Wpis z mikrobloga

Mam niewielką sprawę sądową z wielką firmą, dla której rynek polski jest zasadniczo niewielkim wycinkiem działalności.
Oczywiście tamta firma popiera się umową, która dla niej pisała (za grube pieniądze) jedna z największych firm prawno-podatkowo-doradczo-coteżonitamjeszczenierobią.
Pełnomocnik wielkiej firmy, który musi zarabiać obłędną kasę, powołuje się na (zapewne) obłędnie drogą umowę i wyciąga z niej stosunek prawny, który w umowie wprost został określony, że ten właśnie nie następuje.
O co chodzi?

Załóżmy, że umowa wprost mówi: TA UMOWA NIE JEST UMOWĄ SPRZEDAŻY, a pełnomocnik powołuje się na tę umowę i wskazuje na sprzedaż, która tam została określona ¯\_(ツ)_/¯

#prawo #sadowehistorie
  • 7
@AlezPanieMecenasie: sam teraz to przeczytałem i widze, że się zakręciłem. Wynika to z faktu, że pisałem, ktoś dzwonił, zacząłem pisać dalej, ktoś przyszedł ()
W każdym razie w umowie mówiącej "to nie jest sprzedaż" pełnomocnik drugiej strony pisze mi, że "to jest sprzedaż".
@eaxene: nie dziwi mnie to - pamiętam jak jeden z wielkich grup browarów należąca do jeszcze większego międzynarodowego koncernu zawierało ustne umowy sprzedaży.

Z pisemnym regulaminem.

I to też im pisało coś formatu PWC czy innego Deloitte.
@eaxene: a no i lepsze ta grupa browarów powołala spółkę córkę do której wpakowali wierzytelności wobec hurtowników czy pubów. Pomysł jak pomysł ale umowa przelewu wierzytelności pomiędzy spółką córką a spółka matką była tak napisana, że żaden sąd nie uznawał tego przelewu za skuteczny i trzeba było dwóch aneksów.

I to też robili geniusze z wielkiej 4.
@eaxene: W popularnych ostatnio klimatach, czyli kredytów frankowych, pełnomocnik banku z gigantycznej kancelarii o niepolskiej nazwie podnosił, że klient w momencie zawarcia umowy nie posiadał statusu konsumenta bo prowadzi działalność gospodarczą. Działalność założył, ale w 2017, natomiast umowę kredytu zawarł w 2006. ( ͡° ͜ʖ ͡°)