Będą trochę #gorzkiezale, ale jakoś zawsze lepiej mi jak wygadam się tutaj przed obcymi
Dzisiaj mija rok od rozstania z moim chłopakiem, a ja nadal nie potrafię się z tym pogodzić. Kochałam go na tyle, że całe moje życie toczyło się wokół niego i dla niego. Przeszłam przez depresję, z którą, może choć w mniejszym w stopniu, ale do dnia dzisiejszego się męczę. Funkcjonuje normalnie, studiuję, spotykam się ze znajomymi, ale czuję ciągłą pustkę i coś takiego, przez co życie mnie nie uszczęśliwia ani nie satysfakcjonuje. Każdego dnia próbuje walczyć i wmawiać sobie, że jest lepiej, że robię kroki do przodu, ale teraz zdałam sobie sprawę, że to oszukiwanie siebie, błędne koło. Czuję się dokładnie tak, jak rok temu w chwili rozstania. Marzę o tym, by znów być szczęśliwa, jak kiedyś z nim, by tak samo kochać i być kochana, ale w głowie siedzi mi scenariusz, że już tego nie doświadcze, że będę żyła tylko wizją przeszłości i wspomnieniami tej miłości, która już nigdy nie powróci. Ktoś z Was przechodził przez coś takiego i ma jakieś rady, wskazówki jak sobie poradzić z tym bagnem..? Z góry dziękuję za każdą odpowiedź ʕ•ᴥ•ʔ
@Veeilov: chciałbym ci dać jakąś radę, ale jedyne co udało mi się odkryć w ciągu pół roku płakania w poduszkę to fakt, że jeśli sama nie jesteś szczęśliwa to związek ci nie pomoże Trzymaj się mirabelko
@Veeilov: powiem Ci że miałem tak samo jak ty, ale kiedy kiedyś do niej wróciłem to mi powiedziała raz że nie ma czasu ze mną pisać bo jutuba ogląda. Wniosek jak przyszło to i pójdzie
Mi przeszło, jak sobie uświadomiłam co oni mi robili. Coś mi w głowie pyklo i już. Pozostał żal o zmarnowane lata i w sumie życie. Ale od nich już tylko jak najdalej. Ale jak facet był fajny, to tortura, do końca życia.
Bardzo proszę o ciepłe słowa. Zawaliłem uczelnie, mam długi i jestem na najniższym punkcie życia, boję się jutro obudzić. Jeśli ktoś z szerszą perspektywą może popisać byłbym wdzięczny.
Będą trochę #gorzkiezale, ale jakoś zawsze lepiej mi jak wygadam się tutaj przed obcymi
Dzisiaj mija rok od rozstania z moim chłopakiem, a ja nadal nie potrafię się z tym pogodzić. Kochałam go na tyle, że całe moje życie toczyło się wokół niego i dla niego. Przeszłam przez depresję, z którą, może choć w mniejszym w stopniu, ale do dnia dzisiejszego się męczę. Funkcjonuje normalnie, studiuję, spotykam się ze znajomymi, ale czuję ciągłą pustkę i coś takiego, przez co życie mnie nie uszczęśliwia ani nie satysfakcjonuje. Każdego dnia próbuje walczyć i wmawiać sobie, że jest lepiej, że robię kroki do przodu, ale teraz zdałam sobie sprawę, że to oszukiwanie siebie, błędne koło.
Czuję się dokładnie tak, jak rok temu w chwili rozstania. Marzę o tym, by znów być szczęśliwa, jak kiedyś z nim, by tak samo kochać i być kochana, ale w głowie siedzi mi scenariusz, że już tego nie doświadcze, że będę żyła tylko wizją przeszłości i wspomnieniami tej miłości, która już nigdy nie powróci.
Ktoś z Was przechodził przez coś takiego i ma jakieś rady, wskazówki jak sobie poradzić z tym bagnem..?
Z góry dziękuję za każdą odpowiedź ʕ•ᴥ•ʔ
Trzymaj się mirabelko