Wpis z mikrobloga

(spoiler alert, wiadomo)

na 4-5h przed końcem gry miałem w głowie tylko jedno zakończenie, które powoli się potwierdzało, gdy Abby znalazła Firefliesów:

po różnych perypetiach Ellie dołączy do Abby i chcąc, żeby jej życie nabrało znaczenia idą do Firefly'ów i Ellie poświęca się, żeby była szczepionka.


to jakie ono jest w rzeczywistości mnie rozbiło, ale nie bardziej niż fala strasznie negatywnych opinii odnośnie fabuły.

ludzie chyba chcieli kolejnej wesolutkiej przygody Ellie i Joela, razem rąsia w rąsię, tatuś i przyszywana córeczka, idą sobie w świat. ja #!$%@?. no po ND nie można było się tego spodziewać, a #!$%@? Joela na samym początku było do przewidzenia, choć bolesne straszliwie. ja o grze nie wiedziałem NIC/zero/null, ale ostatecznie propsuję za fabułę. a przede wszystkim za Abby, bo pod wieloma względami jej osobowość spodobała mi się bardziej niż Ellie. a opinie recenzentów, że "nooo do polubienia Abby wykorzystano takie tanie zabiegi emocjonalne i fabularne", to przypominam, że robiono to samo żebyśmy polubili Ellie w 1 i zaakceptowali, że Joel przechodzi przez wrogów robiąc rzeźnię bo "ratuje córeczkę".

the last of us 2 pokazało drugą stronę tej samej monety, którą widzieliśmy w 1. Joel zabił po prostu o jedną osobę za dużo.

#tlou2 #thelastofus #gry #ps4
  • 1