątrz skoro statek i tak jest na powierzchni.
Otwierający się właz nagrodził go
- Wejść - zawołał
- Panie admirale. Depesza ze Stambułu.
Adiutant