Aktywne Wpisy
Kadet20 +21
K#rwa, człowiek poszedł dziś na zakupy do galerii handlowej i z ręką na sercu mówię. Widzisz gościa z wielkim napisem na kurtce Calvin Klein albo jakąś kobitkę z torebką Louis Vuitton to na 99% Ukrainiec/ka xD Możecie mi cisnąć że uj mnie to obchodzi i że zazdrosny jestem bo kasę mają. Tak k#rwa, jestem zazdrosny bo są dziani a ja we własnym kraju czuję się jak ten dziad przy nich. Tak, mam
Jak grzecznie odmówić bycia chrzestną? xD
Napisał do mnie kuzyn, z którym ostatni raz rozmawiałam parę lat temu. Pyta czy może wpaść w tym tygodniu na kawę. Skąd wiem o co chodzi? Niedawno urodził mu się syn, a jako jedyna z rodzinnej wioski dorwałam się IT i zarabiam przyzwoite (ale nie duże xD) pieniądze.
Problem w tym, że ja nie chcę być chrzestną, zwłaszcza dzieciaka, którego nie widziałam na oczy i pewnie
Napisał do mnie kuzyn, z którym ostatni raz rozmawiałam parę lat temu. Pyta czy może wpaść w tym tygodniu na kawę. Skąd wiem o co chodzi? Niedawno urodził mu się syn, a jako jedyna z rodzinnej wioski dorwałam się IT i zarabiam przyzwoite (ale nie duże xD) pieniądze.
Problem w tym, że ja nie chcę być chrzestną, zwłaszcza dzieciaka, którego nie widziałam na oczy i pewnie
Zamiast tego siedzę przez komputerem w piżamie i przeglądam portal ze śmiesznymi obrazkami.
TL;DR Walczcie o siebie, szukajcie pomocy, nie bójcie się iść do psychologa czy terapeuty. To wy jesteście najważniejsi. I zerknijcie na pogrubiony akapit.
Moja mama mi mówiła: "co ludzie sobie pomyślą, jak to będzie wyglądać, że masz 24 lata i jesteś po rozwodzie; pamiętaj, już nie będziesz panną tylko rozwódką".
A ja uważam, że jedyne, co ludzie powinni sobie o mnie myśleć, to że jestem mądra, silna, że podjęłam słuszną decyzję.
Można się spierać, czy wzięcie ślubu z alkoholikiem było moim błędem, jednak nie ma wątpliwości co do tego, że rozwód z nim to była konieczność i najlepsze, co mogłam dla siebie zrobić.
Czy próbowałam walczyć o związek, o niego? Oczywiście. Prośby, groźby nic nie dawały. Czasem sam mówił, że pójdzie się leczyć, tylko żebym go nie zostawiała, ale na następny dzień stwierdzał, że on nie ma problemu, że on pije, bo lubi i w każdej chwili może przestać. Co czasem czynił, a tym się charakteryzują alkoholicy, że potrafią miesiąc, pół roku nie pić, żeby potem nadrobić ten czas abstynencji w tydzień.
Zresztą, zmęczony po pracy jest i za swoje pije, nie za moje, więc o co chodzi.
No może nie za moje pił, ale mieszkanie wynajmowaliśmy wspólnie, a przez kilka miesięcy musiałam je sama opłacać.
Kilka razy byłam zmuszona wezwać policję. On wtedy zaczynał zgrywać przykładnego męża, że to baba jakiś problem robi, coś sobie wymyśla i liczył, że dostanę mandat za nieuzasadnione wezwanie. Mogłam założyć niebieską kartę, ale że czuję awersję do policjantów, to tego nie zrobiłam.
Raz byłam świadkiem, jak policja wyprowadzała go w kajdankach, w samych bokserkach-był agresywny najpierw do ratowników medycznych(długa historia), a potem do policjantów (!). Chyba tego widoku nie zapomnę do końca życia- bądź co bądź, to osoba, którą darzyłam głębokim uczuciem. Ale jakbym mogła cofnąć czas, to wciąż zrobiłabym to samo.
W końcu zgłosiłam go do przymusowego leczenia. Była rozprawa w sądzie, dostał kuratora i przymus leczenia. I wiecie co? Zupełnie nic. Miał to gdzieś. Przecież on jest zdrowy, nie ma się z czego leczyć. Za to ja jakaś psychiczna jestem, to ja mam problem, bo chodzę na terapię współuzależnienia (raczej nie miałam problemu z współuzależnieniem, ale uznałam za stosowne udanie się tam, by poszukać pomocy, wygadać się, usłyszeć jakąś radę czy jak postępować z alkoholikiem, póki nie wezmę rozwodu).
Uważał, że ja mu problemów narobiłam, że będzie to miał w papierach, że nikt go do pracy nie przyjmie. Ta, jasne. Nie, żeby robił na czarno i w dziedzinie, gdzie 70% to alkoholicy (co w sumie potwierdzał, bo wielu jego kolegów z pracy zostało zgłoszonych przez ich żony/matki do leczenia).
Od 7 miesięcy nie mam żadnego kontaktu z moim już byłym mężem. Nawet na rozprawę rozwodową się nie stawił, co przy orzeczeniu o jego winie było tylko gwoździem do trumny. Ostatnio tylko dowiedziałam się od wspólnego kolegi, że zaczął kraść, że się ukrywa (może przed zabraniem do zamkniętego ośrodka, a może i przed długami, bo narobił ich trochę), że go pobili.
Czy szkoda mi tych kilku lat? Czy są to zmarnowane lata życia?
Cóż. Na pewno czegoś mnie to nauczyło, mam nowe doświadczenie życiowe. I wiem, że jestem w stanie sobie sama poradzić.
No, może nie do końca sama. Z pomocą mamy i znajomych. Ale wiecie o co chodzi.
Jeżeli jesteś żoną/dziewczyną alkoholika, pomyśl najpierw o sobie. Jeśli on nie widzi u siebie problemu, nie chce się leczyć, to go nie zmusisz. Wielu alkoholików po wyjściu z zamkniętych zakładów nadal pije (ponoć nawet w zamkniętych jakoś mają dostęp do alkoholu).
Idź do psychologa. Terapeuty. Nawet jak trzeba, do psychiatry. To są normalni lekarze, normalni ludzie. Nie trzeba się tego wstydzić. Oni wiele w swoim życiu słyszeli i widzieli. A jeśli się boisz, że ludzie Cię wyśmieją, to znaczy, że nie są oni warci Twojego czasu.
No i jeśli chcesz, możesz do mnie napisać.
Dostałam kiedyś propozycję, że mogę porozmawiać z żoną alkoholika, żeby obczaić, jak to jest, jak żyć w takim związku. A to błąd. To nic nie wnosi. To żaden przykład, żadna pomoc. Nie chodzi o to, żebyście całe życie zmarnowały przy boku alkoholika, żebyście mu narodziły dzieci a potem te dzieciaki będą patrzyć na zezgonowanego ojca, który rzyga i szcza pod siebie, który się od ścian odbija, który demoluje mieszkanie.
Chodzi o to, żeby wyrwać się z takiego związku, zauważyć, że jest się manipulowanym, okłamywanym. Żeby podjąć konkretne działania, w trosce o wasze bezpieczeństwo.
Przepraszam, że tak piszę do "poszkodowanych" kobiet- oczywiście wiem, że i kobiety mogą być alkoholiczkami, mogą stosować przemoc wobec mężczyzn. Ale się w tym temacie nie wypowiadam, bo mnie to nie dotyczy i jest to trudniejsza sprawa, gdyż wciąż wielu mężczyzn jest wyśmiewanych "haha, z babą se nie umiesz poradzić, jak to baba Cię bije, no beka w ch...". Jedyne, co mogę powiedzieć- faceci, wy również zgłaszajcie przemoc i alkoholizm i szukajcie pomocy, psychologa, nie poddawajcie się. Ten was wyśmieje? Wystawcie mu negatywną opinię w internecie i szukajcie kolejnego.
Pamiętajcie też, że często ofiara sama zaczyna być oprawcą. Tu również psycholog jest potrzebny, może jakieś leki uspokajające od psychiatry się przydadzą...
#alkoholizm #przemyslenia #rozwod #truestory
I gratulacje decyzji :)
Aczkolwiek jakby
Wydaje mi się, że on już sięgnął
Pewnie dlatego zaczął kraść.
Puenta jest ta sama: trzeba myśleć o sobie i nie bać się iść po pomoc dla siebie. Alkoholika do leczenia nie zmusisz, tez go nie zmienisz i nie ma co się okłamywać czy tłumaczyć sobie, że nie "tam nadal jest ten chłopak, którego pokochałam". Może i jest, ale on ma w dupie i Ciebie, i
Jakbym wiedziała, że tak to będzie wyglądać, to bym nie brała ślubu.
Albo się hamował przed ślubem, albo, co bardziej prawdopodobne, pogorszyła się jego choroba.
W momencie ślubu myślałam, że widziałam już wszystko, że widziałam, jak nisko może upaść. Okazało się, że chowa w zanadrzu jeszcze parę zachować.
Nawet mj cie nie żal
Czytanie ze zrozumieniem się kłania.
"Ale jakbym mogła cofnąć czas, to wciąż zrobiłabym to samo."
Aczkolwiek nie, nie rzucał się, nigdy nie podniósł na mnie ręki. Dodam jeszcze, że nie, nigdy nie uważałam, że się zmieni.
Także totalnie z żadnym argumentem nie trafiłeś.