Wpis z mikrobloga

@Mesosfet: @budus2: Ja w Warszawie to największe problemy miałem jak z 10 lat temu mieszkałem w Rembertowie i codziennie jeździłem pociągami. Przynajmniej raz w miesiącu coś się działo - kibel się zepsuł, ktoś wskoczył pod pociąg, wypadek na przejeździe, itp. Jak było do przystanku max kilometr to awaryjnie otwierało się drzwi, wychodziło na tory i szło się pieszo do domu :)
@budus2: U mnie też nigdy się nie wykoleił. Zazwyczaj nie było wiadomo co się stało, po prostu pociąg stał w miejscu i nie było wiadomo kiedy ruszy, wiec czasami się wychodziło i szło pieszo.