Wpis z mikrobloga

#mandzurfostrzyka
"Odpady zmieszane" - wrzuć tutaj
Pewnej nocy, pewnego tygodnia doświadczyłem mocnej dysocjacji, na tyle mocnej, że dostałem amnezji - pamiętam urywki, pamiętam to co czułem w trakcie odcinania, pamiętam, że nic nie pamiętam, pamiętam jak coraz mocniej się rozpływałem, zapadałem w niesiebie, wizję zatapiającą się w szarości. Horrendalne odczucie dla osoby wrażliwej i jednocześnie całkiem normalne dla osoby, która się tej czułości wyzbyła.
Iluzja psychiczna,
dysonans,
aberracja.

Następnych kilka dni było katorgą. Wszystko sprawiało wrażenie szydzącego ze mnie a ja nie wiedziałem czemu. Każde spojrzenie w lustro przepełniało niesmakiem, a spotkanie obcego wzroku było niekończącym drylowaniem duszy. Z gnijących resztek mnie formowały się najbardziej śmierdzące myśli. Każdy nie nieświadomy fragment dnia był tym najgorszym, bo teraźniejszym i doświadczanym. Miałem absolutnie dość i nikogo, przed kim mógłbym zedrzeć tę purpurę...
...a i tak, jedyne na co by mnie było stać to płacz jakim płaczą dzieci, gdy się przewrócą i lekko zedrą skórę.

To było jak bycie kaleką, ale nie na tyle aby wzbudzać współczucie wśród ludzi i uznanie za "swojego" wśród kalek.

Przypomniało mi się to tylko dlatego, że przypomniałem sobie o notatce z dnia następnego, którą zgubiłem. Ładna była. Lakoniczne objaśnienia, pomieszane opisy uczuć, frazesy i fasady, gdybania graniczące z pewnością, pismo nienaganne lecz kartka wymiętolona.

Genezą przypomnienia (i całego wpisu) jest moje rozmyślanie o braku wspomnień, braku ciągłości świadomości "siebie" w przeszłości, istnienia "od zawsze". Z jednej strony jest zasmucające to, że nie pamiętam wspaniałych momentów, ale z drugiej strony zachwycam się "natychmiast" intensywniej a spektrum obiektów zachwytu się poszerza (lecz sito zagęszcza, więc zasadniczo liczba się nie zmienia).

Życie jest krzywe, za krótkie i niezrozumiałe

  • 2
  • Odpowiedz