Wpis z mikrobloga

Jezu, ale dzisiaj zaliczyłam faux-pas przy mężu, to by nawet nie było co zbierać.

Wybraliśmy się w góry. Po kilku chwilach intensywnej wspinaczki postanowiliśmy odpocząć i przycupnąć na kamieniu. Rozmawiamy, uzupełniamy witaminy kanapkami z pasztetową, gdy nagle naszym oczom ukazuje się facet mniej więcej w okolicach trzydziestki z trudem wnoszący pod górę rower. Bidulek zatrzymuje się co kilka metrów, ociera pot z czoła i ciśnie dalej. Gdy zbliżył się do nas, postanowiłam zagadać i umilić mu wysiłek miłą pogawędką.

- Dzień dobry. Będą jutro boleć nogi, oj będą – wypowiedziałam się niczym rasowy trener fitnessu, zdobywca ośmiotysięczników, dietetyk i Chodakowska w jednym.
- Dzień dobry. Może i będą, ale ból fizyczny to nic. Są gorsze rodzaje bólu. Wczoraj zerwała ze mną narzeczona i muszę jakkolwiek odreagować – odpowiedział, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Przykro mi się zrobiło. Bardzo chciałam go jakoś pocieszyć.

- Niech się pan nie przejmuje. Czasami lepiej zerwać późno, niż wcale – odpowiedziałam bez namysłu i spojrzałam odruchowo na męża.

Chyba nie muszę Wam mówić, że o szczytowaniu w najbliższych dniach mogę zapomnieć?

#truestory #coolstory #zwiazki #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #heheszki
  • 9
  • Odpowiedz