Wpis z mikrobloga

Kolejny wpis z serii. Poprzedniemu mało brakło do “gorących”, może tym razem się uda ;)

Filozofia według Daft Punk

6. Homework

“Mam to!” - stwierdzam w pewnym momencie i nagle po wielu dniach wątpliwości, zniecierpliwienia, a nawet frustracji i bicia z myślami, że może jednak nie dam rady, dochodzi do mnie, że już skończyłem. Wpis jest gotowy i jedyne co zostaje, to wrzucić go na wykop. Chyba podobne odczucie towarzyszyło Thomasowi i Guy-Manowi, gdy po kilkudziesięciu miesiącach od założenia Daft Punk stwierdzili, że mają wystarczająco materiału na debiutancki krążek. Płyta otrzymała nazwę "Homework", ponieważ "powstała w domu na samodzielnie kupionym, tanim sprzęcie” - twierdził duet. “Żeby być wolnym - musieliśmy mieć kontrolę. Żeby mieć kontrolę, musieliśmy wszystko sfinansować sami.” W wywiadach z tamtego okresu mówili też “tworzyliśmy single, nie mieliśmy w planach wydania albumu”. Rzeczywiście, znakomita recenzja płyty “po latach” ukazana w 2018 roku w pitchforku porównuje próbę słuchania Homeworku na raz do 5-kilometrowego biegu po wcześniejszym zjedzeniu pizzy, polecając raczej dawkowanie sobie albumu - traktowania go jako grupy singli.

Rok 1997 już w styczniu mógł się szczycić płytą Homework.
Znajdziemy na niej:
wydane wcześniej czy później single Alive, Indo Silver Club (oba w wytwórnii Soma bez większych sukcesów), i te z teledyskami, czyli Da Funk, Around the World, Burnin’ oraz Revolution 909, a także niesinglowy Fresh;
lekki i łatwo wpadający w ucho Phoenix który bardzo szybko mi się spodobał, w przeciwieństwie do chyba zawsze pomijanego przeze mnie High Fidelity (nigdzie nie mówiłem, że każdy utwór Daft Punk jest genialny);
dwa ciężko brzmiące utwory, ale dla mnie sympatyczne “Rock’n roll” i Rollin’ & Scratchin’ o którym grzechem byłoby nie napisanie co najmniej kilkunastu linijek w “Filozofii według Daft Punk”, ale jeszcze nie czas na to.

Pięć pozostałych utworów nie trwa łącznie nawet dziewięciu minut, co mocno kontrastuje z tymi trwającymi sześć minut lub więcej (też jest takich pięć).
Te krótkie to:
Daftendirekt, czyli intro koncertowe Daftów (nagranie na płytę wykonano w Belgii na pierwszej edycji festiwalu “I love techno”);
kończące płytę Funk Ad, czyli króciutki fragment “Da Funk” puszczony od tyłu (nie ogarniam komu to potrzebne);
28-sekundowe WDPK 83.7 FM, w którym nasz duet składa hołd stacjom radiowym w USA (“Wsiadasz do samochodu, i ten dźwięk radia jest genialny, zupełnie różny niż w Europie” - zachwycał się Thomas Bangalter).

Zostały do wymienienia dwa utwory, których brak szerokiej popularności mnie dosyć mocno zaskoczył, gdy pierwszy raz słuchałem ich 7 lat temu: seksowne i śmieszne Oh yeah nadające się do zostania memem piosenek “bass boosted” (zauważył to ktoś w komentarzu na youtubie) oraz Teachers, czyli wyśpiewana przez typowy dla Daftów głos “high-pitch” swoista litania do wszystkich świetnych muzyków, którzy w jakiś sposób wpłynęli na nasz duet. I zatrzymajmy się chwilę, przy tym utworze.

Daft Punk od zawsze przyznają, że nigdy nie słuchali zbyt dużo muzyki elektronicznej, klubowej i wychowali się na rocku a nie na techno, ale w “Teachers” większość występujących nazwisk-inspiracji to DJ-e, producenci, często dosyć mało znani. Wygląda na to, że Dafci umieścili tu rzeczywiście swoich nauczycieli, ludzi od których byli w stanie coś podpatrzyć, którzy sprawili, że nagrali akurat płytę z muzyką house, którzy poniekąd zadali im “pracę domową” (drugie znaczenie tytułu płyty). Thomas i Guy-Man uczyli się sumiennie, a mieli duże zaległości.

W artykule-wywiadzie, który ukazał się w znanym z poprzednich części naszej filozofii magazynie Melody Maker Thomas i Guy-Man podkreślali swój młody wiek, przypuszczając że pewnie nie znają wszystkich house’owych klasyków. “Dopiero w 1992 roku zaczęliśmy chodzić do klubów”.

Czy Homework jest napisaną płytą-przewodnikiem dbającą o to, by słuchacz, a może i nasz duet nie zgubił się w muzyce house? Konstrukcja utworów na albumie zdaje się to potwierdzać, co zauważa pitchfork we wspominanej recenzji, zwracając uwagę na to jak cierpliwe duet w swoich utworach dodaje kolejne elementy do pierwotnego rytmu, dbając o słuchacza, by oswajał się stopniowo z “taką” muzyką. Melody Maker stwierdził zaś, że album brzmi jak remix muzyki klubowej ostatnich dziesięciu lat dodając, że Daft Punk są dla house’u niczym Oasis dla The Beatles. W odpowiedzi na ten zarzut Thomas i Guy-Man (ten drugi zawsze mniej rozmowny) zapewniali, że absolutnie nie chcą kopiować starej muzyki “lubimy ją taką jaka jest, więc po co mielibyśmy ją zmieniać”. Ale wziąć wszystko co najlepsze ze starej muzyki, dodać kilka swoich dobrych i dziwnych pomysłów - tutaj i przy okazji następnych projektów pojawiać się będzie opinia, że Daft Punk tworzą muzykę retro, tylko sprytnie przebraną w futurystyczne szaty.

Jakby ktoś wątpił w eklektyczne usposobienie naszego duetu, to powinien wziąć do ręki książeczkę dołączoną do Homeworku. Otwierając ją widzimy zdjęcie biurka należącego ewidentnie do jakiegoś nastolatka (zdjęcie zostało wykonane w domu Thomasa, choć widzimy na nim fotografię może 8-letniego Guy-Manuela). Obok radia i odtwarzacza do płyt winylowych, z dzisiejszej perspektywy na biurku rzuca się w oczy na pewno brak komputera (no cóż, skoro nasz duet wychowywał się w latach 80’, to nie dziwota). Widzimy za to (bałagan) między innymi Pismo Święte stojące obok globusa, a w ich tle plakat trasy koncertowej hard rockowego zespołu KISS. Z muzycznych inspiracji mamy też naklejki Led Zeppelin i The Who, płyty Chic i coś Beach Boysów, a także prawdopodobnie wiele innych rzeczy, których nie poznaję (naklejka na kubek Andy’ego Gibba?).

Dwa muzyczne czasopisma i magazyn Playboy przykrywa zeszyt zatytułowany “Homework”. Napis z zeszytu jest tym samym napisem, który znajdziemy na (tylnej) okładce albumu. Tenże zeszyt odsyła nas do piosenki “Teachers”. W jaki sposób? Otóż, otwierając jeszcze dalej książeczkę, widzimy ciekawy zabieg. Cały ten bałagan z biurka ma swój sens. Każdy utwór z płyty dostaje swoją małą miniaturkę będącą wycinkiem ze zdjęcia biurka. Tak jak mówiłem, “Teachers” reprezentuje zeszyt do pracy domowej, więc coraz bardziej wydaje się, że to kluczowy utwór dla Homeworku. Globus przeznaczony zostaje do miniaturki utworu “Around the world”, radio pasuje oczywiście do “WDPK 83.7 FM”, a płyta winylowa w odtwarzaczu do “Rollin’ & Scratchin’”.

“Oh yeah” reprezentuje Playboy. Biorąc to pod uwagę, spróbujcie wsłuchać się w tekst utworu i powiedzcie co tam słyszycie, bo chyba nie ma konsensu co do tego jaki jest tekst utworu (w “zwrotce”, bo poza tym słychać oczywiście przede wszystkim “oh yeah”). Ja tam słyszę… poczytajcie komentarze pod utworem na youtubie, może ktoś zgadnie.

“Fresh” na miniaturce dostał część biurka zarezerwowaną dla The Beach Boysów. Ponadto jak piszą Dafci w książeczce: “Fresh surfed by Daft Punk” (o każdym innym utworze jest podobny, zabawny przypisek: “Burnin’ set on fire by Daft Punk” albo “Alive created by Daft Punk”). Beach Boysom można naliczyć kilka albumów i kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt piosenek z surfowaniem w tytule. Ale mi “Fresh” jakoś nie kojarzy się z surfowaniem, ani z plażą. Szumiące fale i dźwięki elektrycznej gitary na początku utworu może i przywodzą na myśl morze, ale melodia w dalszej części próbuje mnie raczej wybudzić z tych marzeń i nasuwa myśl, że jeśli DJ grałby “Fresh” na plaży, to większość plażowiczów by ją opuściła zirytowana tymi dźwiękami. Ja już nie wiem, może mój odbiór tego utworu jest zgodny z zamiarami Daftów (czasem lubią trochę pograć na nerwach), ale z tego co czytam, jednak inni słuchacze Fresh twierdzą, że utwór jest relaksujący i można poczuć w nim plażę i morze. Sympatia Daft Punk do Beach Boysów, przede wszystkim do Briana Wilsona, którego sentencję znajdziemy na końcu homeworkowej książeczki, sprawiła zapewne, że też chcieli nagrać letni utwór. Ale Beach Boysi to przede wszystkim luźne opowiastki młodych wysportowanych ludzi o surfingu, wakacyjnych miłościach i ogólne poczucie lekkości życia w Kalifornii. Zaś “Fresh”, to dla mnie utwór dzieciaków, marzących co prawda o leżeniu pod palmą z tropikalnym drinkiem na kalifornijskiej plaży (albo zwykłym wyjściu na dwór i pograniu w piłkę), ale sprowadzanych na ziemię przez rodziców i nauczycieli zaganiających ich do odrabiania pracy domowej.

W jednej recenzji czytamy fragment inspirowany pewnie widokiem biurka z książeczki, że słuchając debiutanckiego albumu Daft Punk można się poczuć jak wtedy, gdy miałeś 15 lat, byłeś jeszcze naiwnym dzieckiem i choć wiedziałeś, że świat stoi przed tobą otworem, to bez żadnych wyrzutów sumienia spędzałeś cały dzień na czytaniu komiksów Marvela (jeden znajduje się na biurku pod płytą Chic).

Czy można jednak wymagać czegoś więcej od młodego człowieka, jeżeli sumiennie wykonuje swoje obowiązki? Mi odrabianie lekcji w szkole nie zajmowało wiele czasu. Nie chciałem robić więcej (chodzić na jakieś dodatkowe lekcje, kółka matematyczne itp.) i wolny czas spędzać… wolno, tak po prostu, bez żadnego planu. Czy takie podejście jest w porządku? Pociesza mnie fakt, że Guy-Man i Thomas chwalili się w jakimś wywiadzie, że nie poświęcali więcej, niż 8 godzin tygodniowo na tworzenie utworów na Homework.

“Najważniejsze, że brzmi dobrze”.

#dawidk01
Założyłem stronę facebookową, na której chcę się szerzej wypromować https://www.facebook.com/Dawidk01-109294100813428/ . Zapraszam do lajkowania!

#daftpunk #muzyka #muzykaelektroniczna #mirkoelektronika #house #techno #ciekawostki #90s #gruparatowaniapoziomu #szkola

Dodatkowe źródło: https://imgur.com/a/nSl9xEe

Części: 0 i 1, 2, 3, 4, 5, Stardust

Dzięki za wszystkie plusy i komentarze.
Pobierz Dawidk01 - Kolejny wpis z serii. Poprzedniemu mało brakło do “gorących”, może tym raz...
źródło: comment_1592837019AXKwuMDpuxeUw4I44tnLBJ.jpg
  • 20
@Dawidk01: W sumiej nie wiem co mnie bardziej zaskakiwało - to, że powstało całe 65 minutowe anime, które współtworzyło Toei Animation, czy to, że Veridis Quo po przestawieniu literek = Discovery.
Ogólnie nie jestem jakoś zapalonym fanem Daft Punk, ale zespół znam właśnie od czasów Around The World (swego czasu chyba leciał na każdej domówce u rodzeństwa).
W latach 90 wydawało mi się, że to taki bardziej one hit wonder. (W
@ArmandoV2:

zespół znam właśnie od czasów Around The World

szukam takich ludzi. Odezwę się do Ciebie jeszcze ;) no ja się trochę boję jak mi pójdzie z omawianiem Discovery, oby nie wyszło tak, że powiem właśnie klasyczną anegdotkę, że Veridis Quo po przestawieniu literek = Discovery i na tym poprzestanę xD
będę wołał.