Wpis z mikrobloga

#ksiazki #archipelaggulag #cytaty #sowieckarosja #rosja

"Archipelag Gułag", Aleksander Sołżenicyn. Takie kwiatki tam znajduję. Jakby kogoś interesowało to będę co jakiś czas coś wrzucał.

1/2 (jutro wrzucę drugą część tego fragmentu, bardzo interesujące)

W drugiej wojnie światowej Zachód bronił własnej wolności i obronił ją dla siebie, a nas i Europę Wschodnią wepchnął w niewolę, gdzie dna nie widać. Ostatnią próbą ratunku była dla Włsowa deklaracja, że przywództwo ROA gotowe jest stanąć przed trybunałem międzynarodowym i że "wydanie jego armii sowieckim władzom na pewną śmierć sprzeciwia się prawu międzynarodowemu, podobnie zresztą jak ekstradycja działaczy ruchu opozycyjnego:. Nikt tego pisku nawet nie usłyszał, a większość amerykańskich dowódców ze zdziwieniem dowiedziała się o istnieniu jeszcze jakiś tam niesowieckich Rosjan. Zaszeregować ich do sowieckiej gromady było rzeczą naturalną.
ROA (Russkaja Oswoboditielnaja Armija) nie skapitulowała przed Amerykanami zwyczajnie, lecz błagała, aby przyjąć kapitulację w zamian za jedyną gwarancję: niewydawania ich Sowietom. I amerykańscy oficerowie średnich rang, nie mający styczności z wielką polityką, czasami naiwnie to obiecywali. (Wszystkie podobne obietnice zostały później złamane, jeńców oszukano). Ale cała pierwsza dywizja (11 maja pod Pilznem), a także prawie cała druga, natknęły się na amerykański zbrojny mur: Amerykanie odmówili wzięcia ich do niewoli, nie pozwolili wejść do swojej zony. W Jałcie Churchill i Roosevelt podpisali zobowiązanie do obowiązkowej repatriacji wszystkich sowieckich obywateli, zwłaszcza wojskowych, nigdzie przy tym nie była omówiona kwestia zgody na taką repatriację, czy niezgody i przymusu, gdzież bowiem jest jeszcze na ziemi kraj, gdzie jest taka ojczyzna, do której nie chcą wracać dobrowolnie jej synowie? Cała krótkowzroczność Zachodu przejawiała się w tym jałtańskim podpisie.
Amerykanie nie uznali więc kapitulacji, a sowieckie czołgi były już w odległości kilku kilometrów. Alternatywa: albo wdać się w ostatnią bitwę, albo... Buniaczenko i Zwieriew (druga dywizja) wydali zgodne rozporządzenia: żadnej bitwy. (To też przejaw rosyjskiego charakteru: A może jednak?... W końcu to przecież nasi... Wiele było potem więziennych opowieści o wypadkach takiego poddawania się w zapamiętaniu albo i pop pijanemu naszym) Dwunastego maja dobrze uzbrojona pierwsza dywizja w pełnym komplecie, ukryta w lasach, dostała rozkaz: "Rozejść się!" Przebierali się w cywilne ubrania, odpruwali dystynkcje, palili dokumenty, strzelali sobie w łeb. W nocy zaczęła się obława. Sowieckie wojska zabiły na miejscu i wzięły do niewoli 10 tysięcy ludzi, reszta przedarła się do zony amerykańskiej, ale większa ich część została wydana sowieckim władzom. To samo stało się z ludźmi z drugiej dywizji, z lotnictwa, z oddziałów wydzielonych. Niektórzy spędzili w amerykańskich obozach całe długie miesiące (grupa Meandrowa). Może było w tym amerykańskie niedbalstwo, a może zachęta do ucieczek na własną rękę, w każdym razie trzymano ich o głodzie , jak przedtem u Niemców, i bito, i szturchano kolbami... ale pilnowano byle jak. Ten i ów więc uciekł, ale większa część została! Zaufanie do Ameryki? Przekonanie, że Amerykanie niezdolni są do zdrady? Dość, że zostali i czekali na swój straszny los, a już ich toczyła i sowiecka agitacja, i epidemia wzajemnych oskarżeń, i depresja. Jedna grupa po drugiej, generałowie, oficerowie, żołnierze w 1945 i 1946 roku wydani zostali sowieckiej władzy dla zakończenia porachunku. (Drugiego sierpnia 1946 roku sowieckie gazety opublikowały komunikat o wyroku Kolegium Wojennego Sądu Najwyższego w sprawie Własowa i jedenastu jego najbliższych współpracowników: kara śmierci przez powieszenie).
  • Odpowiedz