Wpis z mikrobloga

#polityka #covid19 #polska #lekarze #ciemnogrod

Myślę, że w głębi serca wszyscy się tego spodziewaliśmy:

"- Jedna z lekarek zgłosiła, że przedszkole odmówiło zapisania jej dziecka do placówki w przyszłym roku, ze względu na wykonywaną przez nią pracę - mówi lek. Maria Kłosińska, koordynatorka mediów w Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie

Moja przyjaciółka - lekarka pracująca w szpitalu - została bardzo stanowczo poproszona przez innych mieszkańców bloku, żeby na czas epidemii się wyprowadziła. Usiłowała zignorować żądania sąsiadów, więc oblano jej drzwi farbą, a w pobliskim warzywniaku właścicielka odmawia jej obsługi. O ironio na początku pandemii zaopatrywała sąsiadów w maseczki i część z nich właśnie wtedy dowiedziała się, że to lekarka"

"Ania, pielęgniarka z oddziału chirurgii: - Wsiadając do autobusu na przystanku koło szpitala, usłyszałam, jak jeden z pasażerów krzyczy: "panie kierowco, pan drzwi zamknie, bo to zaraza ze szpitala chce wejść".

Bożena, ratownicza medyczna: - Sąsiadka na mój widok na klatce schodowej, wbiegła szybko po schodach, byle nie mieć bliższego kontaktu ze mną. Miała biedactwo pecha i się przewróciła. Uraz kolana jak malowany. Pomogłam jej wstać. Na moje pytanie: co pani wyrabia? Odpowiedziała, że chciała uciec od tych bakterii, co noszę na sobie, bo przecież pracuję w pogotowiu. Strasznie przykro mi się zrobiło. Przecież nie jesteśmy trędowaci. Opanujcie się, ludzie."

"Maciek, pielęgniarz ze szpitala zakaźnego: - Sąsiedzi zabraniają się zbliżać swoim dzieciom do moich. Ich synek powiedział nam, że nie może się zbliżać, bo tata go ostrzegał, że moje córki mają wirusa.

Małgorzata, rezydentka w szpitalu wojewódzkim: - Wracałam do domu z 24-godzinnego dyżuru. Byłam wykończona. Małżeństwo, które mieszka naprzeciwko, zablokowało przede mną drzwi do klatki schodowej. Stali tam, a mają dzieci, więc zdawałoby się, że wyrozumiali i rzucili: "masz się k...wo wyprowadzić, bo nas zarazisz". Rozpłakałam się. Opuściłam mieszkanie na najbliższy miesiąc i wróciłam do matki. Nie wiem, co będzie potem.

Ola, pielęgniarka w szpitalu zakaźnym: - Poszłam na pocztę odebrać przesyłkę w godzinach dla seniorów. Nie miałam możliwości zrobić tego kiedy indziej. Jako pracownicy ochrony zdrowia mamy pierwszeństwo. Gdy to powiedziałam, poleciały obelgi, starszy pan namawiał innych, żeby nie pozwolić mi na wejście do placówki. Darł się, że przyszłam tam ich pozabijać."

https://kobieta.onet.pl/koronawirus-skonczyly-sie-oklaski-zaczelo-plucie-jadem/y7symng?utm_source=m.facebook.com_viasg_kobieta_viasg&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2&fbclid=IwAR3gW7eeiq1HcaZDuH0TiPWqBwICyOeZ2_0fet9Ei2fbuA4QU_bavrP6GJI
  • 1
  • Odpowiedz
Jakbym pracowa w służbie zdrowia i spotkał sie z takimi reakcjami to bym profilaktycznie odchrzakiwal i pokaslywal przy spotkaniu z sąsiadami, zeby mi miejsce robili na korytarzu i schodzili z drogi :)
  • Odpowiedz