Wpis z mikrobloga

Ostatni dzień tripa.

"Pogoda Ty kur*o, zmarnowałaś mi 500km drogi" - pozwolę sobie tak zacząć, wyjaśnienie będzie poniżej.

Ale od początku - wczorajszą noc spędziłem w kajucie na promie. Bardzo przyjemna - było nawet łóżko i prysznic! Skoro to miał być ostatni rejs to stwierdziłem, że pójdę kupić sobie może jakiegoś drinka czy coś - niestety zostawiłem portfel w kufrze, a że było już z 30 minut po rozpoczęciu rejsu to se mogłem tylko pocałować klamkę. Chcąc nie chcąc stwierdziłem, że w takim razie się chociaż wyspie, więc około 21:37 (serio) poszedłem spać :D Rano pobudka minute przed budzikiem. Sprawdzam pogodę - ma być spoko. I faktycznie około 7 niebo wyglądało naprawdę przyzwoicie, choć była duża mgła. No więc ruszyłem dalej. Plan był taki by dojechać do Suwałk, a później to się zobaczy. Po wyjeździe z Tallina przewidywania względem pogody potwierdziły się - piękne słonko. Zatrzymałem się by zatankować i po tym jak zobaczyłem gościa w koszulce "trzeba #!$%@?ć" stwierdziłem że chyba jadę w dobra stronę :D Jakieś 150km za Tallinem, pojawiło się trochę chmur i uwaga spadło kilka kropli. Nauczony doświadczeniem stwierdziłem, że zakładam przeciwdeszczówkę bo tym razem nie dam się zmoczyć! Marzenia... Nie zdążyłem pomyśleć o miejscu gdzie by się zatrzymać, a przyszła taka zsjebjsta ulewa ze szok. W konsekwencji przeciwdeszczówkę zakładałem już na morkre gacie.... I tak było do samych Suwałk. 500km deszczu - stąd taki, a nie inny początek wpisu. Podróż w kierunku Polski utwierdziła mnie w przkonaniu, że to już inny świat niż skandynawia - a napewno pod kątem kultury jazdy - Litwini i Łotysze się w tańcu nie pierdzielą, w związku z czym wyprzedzanie na 3, wpychanie się na siłę, spychanie na pas awaryjny czy szybka jazda to coś normalnego. Po kilku godzinach doleciałem do Polski i na pierwszym lepszym Orlenie zatrzymałem się, żeby pomyśleć co robić dalej. Stwierdziłem, że skoro i tak jestem mokry, do domu jakieś lekko ponad 8h to nie ma się co zastanawiać - kupiłem dwa duże hotdogi (amerykański + ketchup) dużą kawę, przebrałem się trochę i ruszyłem w kierunku domu. W miarę zbliżania się na południe robiło się coraz cieplej, więc sama jazda była mega przyjemna. I tym sposobem po 1400km dojechałem dziś na tzw. strzała :) A więc to koniec mojego tripa, przygody życia, która według mnie była świetna :) Myślę, że dorzucę jeszcze dwa posty na ten temat - podsumowanie oraz coś co mi przyszło do głowy, ale to w swoim czasie :) Tymczasem dziękuję za uwagę i aktywność wszystkich plusujących oraz komentujących :)

#motomirko #motowyprawy #pepejedzieprzeznorwegie
źródło: comment_1596241532hoV5Yxc6Zwq5KwyxzdF7cs.jpg
  • 4