Wpis z mikrobloga

@9Grzesiek_: to był dziwny czas w amerykańskiej motoryzacji bo nie wiedziano jakie auta robić, wcześniej były zaokrąglone jak się dało, ale zaokrąglenia wykantowano żeby na koniec upodobnić auto do złożonego z pudeł co przez 20 lat się zestarzało więc próbowano przypudrować te dziadkowozy zaokrąglając kanty. Potem weszła mocno Toyota i wszyscy zaczęli upodabniać swoje konstrukcje do Europy i Azji.
@aarahon: mam takiego czarnego, spoko auto, silnik i zawias z Mercedesa SLK(215KM), wnętrze, zdecydowanie najsłabsza część auta, to połączenie skóry i tanich plastików. Pali około 10,5 l/100km w cyklu mieszanym.
@aarahon: to jest moje jedyne auto, wiadomo nie przewiozę lodówki, ani więcej niż jednego pasażera, ale auto daje mnóstwo frajdy. Ma 6,5 s do setki no i jest jeszcze w miarę tanie choć ceny zaczęły już rosnąć. Ja mam 196cm wzrostu i mieszczę się akurat, co prawda pozycję mam raczej wyprostowaną, ale tak lubię. Zawieszenie twarde, opony o niskim profilu, 10h to dla mnie maks ile mogę dziennie nim jechać, więc
@aarahon: Ja uważam, że lata 50-90 w Amerykańskiej motoryzacji były najlepsze.
Na początku robili auta gigantyczne, fantazyjne, ze "skrzydłami" jak np. Chrysler Saratoga drugiej generacji 1958 sedan (osobiście uważam że Saratoga to najpiękniejszy samochód jaki kiedykolwiek powstał). Potem w latach 70-80 auta zaczęli "kwadratyzować" ale też zajebiście podobają mi się takie kańciaki. W latach 90 i później samochody te były mdłe i nijakie.
W dupę motoryzacji Amerykańskiej dał też kryzys paliwowy.
@aarahon: W ogóle, w książce Tymona Grabowskiego "Kuba: wyspa gratów" jest jeden perfekcyjny Chrysler Saratoga, i aż dziwne że taki samochód zachował się tam w takim stanie( ͡° ͜ʖ ͡°)