Wpis z mikrobloga

w 1818 Mary Shelley napisała opowieść pod tytułem Frankenstein.
Miała być to pierwsza powieść z gatunku SF. Ponad to z uwagi na
formę (jest to wielokrotnie zagnieżdżony list) średnio nadaje się
do ekranizacji w formie gdzie mamy mało miejsca na dialogi czy
ogólnie mało bo umówmy się 12 minutowy film pod tym samym tytułem
nie będzie w stanie opisać skomplikowanych odczuć bohatera czy
dać nam się zatracić. Jednak film produkcji amerykańskiej z
1910 nie jest zły. Możemy odczuć że grzebanie w tajemnicy życia
jest złym pomysłem o czym przekonał się sam Frankenstein.
Bowiem jest to nazwisko twórcy potwora, a nie samego potwora.
Coś jak z Cewką Tesli.

Statyczne ujęcia już nie rażą nas teatralnymi deskami.
Jeśli już przy warstwie realizacyjnej jesteśmy to zastosowano tu
grę kolorem... tak kolorem w czarno białym filmie. Rejestracja
barw z planu nadal była ciężka w realizacji ale nakładanie barwnej
folii na całe fragmenty filmu była już możliwa i użyta.
Żółć,biel i niebieski kolor znakomicie oddają klimat scen.
Zastosowano tu też pierwszą wg mnie próbę tz "Jump Scara".
Jednak najbardziej pod względem efektów specjalnych uderzyła mnie
scena narodzin potwora gdzie w sprytny sposób użyto to że nie
trzeba się bawić z dźwiękiem. Spalono kukle którą ruszano i
puszczono całość od tyłu, jednak efekt jest tak dobry że gdybym
nie wiedział to bym uwierzył że postać rodzi się w płomieniach.
Klasyczny już zabieg podwójnej ekspozycji też został tu zastosowany
do opowiedzenia historii przez #skopmlikowanysystemluster

Frankenstain z 1910 to solidna opowieść na krótkim metrażu.

https://youtu.be/w-fM9meqfQ4 (wersja którą mam na dysku ma kolory, a wg ostatniej planszy to ta sama ekipa)
#horror #filmnawieczor #wszczurzymkinie #historia
  • 3